Przełomem był robak Stuxnet , internetowy pocisk wymierzony w irański program budowy broni jądrowej. Wykorzystujący nieznane publicznie podatności (luki w oprogramowaniu pozwalające na obejście zabezpieczeń systemu) i zaopatrzony w "głowicę" - oprogramowanie przejmujące kontrolę nad przemysłowymi systemami sterowania w fabryce wzbogacania uranu. Następnie Stuxnet wprowadzał do procesu wzbogacania paliwa jądrowego trudno wykrywalne zakłócenia, a także być może powodował awarie wzbogacajcych paliwo wirówek. Eksperci oceniają, że Stuxnet opóźnił irański program jądrowy o dwa lata, a kosztował 10 milionów dolarów i w przeciwieństwie do akcji zbrojnej nie wymagał ryzykowania życiem komandosów czy pilotów. Pochodzenie Stuxneta nie jest do dzisiaj znane, oczywistymi podejrzanymi są USA i Izrael.
Ale Stuxnet to nie było pierwsze zastosowanie internetu do celów tajnej wojny. Jedno z pierwszych głośnych sieciowych włamań - nazywane sprawą "Kukułczego jaja" - także miało wątek szpiegowski. W 1986 Markus Hess, niemiecki włamywacz, który spenetrował ówczesny internet łącznie z serwerami wojskowymi a wykradzione dokumenty chciał sprzedać radzieckiemu wywiadowi.
Po Stuxnecie pojawiły się ataki na firmy z amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego: najpierw wyrafinowani włamywacze zdobyli klucze do Internetu - dane uważanych za super-bezpieczne tokenów RSA SecurID, generatorów haseł, wykorzystywanych w systemach zabezpieczeń; a następnie na tej podstawie stworzyli programowe duplikaty tokenów i za ich pomocą spenetrowali sieci Lockheeda-Martina i Northropa-Grummana , firm budujących tajne bronie dla amerykańskiej armii.
Jednak infowojna to nie tylko wyrafinowane "pociski międzykontynentalne". Odpowiednikiem partyzantów z kałasznikowami są radosno-anarchistyczne kolektywy LulzSec i Anonymous, atakujące kogo popadnie, a raczej każdego, kto im podpadnie - firmy z branży bezpieczeństwa, organizacje religijne, agencje rządowe, firmy komercyjne i opresyjne reżimy.
Podkreślając rosnącą istotność cybernetycznych ataków, przedstawiciele amerykańskiego wojska oświadczyli, że na ataki internetowe na krytyczną infrastrukturę państwa, mogą odpowiedzieć siłą zbrojną. To już wojna.
Wojna, w którą każdy może się włączyć kilkoma kliknięciami, na własne ryzyko. Sieć jest rozległa i nieskończona , ale do prawdziwej wojny jest w niej tak samo daleko jak do czegokolwiek innego.
Janusz Urbanowicz jest członkiem zespołu Technologii, oraz niezależnym konsultantem w dziedzinie technologii internetowych i bezpieczeństwa. Prowadzi bloga pod tytułem Fnord.pl .