Zmiana miejsca szczytu klimatycznego COP25 przyniosła nieoczekiwane problemy Grecie Thunberg. Nastolatka szuka ekologicznego transportu do Europy - miała zaplanowaną wizytę w Chile, natomiast teraz musi dotrzeć do Hiszpanii.
Zamieszanie z klimatycznym szczytem ONZ COP25 wynika z kryzysowej sytuacji w Chile. Rząd w Santiago wycofał się 30 października z organizacji szczytu zaplanowanego na 2-13 grudnia. Do przejęcia COP25 zgłosiła się Hiszpania i już 1 listopada ogłoszono, że tegoroczny szczyt klimatyczny odbędzie się w niezmienionym terminie w Madrycie.
O ile wszyscy zainteresowani mogli odetchnąć z ulgą, tak ta zmiana wpłynęła - i to znacząco - na plany szwedzkiej, klimatycznej aktywistki, 16-letniej Grety Thunberg. Kluczowy w tej historii jest natomiast środek transportu.
Greta Thunberg od jakiegoś czasu przebywa w Ameryce Północnej: najpierw w USA, potem w Kanadzie, a obecnie znowu jest w Stanach Zjednoczonych. Zaledwie 31 października była w Los Angeles. Do Ameryki dotarła jednak nie samolotem, a jachtem, by jej podróż pozostawiła jak najmniej śladu węglowego.
Thunberg ma zawitać także na COP25 w grudniu, ale ta zmiana pokrzyżowała jej trochę plany: miała jeszcze odwiedzić Amerykę Środkową i Południową i lądem dotrzeć do Santiago. Podróżując oczywiście w taki sposób, by nie miało to znaczącego wpływu na klimat.
Teraz, dalej korzystając z ekologicznych środków transportu, ma zaledwie miesiąc, by dotrzeć do Europy.
Na swoim profilu na Twitterze Greta Thunberg poprosiła więc o pomoc w całej tej sytuacji:
Ponieważ COP25 oficjalnie przeniesiono z Santiago do Madrytu, będę potrzebowała trochę pomocy.
Okazuje się, że przepłynęłam pół świata w złym kierunku :)
Muszę teraz znaleźć sposób, jak pokonać Atlantyk w listopadzie. Gdyby ktoś mógł mi pomóc w transporcie, byłabym bardzo wdzięczna.
W kolejnym tweecie nastolatka przeprasza, że nie dotrze do Środkowej i Południowej Ameryki.