To wojna handlowa - zarzucił prezydent Indonezji Joko Widodo. W ostrych słowach skrytykował decyzję Komisji Europejskiej, by wykluczyć olej palmowy jako ekologiczne biopaliwo. Jak doszło do tego, że olej - kojarzony obecnie z niszczeniem lasów i zagrożonych gatunków - trafił do "ekologicznych" paliw tylko po to, by wkrótce zostać z nich wykluczonym?
Uzyskiwany z owoców palmy olejowej surowiec jest popularny w wielu gałęziach przemysłu. Z jednej strony jego uprawa jest wydajna, a produkt tani. Z drugiej, dzięki swoim właściwościom, olej palmowy znajduje zastosowanie zarówno w produkcji jedzenia, jak i kosmetyków oraz biopaliwa. Tzw. biodiesel to efekt chemicznego przetworzenia oleju roślinnego, który możne zastępować paliwa z ropy naftowej.
Biodiesel - dzięki temu, że jest wytwarzany z roślin, które pochłaniają dwutlenek węgla, a nie z paliwa kopalnego - pozawala ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Dlatego promowano go jako ekologiczną alternatywę dla ropy. Unia Europejska planowała, by wykorzystywanie biopaliw było elementem polityki klimatycznej. W myśl dyrektywy z 2009 roku UE miała do 2020 roku osiągnąć poziom 10 proc. paliw odnawialnych, w tym biodiesela. Jako "ekologiczne" paliwo można do niego było uzyskać dopłaty.
W teorii wyglądało to na dobre rozwiązanie: zamiast szkodliwych paliw kopalnych będziemy używać więcej czystych i przyjaznych dla klimatu paliw z roślin. Jednym z nich miał być olej palmowy. Jednak rzeczywistość okazała się inna.
Promowanie biopaliw przez unijną politykę przyniosło efekty. Zużycie oleju palmowego jako paliwa w UE wzrosło z 825 tys. ton w 2008 roku do blisko czterech milionów ton w 2017 roku - opisuje Climate Institute. Rósł popyt na olej, rosła wiec produkcja. W 2018 roku 65 proc. importowanego do UE oleju palmowego było spalane jako paliwo, w większości jako biodiesel i częściowo do ogrzewania. Organizacja ekologiczna Transport&Environment zwróciła uwagę, że unijne zużycie oleju palmowego jako paliwa było wielokrotnie większe od tego w popularnych produktach żywieniowych czy kosmetycznych.
Tyle że zapotrzebowanie na miliony ton więcej oznaczało drastyczną degradację środowiska w Indonezji i Malezji, skąd pochodzi większość oleju palmowego. Okazało się, że nie spełnia nawet pokładanych nadziei na ograniczenie emisji dwutlenku węgla, ponieważ zmiana użytkowania terenu (w tym wypadku wykarczowanie lub wypalenie dżungli i wysuszanie mokradeł pod uprawę palm olejowych) wiązało się z emisją gazów cieplarnianych. Wg jednego z badań mogło to powodować wręcz większe emisje niż te z paliw kopalnych. Zatem europejskie dopłaty na "ekologiczne" paliwo w rzeczywistości finansowały niszczenie środowiska.
W ciągu kilku lat narodził się opór wobec stosowania oleju palmowego jako "ekologicznego" paliwa. Ponad 660 tys. osób podpisało się pod petycją do Komisji Europejskiej. W 2017 roku w Parlamencie Europejskim zaczęły się prace nad rezolucją dot. oleju palmowego i wylesiania, a w ubiegłym roku Komisja Europejska zdecydowała, że olej palmowy przestanie być promowany jako biopaliwo. Odchodzenie od jego wykorzystywania ma potrwać do 2030 roku. Z tą polityką starają się walczyć władze Indonezji, która uznaje ją za nieuczciwe uderzenie w jej produkt eksportowy.
Przykład biopaliw z oleju palmowego pokazuje, jak błędna polityka może doprowadzić do sytuacji, w której teoretycznie przyznaje środowisku projekty osiągają zupełnie przeciwny efekt. Pojawiają się też wątpliwości, na ile sam zakaz wykorzystywania w ten sposób oleju palmowego jest rzeczywistym rozwiązaniem. Autorzy artykułu w serwisie theconversation.com argumentują, że utrzymanie wymogu 10 proc. udziału biopaliw przy odejściu od oleju palmowego jedynie przesunie problem gdzie indziej. Biopaliwa można wytworzyć także np. z soi, jednak jej masowa uprawa wiąże się z podobnym problemami co palm olejowych. Przekonują, że lepszym rozwiązaniem jest z jednej strony wsparcie zrównoważonych upraw palm olejowych (przede wszystkim takich, które nie wiążą się z wycinką lasów) oraz odchodzenie od silników spalinowych jako takich przez promocję elektromobilności, transportu zbiorowego i rowerów.
Takie ekologiczne błędy nie dotyczą tylko kwestii paliw. Np. budowa zapór w Amazonii w celu produkcji energii odnawialnej prowadzi do zalewania i wysiedleń lokalnych społeczności. Z kolei w Kenii lud Sengwerów jest uznawany za przebywający nielegalnie w lasach, które zamieszkuje od stuleci, ponieważ stworzono z nich rezerwat. Władze, pomimo decyzji międzynarodowego trybunału, prowadzą brutalne, przymusowe wysiedlenia - pisaliśmy w cyklu Piątki dla klimatu. Czasem wiąże się to z przerzucaniem kosztów środowiskowych w inne miejsca na świecie, często z krajów bogatszych do rozwijających się. Przykładem jest właśnie produkcja "ekologicznego" paliwa dla Europy wyniszczająca lasy w Azji czy eksportowanie śmieci do innych krajów.
- Myślę, że bardzo dobrze ujęła to Greta Thunberg na szczycie klimatycznym. Powiedziała, że rządy starają się stosować sztuczki wobec wyzwań środowiskowych. Mówią "spójrzcie, to zniknęło!", a problem został po prostu przesunięty w inne miejsce. Myślę, że wiele państw czuje, że może robić coś takiego. Chiny są dobrym przykładem. Choć chcą ograniczać budowanie elektrowni węglowych u siebie, robią to w innych krajach - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl prof. Philip Alston, profesor prawa międzynarodowego i autor raportu ONZ o wpływie kryzysu klimatycznego na ubóstwo.