W grudniu ubiegłego roku rządzący chwalili się sukcesem w Brukseli. Kraje członkowskie zgodziły się co do celu neutralności klimatycznej w 2050 roku. A Polska - mówił m.in. premier Mateusz Morawiecki - miała uzyskać "rabat klimatyczny", czy też "zwolnienie z zasady zastosowania neutralności klimatycznej". Neutralność klimatyczna oznacza ograniczenie emisji gazów cieplarnianych tak bardzo, że w całości są one pochłanianie i nie szkodzą klimatowi.
Takie przedstawianie sprawy przez polski rząd miało niewiele wspólnego z rzeczywistością. Polska zgodziła się na przyjęcie konkluzji szczytu (czyli podpisywanej na jego koniec deklaracji), w których mowa o tym, że Rada Europejska popiera osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 roku. Dodano jedynie zapis, że "jeden kraj członkowski, na tym etapie, nie może zobowiązać się do wdrożenia tego celu i Rada Europejska wróci do tego w czerwcu 2020 roku".
Zatem Polska nie uzyskała zwolnienia z celu, a jedynie dodatkowy czas do namysłu. Czerwcowy termin został przesunięty ze względu na epidemię koronawirusa, jednak temat nie zniknął. Wrócił przed zaplanowanym na piątek unijnym szczytem, na którym mają zapaść kluczowe decyzje w sprawie sprawie unijnego budżetu na lata 2021-2027 oraz funduszu odbudowy po pandemii. Przywódcy nie ukrywają, że negocjacje z wielu powodów będą trudne. Zaś kwestia neutralności klimatycznej może okazać się dodatkowym problemem, gdyż - jak podała w czwartek Polityka Insight - Morawiecki ma po raz kolejny nie zgodzić się na przyjęcie przez Polskę tego celu. To zaś może narazić nas na utrudnienie w zdobyciu lub wręcz utratę miliardowych funduszy na zieloną transformację.
"Takie podejście osłabia naszą pozycję negocjacji 140 mld zł na transformację energetyczną i budżetu w ogóle. Chcemy fundusze na coś, czego i tak nie zamierzamy robić...? KE zarezerwowała duże środki dla Polski, ale naprawdę są inni w kolejce. Nikt na nas nie będzie się oglądać" - skomentowała Joanna Maćkowiak Pandera z Forum Energii. Do zadeklarowania poparcia celu neutralności klimatycznej wezwała premiera Koalicja Klimatyczna. Organizacja ostrzega, że w przeciwnym razie "Polska zostanie w tyle za innymi krajami UE na własne życzenie".
O tym, że Polska ma nie zgodzić się na zadeklarowanie krajowego celu neutralności klimatycznej informowała w czwartek Polityka Insight. Powodem mają być wewnętrzne rozgrywki w obozie władzy. Według PI Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry naciska na premiera Morawieckiego, by nie zgadzał się na zadeklarowanie neutralności klimatycznej. Gdyby to zrobił, to "wykorzystałoby to do ataku na premiera", którego pozycja i tak ma być osłabiona po reelekcji Andrzeja Dudy. Jeśli Polska zaakceptuje unijny cel, to - wg PI - "najwcześniej po wakacjach".
Jednak zdaniem ekspertów wstrzymywanie się od jasnej deklaracji może osłabić pozycję negocjacyjną Polski i nawet kosztować na utratę - lub utrudnienie zdobycia - unijnych miliardów na zieloną transformację. "To byłby już trzeci szczyt UE, na którym Morawiecki (bądź jego otoczenie) mruga okiem, że zgadza się na neutralność klimatyczną, ale nie może tego jeszcze powiedzieć z racji rozgrywek wewnętrznych. Sęk w tym, że nie tylko Polska ma politykę wewnętrzną. Płatnicy też. I to jaką!" - napisał unijny korespondent Tomasz Bielecki.
Unijne instytucje nie pozostawiają wątpliwości, że Zielony Ład i walka z kryzysem klimatycznym są priorytetem na najbliższe lata i to w dużej mierze na nie przeznaczone będą środku w unijnego budżetu. Także fundusz odbudowy po kryzysie epidemicznym ma być "zielony".
- Kwestie neutralności klimatycznej oraz unijnego budżetu i funduszu odbudowy łącza się, choć nie w tak bezpośredni sposób, jak to czasem jest w Polsce przedstawiane. Jest raczej mało prawdopodobne, że w trakcie tych negocjacji zostanie postawiony twardy warunek, że Polska musi zadeklarować cel neutralności klimatycznej na poziomie krajowym, żeby w ogóle uzyskać dostęp do funduszy unijnych
- wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Izabela Zygmunt, ekspertka ds klimatu Polskiej Zielonej Sieci. Jak mówi, w rzeczywistości jest to "bardziej złożony mechanizm". - Te pieniądze z przyszłego budżetu UE będziemy musieli wydawać zgodnie z zapisami całego szeregu rozporządzeń. W nich są rozmaite warunki, jak np. konieczność przeznaczenia 1/4 środków - to wartość na teraz, która prawdopodobnie zostanie zwiększona - na cele klimatyczne - mówi i dodaje: - Z kolei dostęp do środków Funduszu Sprawiedliwej Transformacji będzie uzależniony od przedstawienia planów transformacji, spójnych z celem neutralności klimatycznej. Z tego i innych warunków wynika, że nie da się po te pieniądze sięgnąć, jeśli nie będziemy mieli planów spójnych z tym celem. A te plany nie powstaną bez nakierowania naszej polityki energetycznej i klimatycznej na cel neutralności.
Nie znaczy to, że polskie regiony jak Śląsk czy części Wielkopolski są na przegranej pozycji w walce i pieniądze na odejście od węgla. - UE zawsze miała podejście, że nawet, gdy rządy robią coś nie po myśli większości czy instytucji unijnych, to nie należy za to karać obywateli. Obywatele polskich regionów węglowych to obywatele UE, ochrona klimatu to nasza wspólna sprawa. Myślę, że te pieniądze na transformacje będą, aczkolwiek duża rola będzie tu samych regionów, żeby one walczyły o swoje. Bo rząd na razie im nie pomaga - mówi Zygmunt.
Tuż przed rozpoczęciem szczytu premier Morawiecki zadeklarował w wypowiedzi cytowanej przez PAP, że "nie widzi podstaw" do powiązania funduszy na transformację energetyczną z celem neutralności klimatycznej do 2050 roku. Ale zdaniem ekspertów to powiązanie jest "oczywiste".
- Budżet unijny to pieniądze na realizację przyjętej przez UE polityki. W tym wypadku jest bardzo mocno skoncentrowany na transformacji energetycznej i realizacji celów klimatycznych. Nie wiem, dlaczego premier Morawiecki nie widzi, że dostęp do tych pieniędzy powinien być powiązany ze zobowiązaniem się Polski do jakiegoś wkładu w realizację tych celów. Nie sądzę, żeby kogokolwiek przekonał tym argumentem - ocenia ekspertka.
- Na rozpoczynającym się w piątek szczycie będzie mowa po pierwsze o wielkości budżetu - i jest grupa państw, która chce go zmniejszyć. Będzie też mowa o kryteriach podziału. Kiedy na szczeblu unijnym mamy olbrzymią zgodę polityczną co do tego, że te pieniądze powinny służyć realizacji celów Zielonego ładu - tego na szczeblu UE nikt nie kwestionuje - Polska dystansująca się od tego po prostu osłabia swoją pozycję negocjacyjną
- wyjaśnia Izabela Zygmunt. Zaznacza, że bez deklaracji celu neutralności klimatycznej "dajemy innym państwom bardzo dobry argument za tym, żeby ograniczać przeznaczone dla nas środki i wziąć więcej dla siebie". - Mogą powiedzieć: my będziemy realizować klimatyczne cele UE, Polska nie chce tego robić, więc dlaczego miałaby dostawać pieniądze. Ten argument będzie naszej delegacji bardzo trudno kontrować - komentuje.
Środki, o których mowa, są gigantyczne. Według Forum Energii "na stole leży co najmniej 140 mld zł dla Polski". - Mówimy o co najmniej kilkudziesięciu miliardach euro. Sam Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, który przyciąga w Polsce dużo uwagi, to ok. 8 mld euro tylko dla polskich regionów węglowych. Przy czym te kwoty są wciąż przedmiotem dyskusji i o konkretach dowiemy się po zakończeniu szczytu - podkreśla Zygmunt.
Eksperci zwracają uwagę, że brak deklaracji ws. neutralności klimatycznej jest tym bardziej nieracjonalny, że węgiel i tak odchodzi do historii. Przeciąganie tego procesu będzie dla nas oznaczać tylko straty.
- Transformacja już się dzieje i to widzimy choćby po sytuacji na Śląsku. Wydobycie węgla spada bardzo szybko, sytuacja finansowa kopalń jest bardzo trudna i należy się spodziewać, że niektóre z nich mogą zostać zamknięte nawet jeszcze w tym roku. W tej sytuacji tym bardziej trudno zrozumieć twarde stanowisko premiera, który odmawia zgody na neutralność klimatyczną, co utrudni regionom węglowym sięgnięcie po unijne fundusze na transformację
- mówi Izabela Zygmunt. - To nie jest tak, że możemy wybrać między pójściem razem z UE w stronę neutralności klimatycznej, a trwaniem przy naszym węglu. Ten węgiel i tak odchodzi w przeszłość z powodów ekonomicznych i tego procesu nikt w rządzie nie jest w stanie zatrzymać - podkreśla.
- To widać nawet w deklaracjach szefów spółek energetycznych, którzy też chcą inwestować raczej w zieloną energetykę, a nie w paliwa kopalne. To się będzie działo i warto pójść w tym kierunku i sięgnąć po dostępne na te cele pieniądze najszerzej, jak się da. Trudno zrozumieć, dlaczego rząd w tych negocjacjach sam sobie rzuca kłody pod nogi i osłabia swoją pozycję negocjacyjną - ocenia ekspertka Polskiej Zielonej Sieci.