Krowy z Deszczna po latach tu³aczki mia³y znale¼æ bezpieczny dom. Przez rok pad³o 75 zwierz±t

W lutym ubieg³ego roku blisko dwie¶cie krów ze stada, które od lat ¿y³o na wolno¶ci w okolicach Deszczna, ostatecznie trafi³o do gospodarstwa rolnika z Lipek Wielkich. Tam mia³y spokojnie do¿yæ staro¶ci. Jednak w ci±gu roku pad³o 75 zwierz±t.

Sprawa stada krów z Deszczna zaczęła się 20 lat temu. Pozbawione właściciela zwierzęta pasły się na polach rolników w województwie lubuskim. Krowy same radziły sobie ze zdobywaniem pokarmu, przetrwały niejedną zimę i z roku na rok coraz mniej potrzebowały opieki cz³owieka. Z czasem jednak zaczęły stawać się problemem dla mieszkańców Deszczna. Pod koniec października 2018 roku pojawił się pomysł, by wybić stado. Wtedy też przez 94 dni przy zwierzętach czuwali ekolodzy. O to, by nie zabijać krów, apelowali także Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński.

Ostatecznie w lutym 2020 roku stado przygarnął w³a¶ciciel gospodarstwa w Lipkach Wielkich. Zgodnie z umową zwierząt nie można zabić czy przekazać do rzeźni, ani wykorzystywać w produkcji mleka. Pisała o tym m.in. zielonogórska "Gazeta Wyborcza".

Padło 75 krów

Jak informuje "Gazeta Lubuska", powołując się na dane przekazane przez Edytę Siwicką, powiatową lekarkę weterynarii, przez rok w stadzie padło 75 krów. - Zgłaszaną przez właściciela przyczyną śmierci były głównie urazy mechaniczne i wady rozwojowe - powiedziała gazecie.

- Na prośbę strony społecznej oddzieliliśmy byki od krów. Efekt jest tego taki, że pomiędzy bykami dochodzi do aktów homoseksualnych. Byk, gdy odczuwa popęd, a nie ma obok krowy, rani innego byka. Podobnie jest z krowami. Gdy są w okresie rui, wskakują jedna na drugą i np. łamią tej drugiej kręgosłup - powiedziała "Gazecie Lubuskiej" właścicielka stada. - Ileż ja się tych śmierci musiałam naoglądać! Nieraz było tak, że wieczorem np. ośmiomiesięczna krówka była pełna życia, a na drugi dzieñ rano znajdowaliśmy ją martwą. Później, przy sekcji zwłok okazywało się, że była wada serca - przekazała, dodając, że wady genetyczne to efekt tego, że na wolności krowy, które się rozmnażały były spokrewnione.

Edyta Siwicka zaznaczyła, że słowa nowej właścicielki są prawdą. - Ale jej zadaniem jest nie dopuścić do tego, aby zwierzęta się tratowały - dodaje. Lekarka weterynarii zaznacza, że stado nie jest należycie zadbane, dlatego złożyła zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. Zwróciła się także do wójta Santoka, aby odebrał stado nowym właścicielom. Ten jednak odmówił.

Zobacz wideo Rolnik spod Bydgoszczy codziennie włącza krowom radio
Wiêcej o: