W połowie kwietnia mieszkańcy Wrocławia zaprotestowali przeciwko sprzedaży terenów zielonych pod zabudowę deweloperską. Zagrożonych sprzedażą było 5 ha cennych przyrodniczo łąk Lasu Mokrzańskiego, na których miało powstać grodzone osiedle domków jednorodzinnych. Teren ten ma olbrzymią wartość przyrodniczą, charakteryzuje się wysoką bioróżnorodnością oraz magazynuje wodę, co w czasach narastającego kryzysu klimatycznego jest niezwykle cenne.
Protest miał pozytywne zakończenie - inwestor nie stawił się na przetargu i łąki nie zostały sprzedane. Jednak już po zakończeniu przetargu dyrektor Wydziału Nabywania i Sprzedaży Nieruchomości Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, Jan Bujak, zapowiedział, że miasto obniży cenę i łąki sprzeda, co wróży kontynuację walki o tereny zielone.
Wrocław od lat wyprzedaje miejskie tereny o dużej wartości przyrodniczej. Na zabytkowym terenie Parku Południowego, w miejscu, w którym rosną ponad stuletnie dęby, ma powstać 9-metrowej wysokości hala z kortem tenisowym i restauracją. Według ekspertyzy naukowców zajmujących się zielenią wynika, że rosnące tam drzewa obumrą, jeśli dojdzie do realizacji tej inwestycji. Na wrocławskich Kowalach, gdzie było sporo terenów leśnych, również zaczęła się prywatyzacja i tzw. "domkoza".
Na Krzykach nad strumieniem Olszówka Krzycka kiedyś znajdowały się działki prywatne oraz rolne działki gminne. Po zmianie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP) działki zostały zmienione na budowlane i zabudowano koryto oraz tereny zalewowe potoku. Rok temu deweloper zakupił od wrocławskiej AWF działkę z dawnym Basenem Olimpijskim i przystąpił do wyburzania zabytkowego obiektu, tym samym rozpoczynając prace przygotowawcze pod budowę prywatnego akademika. Kompleks Stadionu Olimpijskiego jest miejscem bardzo zielonym pełniącym funkcje rekreacyjne, w związku z tym całkowicie niezrozumiałe jest zachowanie władz miasta, które nie skorzystały z prawa pierwokupu tych terenów po to, aby to miejsce zostało w publicznych rękach i zachowało swoje obecne sportowe i przyrodnicze funkcje. O tych wszystkich konfliktach opowiadali obecni na proteście wrocławianie. Ich wystąpienia przeplatały się ze skandowaniem haseł, np. "Sutryk - zgroza - betonoza!".
Niestety, jak się okazuje, we Wrocławiu nie dotrzymuje się obietnic, które mają na celu przyjazny dla środowiska rozwój miasta. W październiku 2019 roku wrocławscy radni przyjęli stanowisko, w którym oficjalnie ogłaszają "alarm klimatyczny". Dokument otwarcie stwierdza, że w związku z ociepleniem klimatu znajdujemy się w sytuacji kryzysowej. Nie ulega wątpliwości, że walka o nieprzegrzanie klimatu, jak i miasta, również polega na ochronie terenów zielonych, które pełnią funkcję chłodzącą w obszarach miejskich. Niestety, władze Wrocławia zdają się tego faktu nie zauważać, ignorując głos mieszkańców i nie dopuszczając ich do dyskusji.
Najnowszy raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu przy ONZ (IPCC) podkreśla, że miasta są najbardziej narażone na skutki zmian klimatu, a konsekwencje lekceważenia roli zieleni w miastach będą coraz trudniejsze do zarządzania. Naturalne ekosystemy są o wiele bardziej odporne na zmiany klimatu, więc należy je chronić, a te zdegradowane poddawać regeneracji. Takie wnioski znajdują się w podsumowaniu dla decydentów. Jak widać, prezydent Wrocławia Jacek Sutryk nie zapoznał się z tym ważnym dokumentem, chociaż nie jest on obszerny - ma zaledwie 35 stron. Sutryk lekceważy także głos ekspertów, którzy alarmują, aby nie sprzedawać pod zabudowę cennych przyrodniczo terenów.
We Wrocławiu wciąż dominują inwestycje greenfield, czyli realizowane na terenie dotychczas niezabudowanym i bez infrastruktury, najczęściej rolniczym, leśnym czy rekreacyjnym. W dobie walki ze zmianami klimatu konieczna jest rewizja tej polityki i realizacja inwestycji brownfield, czyli ponowne wykorzystanie terenów, budynków lub obiektów infrastruktury przemysłowej, którym nadaje się nowe funkcje. Rozwiązania związane z adaptacją do zmian klimatu powinny być już normą, a we Wrocławiu nie są. Urząd Miejski realizuje MPZP początku lat 2000, kiedy wizja kryzysu klimatycznego była bardzo odległa.
Wrocławski magistrat musi zderzyć się z rzeczywistością i oczekiwaniami mieszkańców. Pandemia koronawirusa pokazała, że mieszkańcy Wrocławia, jak i innych polskich miast docenili tereny zielone i chcą w nich przebywać. Zdaje się, że Urząd Miejski zauważył tę potrzebę, jednak nie w pełni ją rozumie. Dla urzędników tereny zielone to głównie otwarte siłownie, plastikowe place zabaw czy skateparki.
Tymczasem należy zadać sobie pytanie, czy asfalt, żwir i agrowłókniny to zieleń? Czy latarnie, ławki i kosze na śmieci mogą zastąpić drzewa i krzewy? W statystykach teren taki jest wykazywany na równi z miejskimi lasami i parkami. Być może też dlatego podczas ostatniego protestu mieszkańców Wrocławia, magistrat pochwalił się, że za kadencji Jacka Sutryka zostało utworzonych 60 nowych parków i zieleńców. Okazuje się jednak, że nawet przy kwalifikacji terenów rekreacji miejskiej jako miejsc zielonych, ta liczba może być zawyżona. Ruch miejski Akcja Miasto skierował do UM wniosek o wskazanie owych 60 nowych parków i zieleńców we Wrocławiu. Magistrat w odpowiedzi stwierdził, że... nie posiada takich informacji.
Mieszkańcom Wrocławia zależy na miejskiej przyrodzie rozumianej jako funkcjonujące, zdrowe ekosystemy. Niestety, są one niszczone przez postępującą zabudowę i lekceważące podejście władz miasta, które wynika z braku uznania przyrody jako infrastruktury krytycznej dla przetrwania i dobrostanu człowieka. Wśród urzędników brakuje świadomości skali zagrożeń, wynikających z chaotycznej polityki urbanistycznej, a właściwie braku sensownego planowania rozwoju miasta.
Niestety władze Wrocławia nie odrobiły lekcji z przyrody jak i z komunikacji społecznej. Lekceważenie mieszkańców w tak kluczowej dla nich sprawie, jakim jest ich komfort życia, nie wróży prezydentowi Sutrykowi poparcia w przyszłości. Jeśli Wrocław chce zyskać miano zielonego miasta, musi o tę zieleń zadbać, a nie ją karczować, sprzedawać czy betonować.
...
Alina Pogoda jest inżynierką górnictwa i geologii, specjalistką ds. sprawiedliwej transformacji z Polskiej Zielonej Sieci, ekspertką Koalicji Klimatycznej, działa w koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu.