Gazeta.pl jest partnerem wyprawy Mateusza Waligóry na biegun południowy. Będziemy informować o postępach ekspedycji oraz poruszać tematy związane z Antarktydą, zmianami klimatu i zdrowiem psychicznym.
60 dni - tyle może potrwać wyprawa, którą Waligóra planuje zakończyć przy stacji badawczej Amundsen-Scott na biegunie południowym. - O wyprawie na Antarktydę marzyłem od dziecka i pomimo upływu lat to marzenie we mnie przetrwało - mówi Waligóra.
Ekspedycję na biegun południowy przygotowywał przez wiele lat - doświadczenie w długodystansowych wędrówkach zbierał m.in. na Grenlandii i pustyni Gobi. Wszystko po to, aby na Antarktydzie czuć się bezpiecznie, na tyle na ile to możliwe.
- Nie obawiam się zimna, choć temperatura może spaść poniżej - 40 stopni Celsjusza. Na to jestem przygotowany. Ale są rzeczy nieprzewidywalne. To szczeliny i wiatr - mówi Waligóra.
Marsz rozpocznie w zatoce Hercules Inlet na brzegu lodowca szelfowego Ronna, w pobliżu Gór Ellsworth, skąd skieruje się na południe. To tam, a potem jeszcze w rejonie Thiel Mountains, lądolód jest szczególnie popękany - To miejsca, w których muszę być wyjątkowo czujny. Idę sam, nie będzie nikogo, kto mógłby mnie z takiej szczeliny wyciągnąć. Wprawdzie zabieram z sobą telefon satelitarny, ale pomoc będzie uzależniona od warunków atmosferycznych. Żeby zminimalizować ryzyko wpadnięcia do szczelin, biegun południowy zdobywa się w nartach, które powinny być na nogach w zasadzie zawsze, gdy przebywamy poza namiotem - opowiada polarnik.
Drugim zagrożeniem jest wiatr - na antarktycznym pustkowiu potrafi rozpędzić się do ponad 150 km/godz. Takie podmuchy obniżają odczuwalną temperaturę o kilkadziesiąt stopni i uniemożliwiają marsz.
Jedynym schronieniem jest wtedy namiot. Waligóra będzie ciągnął go ze sobą, tak jak wszystkie inne potrzebne rzeczy, na "pulkach" - specjalnych sankach.
- Moją żywność będą stanowiły przede wszystkim liofilizaty. Zabieram też duży zapas żółtego sera, orzechów, suszonych owoców, słodyczy. I masło. Sprawdziło się świetnie podczas tegorocznego marszu przez Grenlandię. W drodze na biegun codziennie muszę przyjąć ok. 5-5,5 kcal - mówi Waligóra.
Jeśli wyprawa zakończy się sukcesem, Mateusz Waligóra będzie jedną z zaledwie czterech osób z Polski, które dotarły do bieguna południowego w taki sposób - samotnie i bez wsparcia. Dotychczas sztuka ta powiodła się jedynie Markowi Kamińskiemu, Małgorzacie Wojtaczce i Jackowi Libusze. - Dołączenie do tak wyjątkowego i skromnego grona byłoby dla mnie wyróżnieniem. Ważniejsza jest jednak dla mnie sama droga do bieguna i historie, które mogę w jej trakcie opowiedzieć - tłumaczy Waligóra.
Podobnie jak w poprzednich wyprawach przy okazji wędrówki na biegun zespół Waligóry będzie publikował informacje dotyczące zmian klimatycznych. A te przyspieszają na białym kontynencie zdecydowanie. - Co stanie się, jeszcze temperatura na Antarktydzie wzrośnie o kilka stopni? O ile topiące się lodowce podniosą poziom mórz? I czy sam kontynent będzie za 20 lat tak samo niedostępny, jak był do niedawna? Opowiemy o tym. Ale tym razem jest jeszcze jeden temat, który wydaje mi się tak samo ważny - mówi Waligóra.
Tłumaczy: - Chciałbym zwrócić uwagę na temat kryzysów psychicznych. Sam chorowałem na depresję, po raz pierwszy czuję, że mogę o tym opowiedzieć więcej i wykorzystać zainteresowanie wyprawą do przekazania ważnych informacji na temat zaburzeń zdrowia psychicznego.
W przekazywaniu tych informacji pomoże mu Fundacja eFkropka.
Wyprawa na biegun południowy jest kosztowna. Mateusza można wesprzeć tutaj >> kupując limitowaną książkę "Piąta Strona Świata" i biorąc udział w losowaniu nart, w których polarnik spróbuje zrealizować swój cel.
Mateusz Waligóra – specjalista od wyczynowych wypraw w najbardziej odludne miejsca planety. Szczególnie upodobał sobie pustynie: od Australii po Boliwię. Na koncie ma rowerowy trawers najdłuższego pasma górskiego świata – Andów, samotny rowerowy przejazd najtrudniejszą drogą wytyczoną na Ziemi – Canning Stock Route w Australii Zachodniej, samotny pieszy trawers największej solnej pustyni świata – Salar de Uyuni w Boliwii oraz pierwsze samotne przejście mongolskiej części pustyni Gobi. Członek The Explorers Club. Wiosną 2022 roku wspólnie z Łukaszem Superganem dokonał trawersu Grenlandii – przejście na nartach największej wyspy na kuli ziemskiej z zachodu na wschód zajęło polskim podróżnikom 35 dni.