Bada oceany całe życie i widzi, jak brutalnie je eksploatujemy. "Wojskowe technologie do połowu"

- Ocean jest podstawą systemu podtrzymywania życia na Ziemi. Krótko mówiąc, nie ma błękitu - nie ma zieleni - mówi Sylvia Earle, 87-letnia badaczka, zwana "królową głębin". Poświęciła niemal całe życie na badanie oceanów - i w tym czasie obserwowała ich degradację. W specjalnym wywiadzie opowiada o ich znaczeniu dla świata, zagrożeniach oraz tym, co daje nadzieję na poprawę.

Na początku listopada miał miejsce finał już drugiej edycji Call to Earth Day, inicjatywy CNN, która rzuca światło na zagrożenia dla środowiska naturalnego, przed jakimi stoi nasza planeta i angażuje dzieci oraz młodzież do podejmowania działań. W 2022 roku przewodnie hasło dotyczyło życia środowiska wodnego i morskiego – "Living Oceans: Turning the Tide". Z tej okazji specjalnie dla Gazeta.pl o swojej pracy i doświadczeniach opowiada Sylvia Earle – słynna oceanografka i biolożka morska, która poświęca się oceanom od prawie siedmiu dekad i jest jedną z najbardziej zagorzałych orędowniczek jego ochrony.

Sylvia Earle: Czego nauczyła się pani od czasu swojego pierwszego nurkowania i w jaki sposób badania oceanu zmieniły się na przestrzeni lat?

Odkąd zaczęłam badać ocean jako młoda naukowczyni w latach 50. ubiegłego wieku, dowiedzieliśmy się więcej o oceanie i o tym, dlaczego jest on dla nas wszystkich i wszędzie tak ważny, ale jednocześnie straciliśmy więcej niż kiedykolwiek wcześniej w historii ludzkości.

Obecnie wiemy, że ocean wpływa na klimat i pogodę, kształtuje procesy chemiczne na naszej planecie, skupia 97 proc. wody na Ziemi, wytwarza ponad połowę tlenu do atmosfery i pochłania z niej większość dwutlenku węgla oraz stanowi dom dla większości życia na Ziemi. Ocean jest podstawą systemu podtrzymywania życia na Ziemi. Krótko mówiąc, nie ma błękitu – nie ma zieleni. Nie ma oceanu – nie ma życia.

Wiemy również, że połowa raf koralowych, lasów wodorostów, lasów namorzynowych i bagien przybrzeżnych zniknęła, a około 90 proc. wielu gatunków dzikich ryb popularnych w menu restauracji na całym świecie wyginęło lub ich liczebność poważnie spadła. Populacja tuńczyków, zwłaszcza błękitnopłetwych, bardzo zmalała ze względu na ich wysoką wartość na rynkach towarów luksusowych. Chemia oceanu zmienia się wskutek zakwaszenia powodowanego nadmiarem dwutlenku węgla. W oceanie przekształca się on w kwas węglowy za sprawą połączenia z toksynami i odpadami pochodzącymi z lądu – celowo odprowadzanymi do morza albo spływającymi z wód gruntowych i rzek.

Ale są też pozytywne zmiany. Dziś jest więcej wielorybów i żółwi niż kiedy byłam dzieckiem, ponieważ większość państw objęła je ochroną. Tam, gdzie ustanowiono obszary chronione, populacje ryb i innych stworzeń odradzają się.

Co zainspirowało panią do badania oceanów?

Po raz pierwszy zakochałam się w oceanie, gdy miałam trzy lata i przewróciła mnie fala na plaży w New Jersey. Ocean zwrócił moją uwagę, ale to, co utrzymało ją przez te wszystkie lata, to życie w oceanie. Kiedy miałam 12 lat i moja rodzina przeniosła się na zachodnie wybrzeże Florydy, natrafiłam na kraby podkowy – spotkałam sąsiada, z którym od razu znalazłam wspólny język! Chciałam zostać ekologiem, zanim jeszcze powstało to słowo. Jako nastolatka dostałam się na Uniwersytet Duke'a i chciałam studiować nauki ścisłe. Co istotne, moi rodzice sprzyjali rozbudzaniu we mnie ciekawości i dawali swobodę samodzielnego odkrywania.

Jedną z książek, którą zachwyciłam się jako dziecko, było "Half Mile Down" autorstwa Williama Beebe’a*. Opisywał on, jak wraz z kolegą odkrywcą i inżynierem opracowali projekt kuli, w której można było zejść głębiej niż ktokolwiek wcześniej – pół mili pod powierzchnię. Lata później sama miałam okazję budować łodzie podwodne i używać ich do eksploracji, tak jak robił to Beebe wiele lat wcześniej.

Przeczytałam o samodzielnym podwodnym aparacie oddechowym (z ang. scuba) w "Milczącym świecie" Jacquesa Cousteau – kolejnej książce, która zrobiła na mnie wrażenie – i zapragnęłam zrobić to, co opisał, czyli zejść w głębsze strefy oceanu, gdzie kolory czerwony i żółty zanikają. To jest niebieski świat. Pomyślałam, że to naprawdę fajne. Chciałam też zobaczyć stworzenia, które opisał Jacques Cousteau. Kiedy w 1953 roku miałam okazję spróbować nurkowania, na początku trochę przerażała mnie myśl, że będę mogła oddychać pod wodą. Po tym pierwszym razie zapomniałam o strachu. Pod wodą nigdy nie wiesz, na co się natkniesz, ale wiesz, że będzie to coś niesamowitego.

*Książka Beebe'a pt. "Half Mile Down" (tytuł polski "923 metry w głąb oceanu") opowiada o ekspedycjach amerykańskiego biologa, który jako pierwszy obserwował zwierzęta głębinowe w ich rodzimym środowisku. Zapoczątkowała ona w Earle pragnienie eksploracji oceanu.

Morza i oceany są wciąż słabo zbadane. Czym w przyszłości mogą nas jeszcze zaskoczyć podwodne eksploracje?

Ponad 90 proc. oceanu jest wciąż nieznane, niezbadane, nie jest nawet zmapowane z taką dokładnością, jak ląd, Księżyc, Mars czy Jowisz.

Zaczęłam współpracować z inżynierami, aby opracować sprzęt, dzięki któremu ja lub inny naukowiec – ktokolwiek, każde dziecko – w końcu będzie mógł mieć dostęp do głębin morskich. To przecież nasza rodzima planeta. Założyłam najpierw jedną, potem drugą, a następnie trzecią firmę. Miałam zaszczyt testować ponad 30 różnych rodzajów łodzi podwodnych.

Prawdziwym brakującym ogniwem jest teraz stworzenie szklanej kuli – łodzi podwodnej, która umożliwi nam spuszczenie ludzi na maksymalną głębokość oceanu. Jesteśmy u progu tego osiągnięcia. Musimy umożliwić ludziom zejście 11,2 kilometra w głąb oceanu, aby zobaczyć, co dzieje się w miejscach, gdzie prowadzona jest morska działalność wydobywcza. Ludzie muszą to zobaczyć, aby móc to ocenić.

Jakie są obecnie największe zagrożenia dla oceanu?

Oceany borykają się z poważnymi problemami spowodowanymi działalnością człowieka. Mam tu na myśli głównie okres ostatnich około 50 lat, po części ze względu na rosnące potrzeby populacji ludzi, która zwiększyła się ponad dwukrotnie, ale także ze względu na wykorzystanie technologii opracowanych na potrzeby wojny. Obecnie stosuje się je w celu znacznego zwiększenia szybkości i wolumenu transportu morskiego oraz w celu poszukiwania, wyławiania i sprzedaży dzikiej fauny i flory oceanicznej na skalę przemysłową. I tak sonar opracowany do wykrywania okrętów podwodnych jest wykorzystywany do wyszukiwania ryb, a udoskonalona nawigacja umożliwia powrót w dokładne miejsca występowania dzikich gatunków.

Nowe materiały, zwłaszcza syntetyczne sieci, liny i pułapki, sprawiły, że sprzęt rybacki jest znacznie tańszy, a przez to szybciej "zużywalny". Jednocześnie jest on bardzo trwały i stanowi długotrwałe zagrożenie dla fauny i flory. Ocean jest pełen wyrzuconych lub zagubionych pławnic, długich lin, pułapek i temu podobnych narzędzi, które każdego roku oplątują i zabijają miliony ryb, ssaków morskich, ptaków i innych stworzeń. Nielegalne, niezgłaszane i niekontrolowane połowy skutkują utratą milionów dzikich zwierząt każdego roku, oprócz ponad 100 milionów ton, które są pozyskiwane legalnie. Prawo regulujące połów ryb i innych dzikich gatunków oceanicznych musi zatem zostać dostosowane do rzeczywistości zmieniających się oceanów. Handel dzikimi gatunkami znacznie zwiększył apetyt ludzi na owoce morza, w tym na wiele zwierząt, które zostały odkryte dopiero w ostatnich dekadach.

Tworzywa sztuczne i inne materiały syntetyczne, które ogólnie rzecz biorąc przyniosły ludziom wiele korzyści, stały się również poważnym zagrożeniem dla całego życia na Ziemi. Zaplątywanie się w nie i połykanie ich przez dzikie zwierzęta na lądzie i w morzu jest ogromnym problemem, ale jeszcze bardziej niepokojący jest wpływ mikro- i nano-plastików, które powstają, gdy tworzywa ulegają rozkładowi, także na poziomie molekularnym. Niektóre z nich są toksyczne, a większość przyciąga toksyny i bakterie, które mogą szkodzić. Te małe cząsteczki znajdują się teraz w powietrzu, wodzie, glebie i ciałach wielu gatunków, w tym ludzi. Ci, którzy jedzą dzikie zwierzęta oceaniczne są narażeni na działanie substancji, w których te zwierzęta pływały i które spożywały.

Jak pani sądzi, dlaczego oceany są tak ważne?

Myślenie, że ktokolwiek mógłby przeżyć bez oceanu jest iluzją. Nawet jeśli ty nigdy nie zobaczysz ani nie dotkniesz oceanu, on dotyka ciebie z każdym twoim oddechem, każdą kroplą wody, którą pijesz. Tak samo każde działanie, które ktoś gdzieś podejmuje, w ostatecznym rozrachunku ma wpływ na wszystko. Nawet małe rzeczy mają znaczenie, na przykład toksyny, które spłukujesz do kanalizacji, a które ostatecznie trafiają do oceanu, lub wybory, których dokonujesz w kwestii tego, co jeść, a czego nie. Nikt nie może zrobić wszystkiego, ale każdy może zrobić coś, co pomoże utrzymać planetę w dobrym stanie.

W jaki sposób pojedyncze osoby mogą pomóc w ochronie oceanów?

Najpierw musimy uświadomić sobie, jakie supermoce posiadamy, jaką bezprecedensową wiedzę mamy dzisiaj, a nie mieliśmy i nie mogliśmy mieć wcześniej. Następnie powinniśmy wykorzystać swoją siłę, aby coś zmienić. Niektórzy mają talent do muzyki, inni do matematyki czy języka. Niektórzy potrafią rozśmieszać ludzi, inni dostrzegać piękno lub badać świat. Jak już wspomniałam, nikt nie może zrobić wszystkiego, ale każdy może użyć tego, co ma w sobie szczególnego, aby zamienić upadek planety w jej odrodzenie, czyli cel, który musimy obrać, aby zapewnić jej stabilną, pomyślną przyszłość. Każdy z nas indywidualnie i wszyscy zbiorowo musimy szanować naturę i dbać o nią, traktować ocean i całą planetę tak, jakby zależało od tego nasze życie. Bo tak jest.

Miliony nurków na całym świecie zaczęło postrzegać ocean w sposób, w jaki większość ludzi go nie widzi. Wielu z nich wyrzuciło swoje harpuny i wzięło do ręki aparaty fotograficzne, ponieważ zaczęli doceniać żywy ocean jako coś więcej niż tylko miejsce do łowienia ryb. Każdy może robić to, co robi naukowiec. Dzieci mogą to robić. Nie musisz być formalnie wykształconym naukowcem, aby dokonywać wartościowych odkryć. Myślę, że każdy powinien zaszczepić w sobie miłość do eksploracji. Nasze życie zależy od kondycji planety, która nam sprzyja, powinniśmy więc szanować wszystkie występujące na niej formy życia.

Czego nauczyło panią podwodne życie?

Czymś, co naprawdę zrobiło na mnie wrażenie i zmieniło moje myślenie, było odkrycie, którego dokonałam podczas podwodnej ekspedycji Tektite. Do tamtego momentu, pomimo już ponad tysiąca godzin spędzonych na podwodnych badaniach, nie dostrzegałam tego. Otóż zaczęłam poznawać poszczególne osobniki ryb i widzieć ich twarze. Odkryłam, że nie ma dwóch takich samych ryb. Wszyscy mamy odciski palców i DNA, które są unikalne i tak jest również w ich przypadku. Dlatego po tym, co zobaczyłam podczas eksperymentu Tektite**, na zawsze zmieniło się moje podejście. Na przykład, przestałam jeść ryby!

** W 1970 roku w ramach eksperymentu Tektite II, Sylvia Earle stanęła na czele żeńskiego zespołu nurkowego, który spędził 2 tygodnie w podwodnej bazie na głębokości 15 metrów.

Co podtrzymuje w pani nadzieję?

W 2014 roku zaledwie około 3 proc. oceanów było objętych jakąś formą ochrony. Dziś chronionych jest około 8 proc. Naukowcy zgadzają się, że do 2030 roku musimy zabezpieczyć 30 proc., aby utrzymać system planetarny, który podtrzymuje życie na Ziemi. Dzięki wsparciu firmy Rolex, moja organizacja Mission Blue kontynuuje rozbudowę sieci Hope Spotów (dosł. Miejsc Nadziei), aby zapewnić osiągnięcie tego celu. To nasz priorytet. Od 2014 roku fala poparcia dla tej inicjatywy cały czas wzrasta, a nasza społeczność rozwija się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Rolex pomógł Mission Blue w założeniu już ponad 145 Hope Spotów.

Hope Spoty mają ten atut, że to społeczność danego regionu sama proponuje ich założenie, dla dobra własnego i oceanu. Często pomysł ochrony danego obszaru wychodzi od rządu centralnego, a następnie zaangażowanie lokalnej społeczności okazuje się wyzwaniem. Hope Spoty z definicji działają z inicjatywy społeczności lokalnej. Znacznie zwiększa to szanse na faktyczne podjęcie działań, ponieważ wielu "profesjonalnych" działaczy aktywnie poszukuje właśnie takich najlepszych do inwestowania i rozszerzania działań na rzecz ochrony oceanów miejsc. Mistrzowie tej dziedziny doskonale rozumieją lokalne uwarunkowania i to, jak należy się do nich odnieść w planach miejscowych władz. Podejmowanie lokalnych zobowiązań na rzecz ochrony przyrody jest kluczowe dla jej długoterminowego efektu.

Od 2014 roku dzięki wsparciu od Roleksa udało nam się również przeprowadzić wiele ekspedycji. Eksploracja jest podstawą wszystkich wypraw do Hope Spotów. W ramach programu ekspedycji nasi Mistrzowie, naukowcy i partnerzy mogą pokazywać jak wygląda ich praca w terenie. Ich opowieści inspirują ludzi do zadbania o te miejsca i podjęcia działań na rzecz ochrony tych cennych siedlisk.

...

Materiał pochodzi z CNN International.

Więcej o: