Około 100 km na północ od Barcelony, na wzgórzach bogatego regionu Katalonia, mieści się średniowieczna wioska Sant Romà de Sau. Do powstałego w XI wieku znajdującego się tam romańskiego kościoła udają się turyści, którzy mają okazję przekroczyć jego kamienne mury, przyglądać się zabytkowej dzwonnicy i podziwiać niemal tysiącletnią historię.
Takie obiekty oczywiście nie są czymś niezwykłym w tej części Europy, jednakże w tym przypadku wejście do wnętrza budowli nie było do tej pory takie proste. 61 lat temu Sant Romà de Sau i znajdujący się w niej kościół zostały zalane przez wody rzeki Ter, na której wybudowano tamę i utworzono zbiornik wodny mający dostarczać wodę do Barcelony i okolic.
Przy standardowym poziomie wody w zbiorniku Sau widać tylko czubek wieży starego wiejskiego kościoła. Deszcze w tej części Hiszpanii są dzisiaj jednak coraz rzadszym zjawiskiem, a cały budynek znajduje się dwadzieścia metrów od brzegu wody. Zbiornik wypełniony jest w niecałych 10 proc., a lato dopiero się zaczęło. - To najgorszy okres, jaki mieliśmy przez ostatnie 100 lat - powiedział Samuel Reyes, dyrektor Katalońskiej Agencji Wodnej, podczas mojej wizyty w tym regionie w ostatnim tygodniu.
Całą Hiszpanię dotyka coraz bardziej niepokojąca susza. Według AEMET, hiszpańskiej agencji meteorologiczej, w marcu w kraju spadło zaledwie 36 proc. średniej miesięcznej sumy opadów. W kwietniu temperatura w mieście Kordoba wzrosła do 38,8°C, czym pobiła krajowy rekord dla tego okresu w ciągu roku.
Region ten jest spichlerzem zarówno dla Hiszpanii, jak i reszty Europy. Dla tych, którzy uprawiają ziemię w pobliżu zbiornika Sau, brak deszczu i malejące zasoby wód gruntowych mają katastrofalne skutki. Wysuszone są dosłownie setki tysięcy hektarów ziemi, a pokrywające je uprawy - poważnie zagrożone.
Jeden z rolników Santi Caudevilla wyglądał na zaniepokojonego podczas naszej rozmowy na wyschniętym polu kukurydzy. Potrząsnął garścią suchego, kruszącego się ziarna. - Powinny być mleczne - powiedział. - Powinny już sięgać dotąd - kontynuował, wskazując na wysokość swojego pasa, a następnie na zahamowane uprawy wokół. - Ale mamy tylko to. Jeżeli w najbliższym tygodniu nie spadnie deszcz, plony będą zerowe.
W Berlinie, ponad 1500 kilometrów na północny wschód od zbiornika Sau, odbyła się w tym tygodniu konferencja klimatyczna - wstęp do tegorocznej edycji szczytu klimatycznego (COP28) i szansa na rozpoczęcie części istotnych rozmów, które będą tam kontynuowane. Annalena Baerbock, ministerka spraw zagranicznych Niemiec i członkini Partii Zielonych, ostrzegła, że wysiłki na rzecz złagodzenia kryzysu klimatycznego zawodzą, i wezwała do podjęcia konkretnych działań.
- Wszyscy wiemy, że nie wystarczy powiedzieć, że nie osiągamy naszych celów - zwróciła się do delegatów Baerbock. - Musimy powiedzieć, w jaki sposób chcemy zmienić kurs, aby w końcu wrócić na ścieżkę 1,5 stopnia.
Sekretarz Generalny ONZ António Guterres posunął się jeszcze dalej w swoim zdalnym przemówieniu, gdy powiedział, że narody świata muszą "przestać przymykać oczy".
W Katalonii takie słowa mogą brzmieć zarówno prawdziwie, jak i pusto. Marzec i kwiecień to zazwyczaj najbardziej deszczowe miesiące w roku, a brak wody ma katastrofalne skutki w całym regionie. - To sytuacja bez precedensu - powiedział nam Martí Costal, kierownik ds. wody w Joves Agricultors i Ramaders de Catalunya (JARC).
Poziomy zbiorników wodnych w całej Katalonii oscylują wokół 25 proc., czyli znacznie poniżej poziomów zwykle występujących o tej porze roku. Większość zbiorów pszenicy i jęczmienia na terenach, gdzie uprawa zależy od deszczu, będzie z pewnością spisana na straty, natomiast na obszarach nawadnianych będą one o połowę mniejsze - wyjaśnił Costal. - Jeśli w maju nie spadnie deszcz, czeka nas katastrofa - ostrzegł.
Wszelkie konkretne działania, które można podjąć tu, na miejscu, wyglądają niemal jak sceny z filmów science fiction. Aby ratować rodzime ryby, władze w zeszłym miesiącu zaczęły wyławiać je ze zbiornika i przenosić do innych akwenów. Warto zauważyć, że rozpoczęto również opróżnianie zbiornika, aby zapobiec zanieczyszczeniu pozostałej cennej wody przez szlam kryjący się na dnie tego niegdyś pojemnego akwenu. W innych miejscach budowane są zakłady odsalania wody, które mają pomóc w walce z narastającym kryzysem. Mieszkańcy pobliskiej wioski korzystają już wyłącznie z wody dostarczanej ciężarówkami. Powiedzieli nam, że nawet nie pamiętają, kiedy ostatnio padał deszcz.
Samuel Reyes uważa, że pomimo najszczerszych starań różnych instytucji ludzie mieszkający w Hiszpanii mogą wkrótce być zmuszeni do diametralnej zmiany sposobu życia. - Czasami zastanawiam się nad możliwościami tego regionu - powiedział. - Czy jest to kraj, w którym jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wzrostem liczby obywateli, turystów, rolników, rozbudową przemysłu, rolnictwa? A może powinniśmy się zatrzymać?
Obserwując zabudowania niegdyś zatopionej wioski Sant Romà de Sau, w której wieża kościoła dumnie pręży się w ostrym słońcu, trudno oprzeć się wrażeniu, że być może jesteśmy bliżej tego momentu, niż niejeden jest gotów uwierzyć.