Politechnika Warszawska zakończyła współpracę z chińskim Instytutem Konfucjusza - czytamy w krótkim komunikacie uczelni. Kryje się jednak za nim jedna z ważnych zmian dotyczących szkolnictwa wyższego. Wcześniej podobną decyzję ogłosiło bowiem kilka innych uczelni. Dlaczego?
Instytut Konfucjusza nie działa już zarówno na Uniwersytecie Jagiellońskim, jak i w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu oraz Opolu. Funkcjonuje za to w wielu innych miastach i krajach - łącznie instytutów na całym świecie jest ok. 500. Jego zadaniem jest promowania chińskiej kultury i języka. Za wykładowców płaci chiński rząd, za budynek i personel polskie uczelnie. Wszystko to przez długi czas zdawało się nie wzbudzać żadnych kontrowersji. Aż do czasu doniesień ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec, które nagle zaczęły ograniczać współpracę z Instytutem. Niemieccy akademicy zaczęli opowiadać się za zatrzymaniem wpływu Chin na europejskie szkolnictwo wyższe. W Polsce przed IK w 2015 roku ostrzegali już sami studenci. Twierdzili, że to instytucja propagandowa, a nawet zagrażająca swobodom obywatelskim.
W czerwcu 2022 roku oskarżenia o szerzenie chińskiej propagandy, a nawet działania szpiegowskie, wysunęły władze Finlandii. Uniwersytet Helsiński współpracował z Instytutem od roku 2007. Jednak po tym, jak okazało się, że chińscy wykładowcy unikają tematów niewygodnych dla chińskich władz, takich jak masakra na placu Tiananmen, wątpliwości zaczęły narastać. Pogłębiły je próby storpedowania debaty na temat Tybetu.
Z Instytutem współpracę zerwały też Dania, Szwecja, Norwegia, Belgia oraz Wielka Brytania. Wszędzie padały te same argumenty - że jest wykorzystywany przez władze Chin do kształtowania opinii publicznej. Od Instytutu Konfucjusza odwracają się też Stany Zjednoczone, które jeszcze w roku 2017 na swoim terytorium miały 100 tego typu placówek. Gdy pojawiła się krytyka, spora część placówek zniknęła, szczególnie te przy uczelniach renomowanych. Jak donoszą amerykańskie media, zdarza się jednak, że Instytut wraca - ale już pod inną nazwą. Decyzję o znaczącym ograniczeniu współpracy podjęła też Japonia. Świat, jak widać, chce ograniczyć chińskie wpływy.