Tarcza antykryzysowa to pakiet ustaw, które zaproponował rząd w zeszłym tygodniu. Odpowiednie regulacje mają być kołem ratunkowym dla firm, które popadną w tarapaty w związku z globalną pandemią koronawirusa. Jedną z nowych propozycji poznaliśmy w sobotę, a ogłosił ją prezydent. Andrzej Duda poinformował, że zwolnieni z płacenia składek ZUS przez trzy miesiące będą wszyscy samozatrudnieni, mikroprzedsiębiorcy, jeśli ich przychody spadły o więcej niż 50 proc. w stosunku do lutego. - Pracownicy nie stracą składek, bo będą one pokryte za pracodawców na rzecz pracowników przez FGŚP - napisał na Twitterze prezes PFR Paweł Borys. Według wyliczeń prezydenta koszt tych rozwiązań wyniesie 13 miliardów złotych.
Ulga realnie mogłaby zacząć obowiązywać w kwietniu, gdy znane już będą przychody firm za marzec. Przedsiębiorca Wojciech Warski zwraca uwagę na to, że z pomocy może skorzystać duża grupa osób, bo tylko tzw. samozatrudnionych jest w Polsce około dwóch milionów. - Do tego dochodzi rzesza 3,7 mln osób zatrudnionych w tym segmencie "mikro". Jest to wiec łącznie duża grupa odbiorców, ale o niskich składkach i zarobkach, wnosząca w związku z tym do przypisu składek tylko ok. 35 proc. kwoty. Trudno oszacować, jak wielka będzie skala osób uprawnionych, przyjmijmy, że połowa, w związku z tym szacunek kosztów opiewający na 13 mld zł miesięcznie wydaje się znacznie zawyżony (całość przypisu to 25 mld zł) - uważa Wojciech Warski z Team Europe.
Po informacji z Pałacu Prezydenckiego nieco więcej faktów na temat proponowanych zmian podał Bartosz Marczuk wiceprezes PFR. "Uporządkujmy najnowsze ustalenia dotyczące pomocy firmom: Samozatrudnieni bez pracowników ze spadkiem obrotów otrzymają: dwa tys. wsparcia netto + nie zapłacą przez trzy miesiące ZUS. Mikrofirmy, które mają od jednego do dziewięciu pracowników (nawet bez spadku obrotów): w ogóle bez składek do ZUS przez trzy miesiące - napisał Marczuk na Twitterze.
- Można rozumieć obawy rządzących o los tej grupy, ale znów widać reklamiarski sposób "sprzedawania" wysiłków rządu i wysokiego szacowania kosztów, który zapewne ma uzasadnić, dlaczego propozycja nie jest hojniejsza i skierowana też do innych przedsiębiorców i z użyciem innych narzędzi, np. rekompensat strat poniesionych przez biznes w wyniku (koniecznego) działania władz publicznych w obliczu epidemii - skomentował nowe propozycje Wojciech Warski.
Według rządu całkowita wartość tzw. tarczy antykryzysowej została oszacowana wstępnie na 212 mld zł. Ekonomiści zwracają uwagę, że około 66 miliardów złotych z owych 212 można uznać za realny zastrzyk pieniędzy z budżetu państwa. Cały pakiet antykryzysowy ma składać się z pięciu części: filaru osłonowego dla pracowników, gwarancji kredytowych, wsparcia dla służby zdrowia, filaru kapitałowego i inwestycji publicznych. Najważniejszy ma być pakiet ochrony miejsc pracy. Według premiera to największy pakiet wsparcia w Europie, z czym nie zgadza się Wojciech Warski
- W porównaniu do kosztów wsparcia w krajach zachodnich, gdzie liczone jest na poziomie 10-15 proc. PKB tych krajów, propozycje kilkudziesięciu miliardów (bo oczywiście nie propagandowych 212 mld) wyglądają mniej niż skromnie. Przy tym propozycja dopłat do wynagrodzeń wydaje się jako szybka pomoc totalnie nietrafiona w kontekście biurokracji, która ma jej towarzyszyć - twierdzi Warski.