Tarcza antykryzysowa jak kula u nogi? "Pracownik przykuty do pracodawcy na 10 miesięcy"

Tarcza antykryzysowa ma zachęcić pracodawców do utrzymywania miejsc pracy. Zapisy, które znalazły się w ustawie, narzucają jednak spore ograniczenia. "Dofinansowanie przykuje pracownika do pracodawcy" - twierdzi ekonomista Rafał Mundry.

Tarcza antykryzysowa ma osłonić pracodawców i pracowników przed skutkami epidemii koronawirusa. Przepisy przyjęte przez rząd dają właścicielom firm wiele możliwości zmniejszenia obciążeń finansowych.

Przedsiębiorcy, którzy skorzystają z tarczy, nie będą mogli zwalniać pracowników

Jedną z nich jest możliwość uzyskania dopłaty do pensji. Przedstawiciele branży szczególnie narażonych na straty są zachęcani, by miejsca pracy zachowywać. Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, zachęca do takiego działania, tłumacząc, że jest ono tańsze.

Zobacz wideo Dlaczego zwolnienia z ZUS nie obejmą dużych firm? Wyjaśnia gość programu 'Studio Biznes' - Gertruda Ucińska

Państwo zobowiązuje się bowiem dopłacić 40 proc. do pensji. Podkreślić trzeba, że dopłata nie może przekroczyć 40 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Okazuje się jednak, że wiąże się to ze sporymi ograniczeniami.

Skorzystanie z dofinansowania 40 proc. pensji przykuje pracownika do pracodawcy na 8 lub 10 miesięcy

- stwierdza ekonomista Rafał Mundry.

W tarczy antykryzysowej znajduje się bowiem zapis, który tę kwestię reguluje.

"Przedsiębiorca, który na podstawie umowy o wypłatę świadczeń otrzymał z Funduszu środki na rzecz ochrony miejsc pracy, nie może wypowiedzieć umowy o pracę z przyczyn niedotyczących pracownika w okresie lub w okresach pobierania przez pracownika świadczeń finansowanych z Funduszu oraz w okresie lub w okresach przypadających bezpośrednio po okresie lub okresach pobierania świadczeń finansowanych, nie dłużej jednak niż przez łączny okres ich pobierania (tj. max. 3 miesiące). - czytamy w ustawie, do której odsyłają przepisy tarczy.

Pracodawca, który skorzysta z dopłat do pracodawcy, długo się z nim nie pożegna

Co to oznacza w praktyce? Najpierw pracownik będzie zatrudniony przez trzy miesiące, za które pracodawca otrzyma dopłatę. Przez kolejne trzy miesiące będzie zobowiązany utrzymać miejsce pracy - płacąc już pełną pensję. To daje okres pół roku. Później nastąpi okres, w którym można wręczyć wypowiedzenie - kolejny miesiąc. Samo wypowiedzenie może potrwać - w zależności od stażu pracy - od jednego do trzech miesięcy. Łączny okres, w którym pracodawca nie będzie mógł rozstać się z pracownikiem wyniesie więc od 8 do 10 miesięcy - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Rafał Mundry.

Dla kogo dopłata do pracownika? Tarcza antykryzysowa nie ochroni każdego

Pracodawcy mogą uzyskać dopłaty do pracowników jeśli ich firma doznaje przestoju ekonomicznego. Pracownik nie może wtedy świadczyć pracy, ale pozostaje w gotowości do jej wykonywania.

Pracodawca musi wypłacić pracownikowi, który znajduje się na przestoju, wynagrodzenie wynoszące nie mniej niż 50 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę. - W przypadku przestoju ekonomicznego maksymalna kwota dofinansowania (z FGŚP) na pracownika wyniesie 1.533,09 zł (brutto) - czytamy w komunikacie Ministerstwa Pracy.

Jeśli pracodawca zdecyduje się obniżyć wymiar czasu pracy pracownika ma wtedy prawo dotacji w wysokości 2.452,27 zł (brutto). Przedsiębiorca może obniżyć wymiar czasu pracy o 20 proc., nie więcej niż do 0,5 etatu. 

Więcej o: