Wicepremier Jarosław Gowin brał udział w środę w telekonferencji z prezydentami miast zrzeszonych w Związku Miast Polskich. Dziennikarze TVN24 i tvn24.pl poznali treść wypowiedzi polityka.
Gowin mówił m.in., że szczyt zakażeń w Polsce może przypaść na przełom maja i czerwca. Stwierdził również, że "jeżeli te prognozy się będą potwierdzały, to w ciągu najbliższych dni musi zapaść decyzja o tym, że wybory 10 maja są po prostu niemożliwe". Nie wykluczył, że epidemia potrwa do jesieni lub jesienią powróci, w związku z czym, jego zdaniem wybory nie powinny odbyć się również w tym terminie.
Wicepremier wykluczył możliwość wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, dzięki któremu zgodnie z konstytucją można byłoby przesunąć termin wyborów. Prawo w takiej sytuacji pozwalałoby bowiem domagać się od państwa odszkodowania w przypadku strat majątkowych. - Być może polski budżet stać jest na to przez jeden, dwa, może trzy miesiące. Ale na pewno nie dłużej - powiedział Jarosław Gowin.
- W stanie klęski żywiołowej nie ma "co łaska". Każdemu obywatelowi, który poniósł stratę majątkową, należy się prawo do odszkodowania - tłumaczył w opublikowanej w sobotę rozmowie z "Super Expressem" konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.
- To olbrzymie obciążenie finansowe dla państwa, bo w obecnej sytuacji stan klęski żywiołowej należałoby wprowadzić nie w jednym regionie czy województwie, ale na terenie całego kraju. Prawo do roszczeń miałyby więc miliony Polaków. Koszty byłyby więc dużo wyższe niż to, co w pakiecie antykryzysowym się dziś planuje - dodał.
Grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości złożyła w Sejmie pod koniec marca projekt ustawy, który w majowych wyborach prezydenckich ze względu na epidemię koronawirusa wprowadziłby głosowanie korespondencyjne.
Organizacji wyborów w tym terminie sprzeciwia się Gowin, proponując zmianę w konstytucji, polegającej na przedłużeniu kadencji Andrzeja Dudy o dwa lata. Po dwóch latach miałyby odbyć się wybory, a Andrzej Duda nie mógłby już w nich startować.