Szef ZZ Pracowników Poczty: Poczta Polska znalazła się w oku cyklonu konfliktu politycznego. Jest mi przykro

- Oczywiście ktoś by mógł powiedzieć, że zarząd Poczty Polskiej miał wybór, mógł odmówić rządowi. Tylko od razu musieliby pisać rezygnacje ze stanowisk. Władza w końcu wygeneruje taki zarząd, który powie, że zrobi. I zrobi - opisuje w rozmowie z next.gazeta.pl o ogranizacji wyborów korespondecyjnych Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Mikołaj Fidziński, next.gazeta.pl: W pańskiej opinii, z punktu widzenia pocztowca, wybory korespondencyjne dla wszystkich Polaków są wykonalne? 

Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty: Musielibyśmy zacząć od sytuacji prawnej. Ustawa jest procedowana w Senacie, nie ma podpisu prezydenta, nie została opublikowana...

Tak naprawdę rozmawiamy więc, na dwa tygodnie przed datą wyborów, wyłącznie o pewnej koncepcji.

Tak, teoretycznej koncepcji. Poczta Polska zaczęła przygotowania do całej operacji na podstawie pisma premiera Morawieckiego.

Doręczenie 30 mln przesyłek nierejestrowanych nie jest zadaniem, które przekracza możliwości Poczty. Jest jednak oczywiście kilka momentów ryzykownych i utrudnień, z którymi spotkają się pracownicy. To np. sytuacja braku skrzynek. W większym stopniu to dotyczy wsi. Albo osiedli zamkniętych, gdzie czasem są problemy, żeby w ogóle wejść.

Widziałem niedawno w telewizji relację osoby, która przez 35 lat nie ma skrzynki, a właśnie dostała ulotkę, że musi ją mieć, bo grozi jej zgodnie z Prawem pocztowym do 10 tys. zł grzywny. Ale nie słyszałem nigdy, żeby ktokolwiek taką karę dostał.

Listonosze napotykają też problem uszkodzonych skrzynek. 

Takich prozaicznych, a jednocześnie praktycznych problemów, jest pewnie mnóstwo.

Zarząd Poczty Polskiej zorganizował telekonferencję z kilkudziesięcioma związkowcami z całej Polski i padło wiele takich pytań czy wątpliwości. Cały czas domagamy się i oczekujemy od naszych przełożonych szczegółowych wytycznych i wskazówek, jak zachować się w określonych sytuacjach, np. uszkodzonej skrzynki, braku skrzynki, czy pakiet należy dostarczyć do mieszkania osoby objętej kwarantanną, czy wrzucić do skrzynki. To pomoże uniknąć błędów po stronie pracowników w jak najlepszym wykonaniu tej usługi.

A z tego co wiem, listonosze nie zawsze wiedzą też, że ktoś jest na kwarantannie.

My mamy oczywiście, jako firma, dostęp do bazy Ministerstwa Zdrowia. Ale ona jest stale aktualizowana i listonosz nie zawsze ma aktualną wiedzę. Bardzo wielu listonoszy spotkało się z sytuacją, że np. dostarczali przesyłkę i klient nagle mówi "a tak przy okazji, to my jesteśmy na kwarantannie".

Pewnie nagle szok.

Na szczęście jak ktoś jest na kwarantannie, to nie znaczy od razu, że jest chory. Ale stanowi potencjalne zagrożenie. Listonosz martwieje i zastanawia się, jaki miał kontakt z daną osobą - czy dotykał go ręką, czy dawał długopis do podpisu itd. Są też sytuacje, w których sam klient dzwoni do listonosza lub urzędu pocztowego i informuje, że przez 14 dni będzie na kwarantannie. Takim postawom można tylko przyklasnąć.

A wracając do naszych wątpliwości co do doręczania pakietów wyborczych - co np. z osobami z niepełnosprawnościami, które nie mogą się same poruszać? Przecież taka osoba do skrzynki pocztowej na wózku nie podjedzie - trzeba zapukać do mieszkania. 

Zresztą listonosze, którzy długie lata pracują w jakimś rejonie, dużo wiedzą o swoich klientach - oczywiście w sensie pozytywnym. Dla wielu osób samotnych są jednym z nielicznych kontaktów, często kupują im bułki, lekarstwa, gazety, załatwiają za nich opłaty - w ramach normalnych, ludzkich odruchów. Ale to działa też w drugą stronę - często jak listonosz wypłaci emeryturę, to emerytka wygląda potem z okna i patrzy, czy on przejdzie bezpiecznie do kolejnej klatki. Czyli są poniekąd też przez klientów chronieni, bo trochę napadów rabunkowych na listonoszy wciąż mamy. Takich relacji nie regulują żadne przepisy ani procedury.

Czy listonosze mają obawy o swoje bezpieczeństwo? Czy za pomoc w przeprowadzeniu wyborów będą mogli liczyć na dodatkowe pieniądze? 

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo pracowników, to mamy zapewnienie władz spółki, że żadnych środków ochrony nie zabraknie. 

Zapewniono nas także, że pracownicy zostaną "godziwie" wynagrodzeni, choć każdy może oczywiście to określenie inaczej rozumieć. Wyjaśniono jednak, że konkretnych kwot nie można jeszcze zakomunikować - będzie można to zrobić dopiero, gdy podpisana zostanie stosowna umowa z Ministerstwem Aktywów Państwowych na wykonanie tej usługi. Poczta Polska przedstawiła swoją kalkulację kosztów przeprowadzenia całej operacji, ale pozycja spółki w tych "negocjacjach" jest oczywiście słabsza.

A może na sprawę należy spojrzeć inaczej - że Pocztę spotyka niezwykły zaszczyt, bo uczestniczy w historycznym wyzwaniu.

Możemy bić w dzwony, że oto Poczta Polska spełnia ważne zadanie z punktu widzenia państwa. Tak naprawdę to jedyny podmiot na rynku który jest w stanie takie zadanie wykonać. Ale wydaje mi się, że należy traktować to bardziej jako usługę, bo tak naprawdę Poczta na zlecenie rządu ma wykonać określoną usługę - doręczyć pakiety wyborcze do mieszkańców, z mieszkań osób objętych kwarantanną dostarczyć je do komisji wyborczych.

Ostatnio pojawił się problem związany ze spisami wyborców. Patrzyłem ze zdumieniem na maila z żądaniem od samorządów przekazania danych o wyborcach, z podpisem "Poczta Polska", wysłanego w nocy. Nie wpadłbym na to.

Słabo wyszło.

Ale w innych warunkach do takiego błędu by pewnie nie doszło. Zresztą logicznym jest, że jeżeli Poczta nie otrzyma tych spisów, to nie będzie w stanie wykonać zleconej jej przez rząd usługi. Listonosz weźmie jakąś liczbę pakietów i będzie je rozrzucał wszędzie, gdzie się da?

Prozaiczna sprawa - listonosz musi wiedzieć, ile pakietów wrzucić do konkretnej skrzynki.

To oczywiste... Widać jasno, że Poczta Polska znalazła się w oku cyklonu wielkiego konfliktu politycznego. Z sondaży wynika, że większość obywateli jest przeciwko wyborom korespondencyjnym. Jest mi bardzo przykro, że Poczta będzie z nimi nieuchronnie kojarzona. To mogą być nie tylko straty wizerunkowe, ale i ekonomiczne, trudne do precyzyjnego oszacowania.

Że oto według niektórych listonosze będą pomagać rozmontowywać demokrację?

Chodzi też o to, że nam jako Poczcie Polskiej szalenie zależy na zaufaniu klientów. Jeśli do doręczania pakietów "rzucimy" wielu ludzi - to ma być listonosz i druga osoba, 40-50 tys. osób - to oczywiście pozostali będą wykonywali swoje zadania, ale pewnie trzeba będzie dokonywać wyborów w kwestii realizacji pewnych usług.

Wyobrażam sobie klienta, który będzie chciał coś kupić w e-sklepie i zobaczy komunikat, że Poczta w określonych dniach ma inne zadania i nie będzie doręczać przesyłek. Przecież to bardzo konkurencyjny rynek. Klient, którego raz zawiedziemy, drugi raz pięć razy się zastanowi, czy skorzystać z usług Poczty. 

De facto przez tydzień przed datą wyborów Poczta Polska będzie zwolniona z innych obowiązków. Priorytetem ma być obsługa wyborów. Czy można obawiać się, że np. część emerytów i rencistów nie dostanie na czas świadczeń?

To, że Poczta Polska będzie zwolniona ze świadczenia innych usług nie oznacza, że zaprzestanie ich świadczenia. Listonosze sobie nie wyobrażają, jak mogliby powiedzieć emerytce - z którą czasem już się zaprzyjaźnili - "pani Marysiu, ja teraz roznoszę pakiety, nie będzie wypłaty emerytury". Jako Poczta Polska nie możemy pozwolić sobie na zawieszenie działalności, bo zawiedlibyśmy zaufanie naszych klientów dla których pracujemy i z których opłat za świadczone usługi żyjemy. A wypłacić świadczenia musimy na czas, bo zobowiązują nas do tego zarówno umowy z firmami, które nam to zleciły, jak i szacunek do klienta.

Czyli co, listonosze będą pracować od bladego świtu do ciemnej nocy?

Nie. Podnieśliśmy ten problem na jednym ze spotkań i od zarządu usłyszeliśmy, że zostanie on rozwiązany ku zadowoleniu emerytów i rencistów. Nie będzie sytuacji, która by nas skompromitowała i wywołała społeczną burzę.  

Wykluwa mi się taka myśl, że na dwa tygodnie przed datą wyborów i na tydzień przed początkiem operacji roznoszenia pakietów wyborczych, sam pocztowiec z długoletnim doświadczeniem ma wiele pytań, na które nie zna odpowiedzi.

Oczywiście ktoś by mógł powiedzieć, że zarząd miał wybór, mógł odmówić rządowi. Tylko od razu musieliby pisać rezygnacje ze stanowisk. Władza w końcu wygeneruje taki zarząd, który powie, że zrobi. I zrobi. Po raz pierwszy w historii nasza spółka w tak dużym zakresie zaangażowana została w proces wyborczy.

Wybory korespondencyjne to pewnie rozwiązanie przyszłościowe i mam nadzieję, że nasza firma będzie w nie angażowana. Mam jednak nadzieję, że w nieco w normalniejszych warunkach.

Zobacz wideo Debata prezydencka. Wolne odpowiedzi
Więcej o: