Jak informuje LPP, "nowa rzeczywistość handlowa" po otwarciu centrów handlowych będzie odbiegać od tej, jaką znamy sprzed ogłoszenia pandemii. "Zakupy w rękawiczkach, maseczkach i przyłbicach i wiele innych obostrzeń dotyczących bezpieczeństwa wpłyną znacząco na komfort i psychologię zakupów, zniechęcając do nich klientów" - przekonuje spółka. Warunki, przy których sklepy w centrach handlowych będą mogły być otwarte od 4 maja, to m.in. limit klientów w sklepach, konieczność utrzymania odległości pomiędzy klientami czy daleko idące zasady dezynfekcji (m.in. przymierzalni po każdym kliencie).
LPP przewiduje, że klienci jeszcze długo nie będą robić zakupów w sklepach stacjonarnych tak chętnie jak przed wybuchem epidemii. Gdańska spółka prognozuje, że przychody w sklepach stacjonarnych prawdopodobnie nie przekroczą nawet 30 proc. zeszłorocznych poziomów w porównywalnych okresach.
Podobne obawy kilka dni temu w rozmowie z wnp.pl wyrażał prezes LPP Marek Piechocki.
W pierwszym miesiącu od powrotu do działalności szacujemy 20 proc. przychodów z zeszłego roku. To oznacza, że tak naprawdę otwarcie sklepów będzie generować straty. Wzrosną koszty związane z ich działalnością, wrócą czynsze, potrzebny będzie personel, przy tak niskich przychodach oznacza to dodatkowe straty przez pewien czas
- mówił Piechocki.
Spółka chce więc ciąć koszty, renegocjując warunki najmu w galeriach handlowych. Właśnie poinformowała, że planuje odstąpić od umów dotyczących aż 29,5 proc. najmowanej powierzchni w Polsce.
Czy to oznacza, że z wielu galerii znikną sklepy Reserved, House, Cropp, Mohito czy Sinsay? Wydaje się, że w pewien sposób LPP chce swoją groźbą wypowiedzenia umów wymusić na galeriach handlowych obniżenie stawek za najem. Bądź co bądź jest jednak bardzo ważnym najemcą powierzchni handlowych w galeriach. Utrata takiego klienta byłaby zapewne mocno nie na rękę zarządcom centrów.
Brak dostosowania wysokości czynszów do obecnej sytuacji galerii handlowych oznaczałyby konieczność zamykania sklepów, a tym samym zwolnień pracowników, a tego za wszelką cenę staramy się uniknąć. Od kilku tygodni głośno mówimy o tragicznej sytuacji całego sektora handlu i usług. Jeśli chcemy obronić miejsca pracy, musimy jak najszybciej dostosować warunki prowadzenia działalności handlowej, w tym w szczególności kosztów najmu, do nowej rzeczywistości. Każdy dzień zwłoki w tej sprawie zwiększa ryzyko gigantycznej fali zwolnień
- mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes zarządu LPP. Nie pozostawia wątpliwości - jeśli właściciele galerii handlowych nie dokonają weryfikacji sposobu rozliczania kosztów najmu, gdańska spółka zmuszona będzie zlikwidować sklepy. - Wciąż jednak wierzymy, że w oparciu o konstruktywny dialog z centrami handlowymi uda nam się wypracować rozwiązania uczciwe dla obu stron - dodaje Łoboda.
Łoboda zapowiedział także, że jeżeli do 4 maja nie uda się renegocjować umów najmu z galeriami, to znajdujące się w nich sklepy marek LPP pozostaną zamknięte.