Podczas czwartkowej rozmowy z Radiem Kraków wiceminister rozwoju oznajmił, że głośno zapowiadany bon turystyczny ma trafić do Polaków już w te wakacje. Pojawiły się jednak wątpliwości co do tego, czy skorzysta z niego planowana liczba siedmiu milionów obywateli.
Rządowe plany zakładają, że bon turystyczny otrzymają osoby, które są zatrudnione na umowę o pracę, zaś ich miesięczne zarobki nie przekraczają kwoty 5200 złotych brutto. Środki miały pośrednio wpłynąć na poprawę sytuacji w branży turystycznej, która wskutek sytuacji epidemiologicznej bardzo mocno ucierpiała.
Projekt zakłada, że z kwoty 90 procent z całkowitej kwoty bonu dokładać ma rząd, natomiast pozostałe 10% ma dobrowolnie od siebie dokładać pracodawca. Ministerstwo Rozwoju wielokrotnie informowało o takich zasadach wypłat bonu, ale w ostatnim czasie sytuacja zaczęło się nieco komplikować.
Rzekomo planowane zmiany rządu mają dotyczyć wysokości, od jakiego osoba może zostać zakwalifikowana do wypłaty bonu. Obecnie rozważa się jej obniżenie do kwoty 4 tysięcy złotych brutto, co byłoby sprzeczne z informacjami, jakie wcześniej podawała wicepremier Jadwiga Emilewicz. Co więcej, bon miałby być czasową formą pomocy.
W rozmowie z Radiem Kraków Gut-Mostowy zdradził, jak obecnie wyglądają prace nad przyjęciem projektu. - Od rana do wieczora codziennie pracujemy. Zmienia się koncepcja. Mogę zadeklarować, że bon turystyczny na 90 procent będzie przedstawiony w najbliższych dniach. W stosunku do wcześniejszych doniesień dotyczących grupy beneficjentów i jego realizacji, jest to wielkie wyzwanie. W ciągu kilku tygodni do kilku milionów osób trafi takie uprawnienie. To wielkie wyzwanie. W ciągu najbliższych dni będzie ostateczna wersja. Ogłoszą to jednak zapewne inne osoby - powiedział.
Wiceminister rozwoju nie był jednak w stanie wskazać konkretnej daty, w której bony trafią do Polaków. Argumentował to "ciągle zmieniającymi się wersjami". Gut-Mostowski dodał również, że niemożliwym jest, aby pomoc dotarła do wszystkich obywateli.