Niskie stopy oznaczają tanie kredyty, czyli łatwy dostęp do pieniądza dla przedsiębiorców i ludzi kupujących domy czy samochody. Ale zdaniem wielu komentatorów, np. redakcji "New York Timesa", to za mało. "Wątpliwe, czy decyzja Fed zmniejszy bezrobocie i zwiększy wzrost" - napisał "NYT" w środowym komentarzu.
Firmy często nie narzekają na brak gotówki, mają jej nawet w nadmiarze, bo - ze względu na stagnację gospodarki i słaby popyt na ich produkty - wstrzymały inwestycje, działają na pół gwizdka i zwolniły część pracowników. Bezrobotni nie mają pieniędzy, żeby wydawać. Zatrudnieni boją się bezrobocia, więc też niewiele kupują. I błędne koło się zamyka.
Czy szef banku centralnego Ben Bernanke może zrobić coś więcej? W zeszłym roku wpompował do gospodarki 2,3 bln dol., za które skupował obligacje i derywaty hipoteczne (czyli papiery pochodne od kredytów). Ale jak sam przyznał we wtorkowym oświadczeniu, że efekty są słabsze niż oczekiwano. W czerwcu Fed wyjaśniał mizerny wzrost (w tempie 0,8 proc. rocznie) czynnikami zewnętrznymi, jak tsunami i awaria atomowa w Japonii. We wtorek przyznał, że tylko częściowo tłumaczą one słabość amerykańskiej gospodarki. Ta ponura konstatacja - o wewnętrznej słabości Ameryki - przyczyniła się zapewne do kolejnego dnia ostrej wyprzedaży na giełdzie na początku notowań w środę (indeksy spadały o blisko 3 proc.).
Zdaniem niektórych komentatorów Bernanke gotów jest zaryzykować trzeci zastrzyk gotówki (rzędu kilkuset miliardów), mimo iż jego polityka wywołuje protesty w radzie banku. Trzech jej członków było przeciw obietnicy zamrożenia stóp procentowych aż na dwa lata. Chcieli oni, żeby w komunikacie użyć tradycyjnego, mglistego określenia "na dłuższy okres" (co interpretowano zwykle jako kilka miesięcy). "To zasmucające, że członkowie rady uważają inflację za większą groźbę niż dalsze osłabienie gospodarki" - napisał "NYT".
Dziennik ten, znany z lewicowych poglądów na gospodarkę, uważa, że należy nawet rozważyć opodatkowanie rezerw gotówkowych będących w posiadaniu banków, by w ten sposób zmusić je do pożyczenia pieniędzy klientom. Być może w połączeniu z kolejnym zastrzykiem kilkuset miliardów istotnie wywołałoby to inflację na poziomie 4 proc., ale, zdaniem gazety, ułatwiłaby ona spłatę długów.
- Bernanke ma skórę grubą jak słoń i podejmując decyzje, nie będzie się oglądał na krytyków - mówił portalowi Bloomberg profesor Randall Kroszner z University of Chicago, który zasiadał w radzie banku w latach 2006-09.
Dodatkowym efektem decyzji Fed jest spadek kosztów obsługi zaciąganych przez Amerykę długów - oprocentowanie dziesięcioletnich obligacji wynosiło wczoraj 2,15 proc. (za papiery tego samego typu rządy Hiszpanii i Włoch oferują po prawie 5 proc.). Jest ono rekordowo niskie, choć przecież w piątek agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła USA ocenę wiarygodności kredytowej z maksymalnego poziomu AAA do AA+.