Cydr stanie się w Polsce przebojem? Na przeszkodzie przepisy

W jabłkowej potędze, jaką jest Polska, nie można produkować cydru - popularnego napoju z jabłek. Wszystko przez absurdalne i zniechęcające przepisy

Cydr, czyli napój niskoalkoholowy na bazie jabłek, popularny jest zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i w północnej części Francji i Hiszpanii. Coraz większą popularność zdobywa także w Austrii, Niemczech i krajach bałtyckich. Polska też ma pewne tradycje produkcji cydru, zwanego u nas, podobnie jak ciasto, jabłecznikiem, ale w czasach PRL ta tradycja została zrujnowana przez masową produkcję podłych alkoholi zwanych jabolami. Dziś coraz więcej osób chciałoby wznowić produkcję szlachetnego cydru - ale napotykają liczne biurokratyczne bariery.

Teoretycznie każda osoba posiadająca co najmniej 1-hektarowy sad może zostać producentem cydru (do 10 tys. litrów rocznie). Dopuszcza to uchwalona przed rokiem ustawa o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, która zajmuje się głównie winem (do niedawna nie było w Polsce przepisów umożliwiających produkcję wina), ale która przy okazji ułatwiła wpis do rejestru przedsiębiorcom chcącym produkować cydr. Istotą tej "cydrowej" regulacji było stworzenie - wzorem krajów zachodnich - mniej sformalizowanych sposobów produkcji lekkiego alkoholu (właśnie cydr, perry, czyli napój z gruszek, inne wina owocowe) przez lokalnych sadowników, tak by powstały produkty regionalne. Zwłaszcza tam, gdzie na większą skalę uprawia się jabłka, np. w rejonie Grójca, w Łódzkiem, dolinie dolnej Wisły czy na Dolnym Śląsku.

Teoria swoje, praktyka swoje

To, co piękne w teorii, nie przełożyło się jednak na praktykę. Z przepisu zezwalającego na lokalną produkcję cydru skorzystały do tej pory w Polsce... dwie osoby. Bo wraz z ułatwieniami wprowadzonymi przez Ministerstwo Rolnictwa nie poszły zmiany w innych ustawach. - O ile w przypadku winiarzy zniesiono bądź zminimalizowano szereg biurokratycznych obowiązków, sadownikom pozostawiono np. obowiązek rejestracji zakładu przez sanepid, co jest niezwykle skomplikowane i kosztowne dla małego wytwórcy - mówi Tomasz Porowski, jeden z przedsiębiorców, który zdecydował się produkować cydr. Wraz ze wspólnikiem w grudniu 2011 r. nastawili fermentację 20 tys. litrów jabłecznika, chcą wprowadzić w czerwcu napój na rynek.

Najpierw będą musieli na cydr nałożyć banderolę. Choć bowiem pod względem ilości alkoholu cydrowi bliżej jest do piwa (sprzedawanego bez banderoli), obłożony jest akcyzą, która wynosi tyle samo, ile akcyza wina. Sparzyły się na tym Browary Regionalne Łomża, które wprowadziły na rynek cydr pod nazwą Shade Cider, ale musiały go wycofać, bo urząd celny zabronił go sprzedawać. W polskich restauracjach znaleźć można cydry z importu, a od niedawna także cydr Lajk, którego produkcję podłódzkim zakładom Plus H2O Drinki (mają też własne cydry) zleca firma Klin Business.

Lokalny przedsiębiorca ma kłopot, gdyż zgodnie z ustawą o podatku akcyzowym nie jest jasne, czy może zlecić rozlew i nałożenie banderoli zakładom, które mają linie rozlewcze i stosowne zezwolenia. - Organy celne stoją na stanowisku, że najlepiej by było, gdybym cydr rozlał sam i sam nałożył banderole, co niezwykle podraża proces produkcji, bo zgodnie z przepisami nie mogę ich nikomu przekazać - mówi Porowski. Ale już sprzedać samemu, na miejscu, wyprodukowanego we własnym gospodarstwie cydru - jak to się robi np. w Anglii - nie można. Na to trzeba mieć drogą koncesję na obrót detaliczny alkoholem, taką samą, jaką musi mieć np. supermarket.

Blokują inne przepisy

Z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które pilotowało ustawę o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich nie udało nam się uzyskać oficjalnego komentarza, dlaczego ustawodawca pozostawił producentom jabłecznika tak wiele barier. - My ułatwiliśmy tym producentom wpis do rejestru. To, co ich blokuje, to inne przepisy, niebędące w gestii Ministerstwa Rolnictwa - mówi jeden z urzędników znający sprawę.

Dodaje jednak, że gdyby nawet w przepisach znalazły się takie ułatwienia dla sadowników, jakie uzyskali winiarze, nie musiałoby to oznaczać gwałtownego rozwoju lokalnej produkcji cydru. - Winiarze gronowi dostali wszystko i co? W Agencji Rynku Rolnego zarejestrowanych jest jedynie dwudziestu, reszta woli produkować po partyzancku - mówi urzędnik.

Porowski uważa jednak, że cydr w Polsce "stoi na krawędzi boomu": - Widzi to wiele osób z branży gastronomicznej, zwłaszcza ci wspierający slow food. Popularność cydru mogłaby iść na fali popularności małych, regionalnych browarów.

Popularna restauratorka Agnieszka Kręglicka pisała na łamach "Wysokich Obcasów": "Nasza kuchnia woła o cydr. Tam, gdzie jest zbyt zimno, by udawało się wino, cydr ma szansę wejść na jego miejsce. Odświeża, gasi pragnienie, współgra z jedzeniem, pobudza do rozmowy i nie dezaktywuje konsumenta tak szybko jak mocny alkohol".

Zdaniem Porowskiego, żeby boom na cydr nastąpił, wystarczy tylko poprawić przepisy: wprowadzić dla sadowników takie same sanitarne regulacje jak dla winiarzy, uproszczenia w ustawie o podatku akcyzowym, zrównać akcyzę na cydr z akcyzą piwną, wprowadzić, jak dla winiarzy, możliwość sprzedaży cydru na miejscu w gospodarstwie. - Należałoby też rozważyć podwyższenie limitu z 10 tys. do np. 30 tys. litrów. Obecny limit to niewielka ilość, która może być spokojnie, prosto z beczki, sprzedana przez sadownika na 4-5 gminno-powiatowych imprezach. Cydr jest napojem, by tak rzec, ludycznym, a wysoka cena za butelkę, do czego nieuchronnie doprowadzi obecny stan rzeczy, zniszczy cały projekt u samych jego narodzin - twierdzi Porowski.

Właściciel Media Markt i Saturn notuje zaskakujące straty >>

Czy cydr mógłby przyjąć się nad Wisłą?
Więcej o: