Pierwszy wybór przed jakim staniemy, to ścieżka plazmy lub ciekłych kryształów. Telewizory LCD są obecnie bardziej popularne. Ale nie ze względu na jakość, lecz ilość. Więcej producentów inwestuje obecnie w LCD. Niektórzy, jak np. Sony, zajmują się wyłącznie nimi. Plazmy są obecnie mniej popularne u sprzedawców, a więc i mniej popularne u klientów.
Jakie są różnice? Mówiąc prosto i bez zbędnego wdawania się w szczegóły techniczne - dzisiaj już niewielkie. Dawniej LCD cierpiało najbardziej na słabą jakość czerni i wolne matryce. Plazmy, z kolei, mogły się wypalać (nieruchome elementy wyświetlane długo zostawiały na matrycy powidoki, duszki). Dawniej plazmy były grube i ciężki, a LCD mogły mieć martwe piksele.
Wszystkie te problemy pozostały, ale zostały zminimalizowane. Trzeba o nich pamiętać w ekstremalnych przypadkach.
Dla przykładu jeśli ktoś jest fanem sportu i szybkich gier wideo, to być może plazma jest lepszym wyborem. Na takiej matrycy input lag (opóźnienie sygnału od np. konsoli czy komputera do ekranu) lub smużenie ruchomych elementów (np. piłkarzy) będzie mniejsze.
Jeśli użytkownik planuje używać telewizora jako ekranu komputera, a do tego ma w pomieszczeniu przez cały dzień dużo ostrego światła, to powinien pomyśleć o LCD. Ciekłe kryształy na pewno wyświetlą "bielszą biel", a dostarczając im natywną rozdzielczość (identyczną z możliwościami matrycy, bez skalowania - np. 1920 x 1080 pikseli) jakość będzie znakomita.
W przypadku LCD warto zastanowić się też nad metodą podświetlania matrycy. Do wyboru mamy diody LED lub lampy CCFL. Bardziej energooszczędne i cieńsze będą panele LED. Ale są one droższe nie zawsze warte dodatkowych pieniędzy.
W ich przypadku trzeba też wybrać między technologią podświetlania brzegowego (diody LED po bokach matrycy) lub pełnego LED (siatka diod LED na całym tyle matrycy).
Teoretycznie pełna siatka diod jest lepsza, bo umożliwia podświetlanie tylko wybranych fragmentów obrazu (a więc jasne elementy są jasne, a otaczające je ciemne, zostają ciemne). W praktyce mogą jednak tworzyć delikatne "chmurki jasności" wokół podświetlanych elementów. Niektórzy producenci (Samsung) zrezygnowali całkowicie z podświetlania LED na całej matrycy i rozwijają technologią krawędziowych LED-ów z sztucznie uzyskiwanymi efektami podświetlania lokalnego (wybrany fragment matrycy).
Jak podjąć wybór? Najlepiej zadać sobie pytanie, czy zauważę różnicę. Jeśli nie, kierować się portfelem. Jeśli tak, recenzjami i testami.
Drugi element jaki stanie na drodze ku radości w wysokiej rozdzielczości, to rozmiar. Zarówno rozmiar matrycy (przekątna) jak i jej rozdzielczość.
W przypadku rozdzielczości mamy do wyboru panele 720p (rozdzielczość nie mniejsza niż 1280 x 720 pikseli) i 1080p (1920 x 1080). Te pierwsze są już rzadsze i dotyczą raczej modeli słabszych. Ale wcale nie muszą być złym wyborem. Jeśli użytkownik nie posiada i nie zamierza kupić odtwarzacza Blu-ray, jego dostawca kablowy czy satelitarny nie ma w ofercie kanałów w 1080i, a komputer czy konsola nie obsługują takiej rozdzielczości, to po co przepłacać? Mniejsza rozdzielczość może być nawet wskazana, jeśli dysponujemy wyłącznie sygnałem w słabszej jakości (np. analogową kablówką, DVD itp.). Bliższe sobie rozdzielczości oznaczają mniejsze skalowanie obrazu, a więc mniejszą ingerencję w materiał źródłowy.
Najlepsza, dostępna obecnie jakość dla kina domowego, pochodzi z płyt Blu-ray. To filmy w rozdzielczości 1080p o znakomitej jakości. Niemożliwej do pobicia przez nic innego. I dla nich warto kupować telewizor 1920 x 1080.
Jeśli idzie o wielkość, to w sieci można znaleźć wyliczenia dotyczące odległości od matrycy liczonej na podstawie jej wielkości. Prawda jest jednak taka, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Widz szybko przyzwyczaja się do nowego sprzętu i 40 cali, które kiedyś wydawało się prawdziwym monstrum, po 3 miesiącach nie robi już takiego wrażenia. Moja rada jest następująca - kupować telewizor największy jak się da. Oczywiście z głową. Nie ma sensu inwestować w 60-calowe monstrum, do pokoju w którym ledwo można się ruszyć. Ale jeśli uważamy, że się zmieści, to po co się ograniczać?
Tylko dwie uwagi.
Po pierwsze pamiętajmy, ze w sklepie telewizor wydaje się mniejszy. Pomieszczenie jest większe i wyższe, wokół jest więcej miejsca. To zmienia perspektywę.
Po drugie nie ma sensu kupować małego telewizora z rozdzielczością 1080p, jeśli będziemy od niego daleko siedzieć. 32 cale Full HD oglądane z 3 metrów ujawnią piękne detale tylko dla widzów z prawdziwie sokolim wzrokiem.
Smutna prawda jest taka, że jeśli idzie o specyfikacje telewizora na papierze, to nie możemy ufać producentom. Informacje o kontraście i jasności są zawyżane, kąty boczne opisane w instrukcji nie zawsze potwierdzają się w rzeczywistości itd. Radzę nie zwracać uwagi na to co widnieje w opisie technicznym, ale co mówią o danym modelu testy i jak nam podoba się dany obraz. Jeśli cały świat mówi, że dany telewizor jest słaby i świeci fatalnie, to należy te uwagi wziąć pod uwagę. Ale jeśli mimo to się nam podoba, to co nas obchodzi zdanie tłumu?
Na wyboistej drodze wiodącej ku nowemu telewizorowi pojawiła się niedawno nowa mulda. To dodatki. Nowoczesny telewizor nie służy już tylko do odbierania sygnału z komputera czy odtwarzacza. To już często multimedialne centrum rozrywki. Co warto wybrać, a o czym zapomnieć?
3D
Zaczynamy od trójwymiaru, bo to aktualnie temat najgłośniejszy. Zapytajmy wprost - warto czy nie?
To zależy. Obecnie filmów na Blu-ray 3D w polskiej dystrybucji jest jak na lekarstwo. Polscy nadawcy satelitarni i kablowi też nas nie rozpieszczają. Jakby tego było mało, większość producentów (oprócz LG) rozwija technologię aktywnych okularów 3D, które są drogie (kilkaset złotych za parę). Mówiąc krótko, obecnie oferta domowego 3D bardziej odstrasza niż zachęca.
Ale to się zmieni i jest to druga strona medalu. Jeśli uwielbiamy obraz trójwymiarowy, a chcemy kupić telewizor na lata, to być może warto dopłacić do panelu z 3D. Będziemy przygotowani na czasy, gdy ilość treści stereoskopowych będzie większa.
Warto pamiętać też, że 3D w domu robi często większe wrażenie niż w kinie. Dobre wydanie Blu-ray 3D, to znakomita rozdzielczość. Wysokiej klasy telewizor pozwala na podniesienie jasności w trybie trójwymiarowym (umożliwia to już większość modeli z tego roku). Obraz jest jaśniejszy niż w kinie i ma więcej szczegółów. Warto go sprawdzić przed podjęciem decyzji, bo można się zakochać.
Wielu producentów oferuje obecnie możliwość podłączenia do telewizora dysku lub pendrive'a USB i odtwarzania z nich nie tylko muzyki i zdjęć, ale również kopii cyfrowych filmów. Również w wysokich rozdzielczościach i z polskimi napisami. Często funkcja ta działa naprawdę znakomicie (np. w recenzowanym Samsungu D7000). Obsługę multimediów należy jednak sprawdzić w testach. Suche specyfikacje na papierze nie zawsze są zgodne z faktycznymi możliwościami.
Pamiętajmy też o podstawowym pytaniu - czy będę tego używał? Fani kopii cyfrowych filmów nie mają tu żadnego dylematu. Ale jeśli widz ich nie używa i korzysta wyłącznie z DVD, Blu-ray lub po prostu kablówki/satelity, to nie ma sensu zawracać sobie tym głowy.
Smart TV
Pod zwrotem Smart TV może kryć się wiele. Głównie są to jednak funkcje sieciowe. Widgety internetowe takie jak YouTube, Picasa, Ipla, Iplex itp., ale także otwarte przeglądarki internetowe (np. w nowych Samsungach) i sklepy z dodatkowymi aplikacjami (znów u Samsunga i np. Panasonica).
Teoretycznie możliwości są ogromne. Można zaktualizować swój status na Facebooku, sprawdzić ulubione kanały na YouTube, obejrzeć za darmo programy VOD (np. programy i seriale Polsatu na Ipla lub filmy pełnometrażowe w Iplex), przejrzeć mapy Google, a także pobawić się małymi grami i zainstalować dodatkowe programy. Ot chociażby wirtualny kominek.
Tylko czy jest mi to potrzebne? Surfowanie za pomocą zwykłego pilota nie jest wygodne. Sklepy internetowe w telewizorach w Polsce dopiero raczkują i mają ofertę o wiele uboższą niż na zachodzie. Widgety mogą się czasem przydać, szczególnie te związane z darmową treścią filmową.
Nie dajmy się jednak zwariować. Większość przeciętnych użytkowników raczej nie skorzysta z 90% funkcji Smart TV, tak samo jak nie korzysta z wielu zaawansowanych opcji smartfonów. Wszystko zależy więc od indywidualnych potrzeb i oczekiwania.
I to jest właśnie złota reguła kupna nowego telewizora. Wybieramy to co jest dla NAS potrzebne i to czego MY oczekujemy. Producenci będą nam oczywiście wmawiać, że potrzebujemy wszystkiego co najnowsze i najdroższe. Ale oni chcą zarobić, więc będą wychwalać swój produkt pod niebiosa. Nie dajmy się więc omotać marketingowym bełkotem i kupujmy tylko to, czego będziemy używać.
Fot. na licencji CC Helga Weber Flickr, Fot. na licencji CC Jerrydk Wikimedia
Szymon Adamus