Jay Radcliffe to chorujący na cukrzycę naukowiec. Podobnie jak inni cukrzycy musi on przyjmować insulinę - enzym, odpowiadający za metabolizowanie węglowodanów. W trakcie konferencji Black Hat Technical Security Radcliffe pokazał, że osoby będące w jego sytuacji można zabić nawet ich nie dotykając.
Jest to możliwe dzięki wszczepianym pompom insulinowym, których pracę monitoruje system komputerowy - miernik poziomu glukozy. Analizując pracę organizmu, dawkuje on ilość podawanego leku. Radcliffe pokazał w trakcie konferencji, że do takiego systemu może się włamać haker. Przy odrobinie chęci może on doprowadzić do tego, że system zacznie działać nieprawidłowo i zaaplikuje człowiekowi insulinowy "złoty strzał". Naukowiec twierdzi, że posiadając odpowiedni sprzęt, do komputera nadzorującego pracę pompy insulinowej można się włamać nawet z odległości kilkuset metrów.
Osoby planujące morderstwo doskonałe mogą zresztą skorzystać z metod podobnych do tych, które odkrył Radcliffe. Niedawno świat obiegła wiadomość mówiąca o możliwości włamania się do wszczepianego kardiowertera-defibrylatora serca. Ich nowoczesne wersje łączą się bezprzewodowo z zewnętrznymi komputerami, chociażby po to, by kardiolog mógł wyregulować ich pracę oraz ustalić siłę impulsu elektrycznego stabilizującego pracę serca chorej osoby. Udowodniono, że dzięki łączu bezprzewodowemu, można się dostać do pamięci urządzenia medycznego i maksymalnie zwiększyć próg defibrylacji. Czym to się może skończyć? Oczywiście zgonem wywołanym zatrzymaniem akcji serca. Czy udałoby się udowodnić, że ktoś zamordował chorego włamując się do jego defibrylatora? Dobry haker, nie pozostawiłby zapewne śladów swojej obecności na "miejscu przestępstwa".
Jedynym, niewielkim pocieszeniem, jest w tej sytuacji fakt, iż do przeprowadzenia ataku potrzebny jest sprzęt warty kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Połączenie z kardiowerterem możliwe jest natomiast dopiero w chwili, gdy zbliżymy do niego antenę. Można sobie jednak wyobrazić, że przestępca czyhający na czyjeś życie zgromadzi potrzebny mu sprzęt i pieniądze.
Cyberwojna fot. Shutterstock
Zdeterminowane osoby mogą nawet zagrozić kierowcy i pasażerom podróżującym w samochodzie. Kilka miesięcy temu, naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego pokazali, że przy odrobinie wysiłku można się zdalnie włamać do naszpikowanego elektroniką samochodu. Czyli w zasadzie każdego nowoczesnego auta.
Zespół pod kierownictwem profesora Tadayoshi Kohno włamywał się do samochodów przez łącze Bluetooth w telefonie komórkowym. Co ciekawe, sprzęt którym się posługiwali, nie był wcześniej autoryzowany w omawianym aucie. Po włamaniu się, naukowcy potrafili przejąć kontrolę nad praktycznie wszystkimi układami auta, którymi steruje zamontowany w nim komputer. Dzięki temu mogli chociażby otworzyć w nim zamki lub wyłączyć alarm. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by odłączyli oni system kontroli trakcji, ABS lub połączyli się z nawigacją satelitarną. Jeśli pomyślimy o tym, że coraz więcej firm myśli o montowaniu w swoich pojazdach automatycznego pilota , przestępstwo doskonałe staje się coraz bardziej realne.
VW TAP VW TAP
Czy powinniśmy jednak już teraz obawiać się tego typu ataków? Raczej nie. Włamania opisane w tekście przeprowadzane były jedynie po to, by udowodnić, że jest to możliwe. Kiedy indziej były wynikiem badań prowadzonych nad czymś zupełnie innym. Można zresztą podejrzewać, że osoby, które dowiodły, że można w ten sposób kogoś zabić, nie dzielą się informacjami na temat tego, jak konkretnie to zrobić.
Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że nowoczesne technologie nie tylko ratują życie czy po prostu je ułatwiają. To często broń obosieczna, którą można wykorzystać w zupełnie innym celu niż chcieli jej producenci. Powinni oni już teraz zastanowić się nad tym, w jaki sposób zabezpieczyć swoje wynalazki, by służyły ludziom, a nie stanowiły dla nich zagrożenie.