Teleskop Jamesa Webba miał być olbrzymi krokiem naprzód wykonanym w obserwacji kosmosu. Coraz więcej przesłanek wskazuje jednak na to, że cały projekt może trafić do kosza.
Jeszcze w zeszłym roku szacowano, że całkowity koszt budowy i utrzymania urządzenia przy życiu powiększył się z 3,5 do 5 miliardów dolarów. Mówiono również o tym, że teleskop może się nie pojawić na orbicie przed rokiem 2020. NASA doszła jednak do wniosku, że są to krzywdzące wnioski i zleciła ponowne oszacowanie kosztów budowy i obsługi.
Wynika z nich, że minimalna kwota jaką trzeba wydać na budowę, wyniesienia na orbitę i utrzymanie teleskopu to 8,7 mld. dolarów. Amerykańska agencja kosmiczna zakłada przy tym, że urządzenie zacznie działać w 2018 roku i będzie czynne przez przynajmniej pięć lat.
Tymczasem komisja budżetowa Kongresu Stanów Zjednoczonych pokazała wstępną wersję budżetu NASA na rok 2012. Wynika z niego, że finansowanie projektu zostanie wstrzymane. Na ten sam temat wypowiedzieć musi się jednak odpowiednia komisja w amerykańskim Senacie. NASA uważa jednak, że uda jej się wytłumaczyć jak doprowadzić do szczęśliwego zakończenia projektu. Jej wnioski mają się pojawić w projekcie budżetu na rok 2013, który zostanie zaprezentowany na początku przyszłego roku.
Sam teleskop Jamesa Webba ma mieć lustro o promieniu ponad dwukrotnie większym niż to na Hubble'u. Jednocześnie byłoby o wiele lżejsze. Urządzenie ma umożliwić astronomom oglądanie najstarszych gwiazd. Teleskop powstaje we współpracy z europejską i kanadyjską agencją kosmiczną.
[za: BBC]