Dwutysięczny tłum żądny najnowszego iPhona stworzył w piątek naprawdę długą kolejkę pod jedynym sklepem, w którym można go było kupić. Na nic zdała się interwencja hongkońskiej policji ani prywatnej firmy ochroniarskiej. Metalowe bariery nie wytrzymały naporu fanatyków produktów z nadgryzionym jabłkiem.
Pomimo ustalonego limitu wpuszczonych klientów, w piątkowy poranek sklep Apple wypełnił się po brzegi. W pięć godzin z półek zniknęły wszystkie iPhony. Pierwsi szczęśliwcy wynosili torby nawet z pięcioma telefonami, jak donosi CNN zapewne po to, aby część z nich natychmiast sprzedać z olbrzymim zyskiem. Nie powinni mieć problemu ze zbytem, gdyż tysiące opuściło sklep z pustymi rękoma.
Wszyscy, którzy wieszczą rychły upadek Apple powinni chyba zrewidować swe poglądy.