Nie tylko złamane serce i urażona duma ale i konkretne sumy są ceną, jaką płacą Amerykanie za internetowe romanse z bezwzględnymi przestępcami podszywającymi się za oddanych i kochających przyjaciół. W 2011 roku do Complaint Center (IC3) - wspólnego projektu FBI i National White Collar Crime Center wpłynęły zgłoszenia dotyczące w sumie pięćdziesięciu milionów dolarów.
Ofiarami e-łowców najczęściej padają kobiety w wieku 50-60 lat, które kuszone czekoladkami, upominkami i wierszami przelewają swoim "wybrankom" całkiem okrągłe sumki.
Schemat działania przestępców jest znany. Najpierw starają się znaleźć kogoś, komu można by ukraść tożsamość - w serwisach Internetowych jak Monster.com zamieszczane są więc oferty pracy, których jedynym celem jest zdobycie czyjejś tożsamości lub umożliwienie poprzez tę osobę prania pieniędzy. Pośrednicy - ryzykując odpowiedzialność karną - godzą się na przekazywanie środków cyberprzestępcom, zlokalizowanym głównie w Nigerii i Rosji, za prowizję - na przykład dwudziestoprocentową.
Mając już możliwość transferu pieniędzy należy znaleźć sposób na ich zdobycie. Prócz "wyciągania" pieniędzy od zakochanych wciąż świetnie działającym sposobem jest scam. Dla przykładu - ponad siedemdziesięciu nowojorczyków uwierzyło, że przesyłka trafiająca do ich skrzynki pochodzi od policji i zapłaciło za "zalegający mandat".
Inną metodą na oszustwo jest stworzenie internetowego sklepu, który sprzedaje najczęściej cudowne rozwiązania - jak choćby "najwspanialsza witamina na świecie" oferowana przez niejakiego Donalda Lapre. Nie dość, że naciągał na swój "wynalazek" klientów, to kusił też obietnicą szybkich zysków inwestorów. Na jego działalności 220 tys. odbiorców, którzy uwierzyli w spot reklamowy, straciło łącznie 52 miliony dolarów.
Szalejący kryzys również jest dobrą okazją do znalezienia ofiar. W 2011 roku IC3 odnotowało dziesięć tysięcy telefonicznych prób wyłudzenia - oczywiście nieistniejącej - "zaległej raty kredytowej". Podczas rozmowy podszywający się pod pracowników banków przestępcy dysponowali kompletem informacji - nazwiskiem, numerem karty, adresem, nazwą banku, w której wzięto kredyt a nawet z nazwę i telefon pracodawcy.
Często o tym zapominamy, lecz pozostawienie naszych danych osobowych bez zabezpieczeń jest równie lekkomyślne jak spacer z portfelem pełnym kart kredytowych i gotówki w tylnej kieszeni spodni.
[ za fastcompany.com ]