Miedzy 2004 a 2007 rokiem panamski oddział Ericssona - wówczas jednego z największych producentów telefonów komórkowych na świecie - postanowił przyśpieszyć i ogólnie usprawnić proces serwisowy. Problem polega na tym, że największą centralą w pobliżu była ta zlokalizowana w USA, a telefony pochodziły z rynku kubańskiego.
Po odebraniu partii uszkodzonych telefonów, w Panamie zmieniano dokumentację tak, aby nie było w niej ani słowa o komunistycznej enklawie, a następnie wysyłano do serwisu w USA. Kiedy sprzęt wracał do Panamy, ponownie poprawiano dokumentację i kontener bez problemów trafiał na Kubę. Szwedzkie telefony były więc pośrednio eksportowane z USA na Kubę... a to już ewidentne złamanie amerykańskiego embargo.
Przedstawiciel Ericssona twierdzi, że na pomysł łamania amerykańskiego embargo w imię usprawnienia procesu serwisowego zepsutych telefonów wpadło trzech pracowników z panamskiego oddziału. Zostali oni ponoć zwolnieni od razu po zauważeniu nadużycia. Wtedy też procedura została zatrzymana.
1,75 miliona dolarów to kara nałożona przez amerykański Departament ds. Handlu za łączną liczbę aż 262 naruszeń lub złamań embargo nałożonego na Kubę. Dotyczyły one sprzętu wartego zaledwie (w perspektywie zasądzonej kary) 320 tysięcy dolarów.
Panamski oddział z powodzeniem serwisował w USA swoje kubańskie urządzenia przez prawie cztery lata zanim sprawa ujrzała światło dzienne. No cóż, czasem najciemniej jest właśnie pod samą latarnią.