Można stwierdzić, że smartwatche wymyślili krnąbrni producenci smartfonów, którzy tak długo powiększali rozmiary ekranu, aż wreszcie my konsumenci doszliśmy do wniosku: jakież to niewygodne. Tak długo podnosili specyfikację sprzętu, aż w końcu uznaliśmy: skoro iPhone 5 czy Xperia Z3 Compact tyle kosztują, naprawdę trzeba o nie dbać. A poza biurem schować dobrze w ciasnym etui, w torbie, w ciasnej przegródce.
To nic dziwnego, że nosimy smartfony właśnie ten sposób. Flagowiec, niekoniecznie z wielkim ekranem, wymaga przecież specjalnego traktowania. Głupio, żeby zniszczył się od noszenia w kieszeni. Szkoda, żeby nam wypadł przy wyjmowaniu kluczy.
Można też stwierdzić: smartwatche wymyślono, bo uwalniają nas od smartfona i są jego naturalnym przedłużeniem. Dzięki nim nie sięgamy tak często po telefon. Jak jest naprawdę? Postanowiłem to sprawdzić. Smartfon jest przecież moim narzędziem pracy, czy może być nim smartwatch?
Wygoda dużego ekranu i sporej rozdzielczości. szybkiego taktowania procesora i bezkresnej ilości pamięci RAM to jedno. Trud operowania jedną ręką na ekranie o przekątnej ponad pięciu cali to drugie. Im dłużej używałem smartfonu tym częściej marzył mi się jakiś starodawny iPhone, w którym wszystko zawsze było na wyciągnięcie kciuka. Sądząc jednak po solidnie potrzaskanym iPhonie mojego kolegi z biura mogę stwierdzić, że i o iPhone'a też chciałbym zadbać nosząc go w pokrowcu. I w torbie.
Skoro uparłem się więc, by posiadać monstrualnie duży telefon, skoro nie chcę kupować drugiego, z mniejszym ekranem, chcę znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie. Przychylnym okiem spoglądam więc na smartwatch. A raczej przychylnym uchem.
Jednym z moich największych problemów jest zbyt cichy dźwięk dzwonka w telefonie. Drugim - nie mogę przecież bez przerwy trzymać smartfona w dłoni, sprawdzać, powiadomień i odbierać telefonów. Kiedy przemieszczam się pomiędzy biurami notorycznie przegapiam wszelkie powiadomienia. Nie odbieram. Później w tramwaju, w samochodzie, w kolejce przeglądam powiadomienia bardzo istotne, ale również błahe. Czy naprawdę potrzebuję sięgać po telefon, żeby dowiedzieć się, że "Dymki czatu są aktywne"?
Tak, jestem niewolnikiem powiadomień i jestem z tego dumny. Moja praca w dużej mierze polega na tym, że muszę być dostępny, również popołdniami i weczorami. Słyszę dźwięk dzwonka, powiadomienia i nie wiem, jak istotną wiadomość zwiastują. Przypisanie dzwonków różnym osobom też na niewiele się zdają, bo bardziej od tego kto dzwoni/pisze/esemesuje chcę wiedzieć czego konkretnie chce.
Kiedy już doszedłem do wniosku, że smartwatch mi się przyda zacząłem się zastanawiać nad wyborem konkretnego modelu. Smartwache z jednej strony nie są drogie, jednak wydanie kilkuset złotych tylko po to, by przekonać się, że urządzenie jednak się nie sprawdzi nie podobało mi się. Postanowiłem więc znaleźć jakiś półśrodek.
LX36 - czy klon Gear 2 jest coś wart? Fot. Robert Kędzierski/YouTube
Fot. Robert Kędzierski/YouTube
Moją uwagę przyciągnął Smatwatch o nazwie LX36. Opisywano go jako klon Gear 2 - faktycznie, jak widać na powyższym zdjęciu wyglądają podobnie. Zamówiłem więc zegarek na angielskim Amazonie.
LX 36 potrafi: przechwytywać powiadomienia, wiadomości SMS i rozmowy. Można przez niego rozmawiać jak przez zestaw głośnomówiący. Ma też możliwość przeglądania wiadomości SMS, powiadomień, funkcję odpisywania na wiadomości SMS, dialer, kalkulator, możliwość przeglądania listy połączeń i oddzwaniania. Ma też funkcje zupełnie dla mnie bezużyteczne jak licznik kroków czy funkcje ustawiania odpoczynku. Służy jako pilot do odtwarzacza muzyki w smartfonie, da się też za jego pomocą "przechwycić" aparat w wbudowany smartfon - zdjęcia zrobimy za pomocą zegarka.
LX36 jest dość solidnie wykonany. Wygląda na idealnie spasowany, nie pachnie brzydko, nie trzeszczy. Pasek wydaje się bardzo solidny, po zapięciu czuję się pewnie i dobrze - zegarek leży świetnie i dobrze wygląda. Nie jest oczywiście tak doskonały jak Gear 2, ale, jak okaże się za chwilę, nazywanie tego produktu "klonem Gear2" jest bardzo mocnym nadużyciem.
Menu LX36 utrzymane jest w prostej, czarno-białej kolorystyce. Ikonki zdają się być wręcz skradziony z produktu Samsunga. Wyglądają więc świetnie, ale... przypominają, że to nie oryginał.
Ekran działa bardzo dobrze - reaguje natychmiastowo, ma dobrą rozdzielczość i jasność. W słoneczny dzień w warunkach zewnętrznych jest ona niewystarczająca, pozwala jednak widzieć na tyle dużo, by móc np. odebrać połączenie. Pisanie wiadomości w samo południe w środku miasta jest już znacznie trudniejsze.
Zegarek działa bez "przycinania", szybko, nie blokuje się podczas pojawiania się nowych powiadomień. Gdybyśmy mieli szukać analogii z tanimi tabletami, które zalewały rynek 2-3 lata temu, LX36 działa dobrze, normalnie. Nie jest jak tani, zacinający się, irytujący, kiepski tablet, który po godzinie mamy ochotę rozbić o ścianę.
Zamawiając LX36 zauważyłem całą masę parametrów: zegarek ma wbudowany aparat 2MP, 8MB na dane, łącze Bluetooth. Procesor, pamięć RAM już sprzedawcy umknęły, nie wspominając o systemie operacyjnym. Kupując taki zegarek możemy zapomnieć o systemie Android Wear. Jego wymagania są wysokie - 1GHZ procesor i 512MB RAM. LX36 ma procesor Mediatek 0,3GHZ i bliżej nieokreśloną ilość pamięci ram (najpewniej 64MB). Zamiast Androida znajdziemy w nim NucleOS.
Co to oznacza w praktyce? Brak aplikacji, znacznie gorszy wygląd powiadomień oraz ich mniejsza widoczność. Oznacza to też brak aplikacji.
Najważniejsza funkcja smartwatcha? Wyświetlanie powiadomień. Mój "klon" wymagał zainstalowania aplikacji na smartfonie, przy czym ta, która zapisana była w pamięci zegarka zdawała się mieć wiele wad. Dopiero pobranie tak samo nazywającej się aplikacji z Google Play poprawiło ogólne synchronizację powiadomień.
Za pomocą aplikacji określamy po prostu co ma się nam wyświetlać na ekranie zegarka - Outlook, Messenger, inne komunikatory, wiadomości SMS. Tu nie było większych problemów - każde powiadomienie, który wyskakiwało na górnej listwie ekranu smartfona pojawiało się tez na ekranie zegarka. Sposób wyświetlania tych powiadomień można określić jako dość toporny i nie do końca ładny. Funkcja zatem działa, ale chciałoby się, by działała płynniej, by dotykając na ekranie smartfona dane powiadomienie dało się przeczytać/załadować cała wiadomość e-mail, a nie tylko jej nagłówek. O ile ktoś nie napisze w żołnierskich słowach o co mu chodzi wciąż nie wiem jak istotna jest wiadomość. Lepiej sytuacja wygląda z wiadomościami SMS - je da się czytać w całości.
LX36 Fot. R. Kędzierski
Fot. R. Kędzierski
Najważniejsza z mojego punktu widzenia funkcja - przekazywanie rozmów na zegarek okazała się strzałem w dziesiątkę. Widzę kto dzwoni - wiem - decyduję o tym, czy chcę odebrać bez sięgania do torby, bez odkładania wszystkiego co mam w ręku. A że przez zegarek mogę rozmawiać w ciągu kilku sekund ustalam: sprawa jest ważna czy może poczekać aż na przykład dojadę do biura. Jakość i głośność połączenia nie jest idealna. Jeśli nie jesteśmy w strefie ciężkich robót budowlanych da się spokojnie zamienić parę słów - "Tak, zająłem się tym", "Dojeżdżam do biura, czy to może poczekać 30 minut?".
LX36 informuje też przez wibracje - powiadomień, wiadomości SMS i telefonów nie sposób więc przegapić
Nosząc zegarek na ręku trzeba jednak koniecznie zadbać o ilość powiadomień, które mogą się na nim wyświetlać. LX36 ma swoje potężne wady w tym zakresie - kiedy na przykład pobieramy duży załącznik (za pośrednictwem smatfonu) wibracja w zegarku nie wyłączy się tak długo, aż załącznik się nie pobierze. Irytujące i bezsensowne, ale skoro zapłaciłem jedynie 150zł - nie narzekam.
Zegarek może służyć też do odpisywania na wiadomości SMS, ale przyznam szczerze, że mikroskopijne ikonki z literami są na tyle niewygodne, że da się za ich pomocą napisać dosłownie kilka słów. To samo jeśli chodzi o korzystanie z książki adresowej - nie ma żadnej wyszukiwarki, listę trzeba więc przesunąć ręcznie. Ekran jest mały, ikonki jeszcze mniejsze, czasami trzeba sporego uporu, by nie sięgnąć po telefon.
LX36 działa na jednym naładowaniu cały dzień, przy mniej intensywnym użytkowaniu dwa dni. Uważam to za zadowalające parametry.
LX36 jest dowodem na to, że faktycznie bardzo potrzebuję smartwacha. Dzięki smartwatchowi o wiele mniej "zaglądam" do smartfona, nie sprawdzam po prostu czy czegoś nie przegapiłem. Z zagarkiem na ręce ma po prostu pewność, że mogę spokojnie robić to, co robię.
Zamierzam używać LX36 jeszcze przez jakiś czas, zdecyduję się jednak na jakiś "konkretniejszy" model z Androdiem. Inteligentny zegarek naprawdę "sprawdza się w praniu". Sprawia, że nie sięgam bez przerwy po telefon, czuję się swobodniej. Czuję też, że mam większą kontrolę nad tym kto i czego ode mnie chce.
Nieco zdziwiłem się jak bezużyteczny wydał mi się aparat w LX36. Umieszczony pod dziwnym kątem sprawia, że nienaturalnie muszę wygiąć rękę, kiedy chcę coś sfotografować. Z pewnością zdarzą się jednak sytuacje, że i z takiego aparatu skorzystam. Traktuję go jednak jako rozwiązanie całkowicie awaryjne.
Czy warto "inwestować" w LX36? Zapewne lepiej jest odłożyć troszkę więcej środków i mieć inteligentny zegarek z prawdziwego zdarzenia. Jeśli jednak zależy nam na cenie, a urządzenie ma nas tylko powiadamiać o tym, że ktoś dzwoni lub pisze, możemy rozważyć jego zakup. Będziemy się jednak czuć jak z "prawie Xperią Z3" czy "prawie iPhonem". Dziś już wiem, że chcę od smartwatcha "czegoś więcej" niż daje LX36.
Wszyscy wiodący producenci smartfonów oferują już smartwatche. Ich ceny zaczynają się od 500-600zł, sięgają 1000zł i więcej. Rodzimi producenci (czy też importerzy), oferują zegarki zbliżone parametrami do LX36. Za ok. 200-250zł można już mieć model taki jak GoClever Cronos czy Manta MA424. Wiele z tych modeli nie posiada jednak Android Wear. Tańsze urządzenia są też po prostu niedopracowane, brzydkie i plastikowe. Nie bez znaczenia jest też wygląd menu i powiadomień. W wielu zegarkach zamiast czegoś czytelnego i praktycznego spotkamy "system" pełen kolorów, tekstur, źle dobranych przycisków. Niestety bardzo trudno znaleźć wśród tańszych modeli urządzenie tak funkcjonalne jak Moto 360 czy Samsung Gear 2.
W tej klasie urządzeń uwagę zwraca Kruger&Matz KM Classic KM0420. Kosztuje ok. 300zł, a ma już nieco większe możliwości i parametry, niż zegarek wyposażony w NucleOS. Wygląd urządzenia jest do zaakceptowania, podobnie menu utrzymane w ujednoliconej kolorystyce. Urządzenie wyposażono w procesor MT2502 (300Mhz) i system Linux.
Decydując się na wybór smartwacha warto jednak zwrócić uwagę na jego ogólne możliwości. A te zapewnia jedynie Android Wear. Zarówno zegarek z Tizenem jak i NucleOSem będzie miał mocno ograniczone funkcje. Warto więc przemyśleć zakup i zdecydować się na zakup nieco droższego modelu, ale z Androidem Wear na pokładzie. Jednym z najtańszych modeli na rynku jest LG W100, ceny produktów Sony i Samsunga również są atrakcyjne.
Ekran: 1,5 cala, 240x240 pikseli Procesor: MTK6260A RAM: 64MB Dane: 8GB Aparat: 2MP Bluetooth 3.0
Zegarek występuje w linczych konfiguracjach i pod różnymi nazwami. Parametry mogą się znacznie różnić
Samsung R380 Gear 2 srebrny
dane dostarcza: