W ostatnich tygodniach dociera do nas coraz więcej informacji na temat problemów, jakie sprawia programistom i zwykłym użytkownikom Flash. Nie dość, że jest chyba ulubionym narzędziem hakerów i przestępców, to jeszcze oskarża się go o wysysanie zasobów z urządzeń. Flash nie chce jednak odejść do historii.
Nie zapominajmy jednak o jego zasługach. Dzieło firmy Macromedia kiedyś, w internetowej prehistorii, było narzędziem przełomowym, dzięki któremu strony zyskały zupełnie nową jakość. Animacje, gry, aplikacje były często tworzone z wykorzystaniem Flasha. Adobe zdawał się jednak nie zauważać, że jest i druga strona medalu: wtyczki Flash były często narzędziem wykorzystywanym przez przestępców, łatanie dziur szło dość opornie.
Dziś z Flashem jest jednak coś nie tak. Jakby się... zepsuł.
Dziś Flash przypomina trochę Windows XP. Wiekowy system Microsoftu podobnie jak Flash działa, radzi sobie z erą internetu, da się na nim pracować. Microsoft zrozumiał jednak, że nie ma to sensu z uwagi na słabość zabezpieczeń Windows XP. Co by nie mówić o Windows 7 czy Windows 8 to systemy te są, według Microsoftu, kilkadziesiąt razy bardziej bezpieczne. Tymczasem Flash co chwila jest łatany, by za chwilę znów okazać się dziurawym.
Fot. imglance
Kiedy w 2010 roku Steve Jobs, ówczesny prezes Apple, zaczął otwarcie krytykować wtyczkę Flash i ogłosił, że iOS nie będzie jej obsługiwać, spotkał się z falą oburzenia. Wszyscy się dziwili.
W internecie furorę zrobił powyższy mem - na urządzeniach Apple jednej z postaci (superbohatera Flash) nie dało się zobaczyć - w ten sposób próbowano uświadomić użytkownikom iPadów i iPhone'ów, że coś tracą.
Jobs uparcie twierdził jednak, że Flash jest technologią przestarzałą, którą należy zastąpić - tak jak napędy USB zastąpiły dyskietki.
W ciągu kilku kolejnych lat Flash stracił poparcie wśród producentów oprogramowania. W 2012 wtyczka Flash zniknęła ze sklepu Google Play, dziś można z niej korzystać tylko na niektórych urządzeniach. Flasha nie obsługują też domyślnie przeglądarki w Windows Phone. Mozilla zablokowała autoodtwarzanie Flasha z uwagi na luki w wersji 18. Luki, dzięki którym Hacking Team mogła stworzyć swoje szpiegowskie oprogramowanie.
To włoska firma, zajmująca się zagadnieniami bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni, a także produkcją oprogramowania służącego do elektronicznej inwigilacji. Niedawno sama została celem ataku hakerów, dzięki czemu na światło dzienne wyszły informacje, że przepada wręcz za dziurawym Flashem, dzięki któremu łatwo może infekować komputery ofiar. Exploity, czyli złośliwy kod pozwalający przejąć kontrolę nad maszyną ofiary, zostały zamówione we włoskiej firmie m.in. przez CBA.
Atak na Hacking Team przelał czarę goryczy. Do głosów krytyki wobec Adobe dołączył też Facebook. Jego przedstawiciel stwierdził, że Adobe powinien podać datę "śmierci" Flasha, tak, aby wszyscy w przeciągu kilkunastu najbliższym miesięcy mogli się z tą technologią pożegnać.
Adobe nie składa jednak broni - publikuje kolejną, "załataną" wersję wtyczki. Cyberprzestępcy i specjaliści tajnych służb zacierają zapewne ręce. Wkrótce okaże się zapewne, że i ona jest dziurawa... Tymczasem miejsce Flasha, z uwagi na jego liczne słabości, jest w muzeum, na emeryturze. Czas przejść do historii Fashu, nie wyrządzaj więcej szkód.