Reakcja prezydenta wywołana została przez publikację na stronie Noticiero Digital . Napisano tam kilka dni temu, że dwaj jego współpracownicy zostali zamordowani, co okazało się być nieprawdą. Jak podaje serwis Reuters prezydent Wenezueli Hugo Chavez stwierdził, że informacja ta pozostawała na stronie przez dwa dni, co jest niedopuszczalne.
Internet nie może być otwartym bytem, gdzie wszystko można powiedzieć i zrobić. Każdy kraj musi nakładać swoje własne regulacje i normy
stwierdził Chavez. Prezydent ma też być dość wrogo nastawiony do portali społecznościowych (Facebook, Twitter), gdyż stają się one narzędziami w rękach opozycji.
Ze słów prezydenta Wenezueli nie należy pochopnie wyciągać wniosków o rychłym wprowadzeniu cenzury w kraju, jednak napawają one pesymizmem. Świadczą bowiem o tym, że nawet - wydawałoby się - błahe niedopatrzenie lub błąd w sztuce może wywołać ostrą reakcję władz.
Serwis VHeadline , przedstawiający informacje z Wenezueli, podał reakcję dziennika na oskarżenia prezydenta. Osoby, które zamieściły fałszywe doniesienia zostały wykluczone ze strony. Do tego Noticiero Digital wyraża zaniepokojenie słowami Chaveza pisząc, że jest to
poważne zagrożenie dla wolności wypowiedzi, coraz w Wenezueli częstsze, odnoszące się do stacji radiowych, prasy, a teraz także do Internetu.
W zeszłym roku w Wenezueli wycofano licencje 34 stacjom radiowym twierdząc, że nie przedłużały koncesji lub nie zaktualizowały rejestracji. Działaniom Chaveza przyglądają się organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka. W przypadku cofnięcia licencji zarzucały mu usiłowanie stłumienia buntu.