Zaniepokojeni słabymi wynikami wydajności i temperaturą obudowy, postawili laptopa na boku (żeby poprawić cyrkulację powietrza) i zaczęli zamęczać procesor. Najpierw uruchomili Windowsa i Dwarf Fortress - grę działającą w jednym wątku, która właściwie nie obciąża GPU. Już po kilku minutach temperatura procesora skoczyła do 84 stopni, zaś aluminiowa obudowa w jego okolicy stała się nieprzyjemnie ciepła. Potem włączyli Cinebench 11.5, wielowątkowe oprogramowanie służące do testowania wydajności renderingu, zmusili wszystkie rdzenie do wytężonej pracy i rozgrzali procesor do 95 stopni. Również po przełączeniu się na Mac OS X i uruchomieniu Cinebench otrzymali wynik 90 stopni, a obudowa w okolicy procesora była tak nagrzana, że niemal nie dało się jej dotknąć.
Potem pozwolili laptopowi ostygnąć przez noc i powtórzyli testy. Tym razem przy pomocy Cinebench udało im się zarówno w Windows jak i Mac OS X rozgrzać procesor do 101 stopni Celsjusza. Dla porównania przeprowadzili analogiczny sprawdzian na maszynie Fujitsu Lifebook SH760 z takim samym CPU - w tym wypadku nie przekroczyli poziomu 81 stopni, zaś obudowa (plastikowa) pozostała dużo chłodniejsza.
Bardzo podobają mi się laptopy MacBook Pro, z ich aluminiowymi korpusami unibody. Tylko czy nie warto byłoby dostosować ich do coraz szybszych i mocniej nagrzewających się komponentów? Szkoda kupować maszynę z i7, z którego albo nie wyciśniemy wszystkiego albo będziemy musieli godzić się z dyskomfortem pracy.
[via PC Authority ]
Tomasz Andruszkiewicz