Przeprowadzone w Narodowym Instytucie Standardów i Technologii USA badanie wykazało, że tanie wskaźniki laserowe mogą emitować, oprócz słabej wiązki zielonego lasera znacznie silniejszą wiązkę podczerwieni. Zespół zakupił w zeszłym roku trzy tanie zielone lasery o mocy 10 miliwatów każdy, i jeden z nich emitował słaby zielony promień, a do tego promień podczerwieni o mocy prawie 20 mW. To już poziom przy którym niewidzialne promieniowanie może spowodować poparzenia siatkówki. Dalsze testy, przeprowadzone na większej ilości wskaźników wykazały, że niektóre z nich również emitują niebezpieczne ilości promieniowania podczerwonego.
Według zespołu badawczego problem wynika z nieodpowiedniej kontroli jakości przy produkcji. W zielonym wskaźniku podczerwony laser diodowy emituje światło o długości fali 808 nanometrów w przejrzysty kryształ Nd:YVO4 (ortowanadan itru domieszkowany neodymem). Ten z kolei emituje w jeszcze głębszej podczerwieni, o długości fali 1064 nm. To światło trafia w następny kryształ, KTP (z fosforu, tytanu i potasu), który emituje światło o połowie długości tej fali - 532 nanometrów, zielone.
Jeżeli kryształ KTP nie będzie ustawiony równo z Nd:YVO4 , to trafi w niego tylko część podczerwonego światła. Wyemituje on więc promień zielonego lasera, ale większość światła emitowanego przez wskaźnik będzie miało długość fali 1064 nm - będzie niewidzialne, ale zdolne do poparzenia siatkówki. Szczególnym zagrożeniem jest fakt, że podczerwone światło będzie się dobrze odbijać od większości współczesnych okien, pokrytych warstwą mającą na celu odbijanie właśnie podczerwieni, jednak inne błyszczące powierzchnie również mogą odbić groźne dla oczu promieniowanie podczerwone.
Oczywiście, problemu można by łatwo uniknąć, gdyby wskaźnik laserowy zawierał filtr podczerwieni, i droższe modele zwykle zawierają takie filtry. Jednak tanie wskaźniki produkowane w Chinach są przede wszystkim tanie, i oszczędzają na czym tylko można. Na bezpieczeństwie również, jak widać.
[via Science Daily ]
Leszek Karlik