Pierwsza wizyta na GameCrush to zaskoczenie - strona wygląda jak połączenie serwisu społecznościowo-randkowego z tanią stroną porno. Gdzieś tam w tle znajdują się opcje wyboru platformy (można grać zarówno w proste gry przeglądarkowe, jak i wybrać PS3 albo Xboksa). Jakie jest założenie serwisu? Genialne w swojej prostocie. Gracze to przeważnie młodzi mężczyźni, może mieliby ochotę zagrać w swoją ulubioną grę z piękną kobietą? A jeśli tak, to jaką cenę ustanowić za minutę wspólnego grania? Tak, za minutę. Chociaż kwota nie jest specjalnie wygórowana - to 60 centów. Zyski dzielone są między "współgraczkę" oraz twórcę gry. Aby jeszcze bardziej zachęcić graczy, dodano opcję wideopołączeń. Genialne, prawda?
A jak to działa w praktyce? Też bardzo prosto - gracz zaczyna od przejrzenia profili osób dostępnych on-line; sprawdza upodobania, doświadczenie w grach i inne ważne czynniki. A może po prostu od razu przegląda galerię zdjęć danej użytkowniczki - nigdy nic nie wiadomo.
Biznes będzie z pewnością bardzo dochodowy, a gracze nawet nie zauważą, jak będą mijały kolejne minuty. Ale mnie jakoś nie zachwyca myśl o tak oczywistym wykorzystywaniu podstawowych ludzkich instynktów.
Joanna Sosnowska