Rynek smartfonów już lata temu osiągnął stan, w którym rewolucja oddała pola ewolucji. Stwierdzenie, że urządzenia mobilne praktycznie się nie zmieniają, byłoby oczywiście demagogią i nadużyciem. Zmiany i nowości bowiem się pojawiają, ale są znacznie bardziej subtelne. Nie biją nas w oczy, tak jak to miało miejsce za czasów pierwszych generacji iPhone'a, czy pierwszych smartfonów z Androidem.
Po trzech dniach spędzonych z najnowszym iPhonem 15 Pro mogę więc stwierdzić to, co chyba oczywiste: Apple nie wymyślił iPhone'a na nowo. Nie oznacza to oczywiście, że inżynierowie z Cupertino przespali ostatni rok. iPhone 15 Pro pod wieloma względami jest lepszym urządzeniem od swojego poprzednika.
Oto 6 rzeczy, które warto wiedzieć na jego temat.
Już po wyciągnięciu urządzenia z pudełka uwagę przykuwa odświeżony design. Po raz pierwszy Apple wykorzystał w konstrukcji tytan, który zastąpił znaną z poprzednich generacji iPhone'a stal nierdzewną. W efekcie 15 Pro waży zaledwie 187 gramów i jest lżejszy od modelu 14 Pro (206 g). Jest również nieco smuklejszy (146,6 mm x 70,6 mm x 8,25 mm). Obudowę okala aluminiowa ramka, a plecki smartfona pokryto teksturowanym matowym szkłem, które nie zbiera odcisków palców.
Tym, co szczególnie przypadło mi do gustu, są bardziej obłe krawędzie oraz lekko zaokrąglony front. W efekcie iPhone 15 Pro bardzo dobrze leży w dłoni i korzysta się z niego wygodniej, niż w przypadku nieco kanciastej obudowy z modelu 14 Pro.
Inną nowością, która wywołała już sporo zamieszania, jest dodatkowy przycisk czynności, który został umieszczony na lewej krawędzi, tuż nad przyciskami regulacji głośności. Zastąpił on dotychczasowy przełącznik dzwonek-wyciszenie (czyli ikoniczny "suwak" bądź "prztyczek").
Domyślną funkcją przycisku czynności jest przełączanie pomiędzy dzwonkiem a wyciszeniem (tak jak w przypadku wspomnianego już wyżej suwaka). Różnica jest taka, że do nowego przycisku możemy przypisać również inne funkcje - np. uruchomienie dyktafonu, aparatu bądź latarki, czy choćby przełączanie się między trybami skupienia.
Teoretycznie (a w zasadzie i praktycznie) wprowadzenie tego rozwiązania jest więc krokiem do przodu, z którego użytkownicy powinni się cieszyć. Sęk w tym, że kultowy "prztyczek" przez lata stał się jedną z najbardziej charakterystycznych funkcji w designie iPhone'ów. Dość powiedzieć, że towarzyszy on smartfonom Apple od 2007 roku, czyli od pierwszej generacji tych urządzeń.
2. Ekran to wciąż klasa sama dla siebie
Jeśli chodzi o ekran, to tu obyło się bez większych zmian, a tak po prawdzie to tych zmian nie ma wcale. To wciąż ten sam znakomity wyświetlacz Super Retina XDR (OLED) z technologią ProMotion i adaptacyjną częstotliwością odświeżania do 120 Hz (ta nadal jest zarezerwowana jedynie dla modeli Pro).
Na górną krawędź ekranu ponownie trafiła tzw. Dynamiczna Wyspa, która po raz pierwszy pojawiła się w modelach 14 Pro. Dynamiczna wyspa skrywa obiektyw przedniego aparatu True Depth oraz kilka innych sensorów. Aby zamaskować jej obecność, Apple zintegrował ten obszar z systemem powiadomień i z samymi aplikacjami.
3. Układ A17 Pro znów namiesza w benchmarkach
O ile podstawowe wersje iPhone’a 15 napędza ubiegłoroczny układ A16 Bionic, o tyle do modeli 15 Pro zawitał ich następca. 6-rdzeniowy A17 Pro to pierwszy układ Apple wykonany w trzynanometrowym procesie technologicznym.
Mobilne procesory Apple w zasadzie co roku wyznaczają standardy dla całej branży i okupują pierwsze miejsca w benchmarkach oraz rankingach. Nie inaczej jest w tym przypadku. Apple 17 Pro to istny wydajnościowy potwór.
iPhone 15 Pro GeekBench
Apple chwali się, że układ ten jest o około 10 procent szybszy od swojego poprzednika. Postanowiłem to sprawdzić. W benchmarku GeekBench 6 układ A17 Pro zdobył 2941 punkty w teście jednego rdzenia i 7357 punktów w teście wielu rdzeni. Wyniki dla układu A16 Bionic wyniosły z kolei odpowiednio 2517 i 6375 pkt. Wychodzi więc na to, że firma z Cupertino nie rzuca słów na wiatr, a rzeczywisty wzrost wydajności wynosi nawet więcej niż 10 procent.
Podczas prezentacji iPhone'a 15 Pro Apple poświęcił sporo miejsca gamingowym możliwościom tego urządzenia. Dość powiedzieć, że przeprojektowany układ GPU oferuje teraz wsparcie dla technologii ray tracingu. Muszę przyznać, że testowany smartfon poradził sobie znakomicie z każdym tytułem, który na nim uruchomiłem (w tym z dość wymagającym sprzętowo "Genshin Impact") Prawdziwym testem będą jednak produkcje AAA, takie jak "Resident Evil Village" czy "Assassin's Creed: Mirage", które - według zapowiedzi Apple - w najbliższych miesiącach trafią na platformę App Store.
Inną ważną nowością, o której mówiło się jeszcze na długo przed premierą iPhone'a 15, jest przejście z autorskiego standardu ładowania Lightning na obecne u konkurentów Apple'a USB-C. To pokłosie decyzji Parlamentu Europejskiego, który wymaga, aby wszystkie smartfony sprzedawane na terenie UE, począwszy od jesieni 2024 roku, były wyposażone właśnie w złącze USB typu C.
Tej zmianie można jedynie przyklasnąć. Nawet w samym "uniwersum Apple" wiele urządzeń już od dawna korzystało z USB-C (choćby iPady czy MacBooki). Teraz do tego grona dołączają wszystkie modele iPhone'a 15, dzięki czemu w przyszłości czeka nas znacznie mniej żonglowania kabelkami.
A jeśli o kabelkach mowa, to muszę niestety stwierdzić, że Apple zdecydował się tu na brzydką zagrywkę. Port USB-C w iPhonie 15 Pro i 15 Pro Max wspiera co prawda standard USB 3.1., który oferuje prędkość transmisji danych na poziomie do 10 Gbit/s. Sęk w tym, że kabelek, który znajdziemy w pudełku z urządzeniami obsługuje jedynie standard... USB 2.0 (ten ma na karku przeszło 20 lat i oferuje przepustowość na poziomie zaledwie 480 Mbit/s).
Jeśli chcemy skorzystać z pełnej przepustowości, to musimy samodzielnie dokupić kabel, który obsługuje standard USB 3.1. Na szczęście może to być przewód od dowolnego producenta, a nie jedynie ten "oryginalny" od Apple.
Zmiana standardu ładowania na USB-C oznacza również, że iPhone'a 15 Pro możemy teraz wykorzystać jako... ładowarkę dla drugiego iPhone'a, słuchawek czy innego akcesorium. Niby mała rzecz, a cieszy. Szczególnie dla osób, które - tak jak ja - notorycznie zapominają o ładowaniu etui od AirPodsów.
5. Bateria i aparat? Testy trwają
Wydawanie ostatecznego osądu na temat pracy baterii w smartfonie po zaledwie trzech dniach testów jest niemiarodajne. W pierwszych dniach akumulator może pracować zauważalnie krócej, choćby ze względu na proces indeksowania danych po przywróceniu kopii zapasowej urządzenia. Z oceną tego konkretnego aspektu wstrzymam się więc do czasu opublikowania pełnej recenzji iPhone'a 15 Pro. Szczególnie że coraz więcej branżowych źródeł donosi o problemach z drenażem baterii we wszystkich modelach iPhone'a (zarówno nowszych, jak i starszych), które ma wywoływać nowy system iOS 17.
To samo tyczy się zresztą aparatu, któremu również poświęcę oddzielną recenzję. Póki co, nie zauważam jakichś znaczących zmian w jakości zdjęć pomiędzy iPhonem 14 Pro i 15 Pro, ale diabeł często tkwi w szczegółach, dlatego potrzebuję jeszcze kilku dni, by gruntownie przetestować wszystkie funkcje aparatu.
Gołym okiem daje się natomiast zauważyć, że Apple obniżył ceny iPhone'ów 15 Pro w stosunku do modeli z ubiegłego roku. Na całe szczęście, bo dotychczas były one absurdalnie drogie. Teraz wciąż tanio nie jest, ale sytuacja jest już bardziej znośna. Ceny iPhone'a 15 Pro zaczynają się od 5999 zł, z kolei za iPhone'a 15 Pro Max (256 GB) zapłacimy co najmniej 7199 zł.