Polubić Internet - przycisk "Lubię to" ma już rok

Przycisk Like (Lubię to) funkcjonuje już (albo zaledwie) od roku. Czy i co zmienił w tym czasie w Sieci?

Wielkie nowości związane z Facebookiem przedstawiane są tradycyjnie na konferencjach f8. Cztery lata temu była to Platforma FB, trzy lata temu Facebook Connect. Rok temu na konferencji f8 Mark Zuckerberg przedstawił koncepcję Open Graph , której kluczowym elementem jest mały przycisk umieszczany na stronie internetowej, dzięki któremu możemy natychmiast podzielić się linkiem ze znajomymi na Facebooku. Projekt Open Graph rozpoczynał się we współpracy z 30 stronami partnerskimi . Obecnie każdego dnia 10 tysięcy stron na świecie implementuje u siebie przycisk Like . W sumie, jak wynika ze statystyk podawanych przez Facebooka , znajduje się on już na 2,5 milionach stron.

Rok temu reakcje obserwatorów na pomysł Facebooka były raczej umiarkowane. Zastanawiano się nad wpływem przycisku Lubię to na prywatność użytkowników czy nad tym, jakie informacje będą wymieniane z serwisami partnerskimi. Pojawiały się jednak także opinie wizjonerskie - Marc Cuban, wpływowy amerykański przedsiębiorca zastanawiał się nawet "czy Facebook jest już nowym Internetem".

Jest to genialne w swojej prostocie. Facebook co rusz podkłada różne konie trojańskie, a nikt zdaje się tego nie zauważać. Jedynej rzeczy jakiej Facebook jeszcze nie zrobił to stworzenie mobilnego systemu operacyjnego jako platformy dla aplikacji. (...) Nie minie wiele czasu, o ile nie zaczęło się to już teraz, gdy Google i Apple postrzegać zaczną Facebooka jako poważne dla siebie zagrożenie.

Wiele hałasu o nic

Fot. AP

Przycisk Like nie okazał się być koniem trojańskim. A przynajmniej nie takim, w którym na odpowiednią okazję czekają rozzłoszczeni sabotażyści. Chyba, że są to wyjątkowo cierpliwi rozzłoszczeni sabotażyści.

Dzięki "Lubię to" chętniej i łatwiej dzielimy się ciekawymi treściami ze znajomymi. Wystarczy jeden klik i już link do artykułu, zdjęcia lub filmu trafia na naszą facebookową Tablicę. "Lajki" są jeszcze bardziej wyeksponowane od kiedy Facebook dodaje do nich miniaturę zdjęcia z treści "lajkowanego" materiału.

Naśladownictwo najwyższą formą pochwały

Niemal rok po wprowadzeniu "Lubię to" przez Facebooka własne rozwiązania przycisków polecających treści wprowadzają też inne znane marki. Jedną z nich jest Google, który dość niezdarnie poszukuje pomysłu "na społeczność". Pod koniec marca bieżącego roku koncern wprowadził przycisk "+1" , dzięki któremu można rekomendować wyniki wyszukiwania swoim znajomym. +1 mógłby pełnić podobną funkcję do "Lubię to", ale "zaplusowane" przez nas linki pojawiają się w Profilach Google, które siłą rzeczy zakłada wiele osób (na przykład po to, by korzystać z poczty Gmail lub z YouTube), ale strony te po prostu nie są odwiedzane. Specjalne "+1" pojawiają się też w wynikach wyszukiwania, ale są mało wyróżnione i nie dają możliwości interakcji (na przykład skomentowania linkowanej treści).

"Skok na Lubię to" przeprowadził także nasz rodzimy serwis NK.pl , wprowadzając (tego samego dnia co Google) przycisk "Fajne". W przesłanej nam wówczas informacji prasowej czytamy:

Widżet "Fajne!" ma dwa zadania. Pierwszy z nich to animowanie ruchu w serwisie za pomocą rekomendacji znajomych. Drugi z nich, to oferta skierowana do właścicieli stron i blogów. Internauta, który odwiedzi stronę partnera, zobaczy w widżecie, którzy znajomi z NK uznali ją za fajną. Dzięki temu strony staną się bardziej atrakcyjne - polecać je będą prawdziwi znajomi danego internauty. Widżet jest dostępny dla wszystkich posiadających konto w NK. Można go zainstalować generując kod i wklejając go na stronę.

Jeśli jeszcze macie wątpliwości, to podmieńcie w powyższym komunikacie "Fajne" na "Lubię to". Przekaz i funkcja pozostaną niezmienione.

To kiedyś nie było przycisku Like?

Like na dla profilu na Facebooku kandydata w wyborach, to naruszenie ciszy wyborczejLike na dla profilu na Facebooku kandydata w wyborach, to naruszenie ciszy wyborczej Fot. Zazzle.com

Takie pytanie nieco żartobliwie zadano mi w redakcji gdy oznajmiłam, że "Lubię to" właśnie kończy rok funkcjonowania w Sieci. W ciągu zaledwie 12 miesięcy "Lubię to" (a przez to sam Facebook) odniosło ogromny sukces. I nie mam tu na myśli bynajmniej współpracy biznesowej między Facebookiem a reklamodawcami, która rozwinęła się po jego wprowadzeniu (przypomnijmy, że teraz np. nasze "lajki" przekształcane są w serwisie Zuckerberga w reklamy). Chodzi o wpływ, jaki wywarł na nasz język i komunikację. Wyrażenie pochwały lub akceptacji, przyklaśnięcie inicjatywie, radość z wydarzenia - w języku potocznym coraz częściej wyrażamy przez proste i jasne w przekazie "Lubię to" .

Można narzekać na prymitywizację języka, na to, że używamy coraz więcej wyrazów pochodzenia obcego lub skrótowców, ale jest to naturalny proces rozwoju języka . Najwięksi puryści mogą piętnować takie formy komunikacji, ale nawet regulatorzy języka, czyli twórcy uznawanych na świecie słowników włączają powoli "nowomowę" do leksykonów . Proces rozwoju języka najłatwiej i najjaskrawiej zobrazować można na przykładzie popełnianych przez nas błędów językowych.

W praktyce nawet rozpowszechniony błąd językowy wcześniej czy później przestaje być błędem

zauważa językoznawca Mirosław Bańko . Wyrażenie "Lubię to" nie jest błędem, choć może być wykorzystywane w błędnym lub niedoprecyzowanym kontekście. Teoretycznie nie ma jednak przeszkód by także trafiło do słowników (jako wyraz aprobaty). O ile, oczywiście,  przeżyje dostatecznie długo.

Zmiana optyki

Rok temu Facebook przestał zawierać się w ramach strony facebook.com. Dzięki przyciskowi Lubię to znalazł się najpierw na 30 stronach partnerów, a teraz jest już na 2,5 milionach stron. "Owinął się" wokół Sieci. "Lubię to" zapewnia wydawcom wymianę ruchu internetowego z Facebookiem. Temu ostatniemu - spersonalizowane, a więc bardziej skuteczne reklamy. A nam? My mamy łatwy sposób dzielenia się wartościowymi materiałami,  i nadzieję, że "Lubię to" w dalszym ciągu nie okaże się być koniem trojańskim internetu.

Więcej o: