Bogaci emeryci zrzucą się na biedniejszych? Pomysł oburza ekspertów. ZUS: to nie rekomendacja, tylko dyskusja

Propozycja emerytury obywatelskiej co jakiś czas przewija się w dyskusjach na temat polskiego systemu emerytalnego. Tym razem wróciła po konferencji ZUS, o której szczegółach poinformował "Dziennik Gazeta Prawna".
Emeryci Emeryci Jakub Orzechowski/Agencja Wyborcza.pl

Emerytalne "janosikowe"

Pomysł został zaprezentowany na zorganizowanym przez ZUS IV Forum Współpracy. Odbyło się ono w ubiegłym miesiącu, ale dopiero teraz dowiedziała się o nim część partnerów społecznych, w tym Związek Rzemiosła Polskiego. W przedstawionej na spotkaniu propozycji chodzi o to, by najbogatsi emeryci oddawali część swojej emerytury na rzecz tych, którzy mają ją najniższą.

Sama analiza nie jest zresztą nowa. Dokument "Jak uniknąć katastrofy? Perspektywy polskiego systemu emerytalnego" Fundacja Kaleckiego opublikowała jesienią ubiegłego roku. Jej autorzy uważają, że system emerytalny powinien być zbyć zbudowany z dwóch części: podstawowej emerytury obywatelskiej i dodatkowej, indywidualnej, "w oparciu o ofertę podmiotów publicznych i prywatnych, wspieranych instytucjonalnie przez państwo".

Wg raportu Fundacji Kalickiego emerytury obywatelskie zmniejszą wydatki państwa Wg raportu Fundacji Kalickiego emerytury obywatelskie zmniejszą wydatki państwa źródło: Analiza Fundacji Kalickiego 'Jak uniknąć katastrofy? Perspektywy polskiego systemu emerytalnego'

Gwarantowane 1470 zł emerytury

Emerytura obywatelska, według raportu, zmniejszyłaby wydatki państwa na ten cel. Miałaby wynosić 70 procent obecnego minimalnego wynagrodzenia za pracę brutto - czyli 1470 zł. Tyle mieliby zagwarantowane wszyscy, także ci, którzy nie uzbierali wystarczająco dużo albo nawet nigdy nie pracowali. Autorzy raportu uważają, że do tej minimalnej emerytury powinni dorzucić się najbogatsi. "Kluczowym elementem równoważenia systemu jest solidarność społeczna - nie tylko międzypokoleniowa, ale również między różnymi grupami zarobków" - czytamy w analizie.

- Do nowego systemu z automatu powinny trafić osoby, które nie uzbierały kapitału pozwalającego na wypłatę wyższych świadczeń. Natomiast ci, którzy mają większe oszczędności, powinni się nimi podzielić. Z moich wyliczeń wynika, że ta grupa osób powinna oddać 10 proc. swojej emerytury - mówi, cytowany przez "Dziennik Gazetę Prawną" dr Dariusz Standerski, współautor raportu. Nie wiadomo jednak, kim mieliby być ci bogaci, którzy będą oddawać 10 proc. swojego świadczenia, ani ile trzeba dostawać emerytury, by trafić do tej grupy.

Eksperci krytykują, ZUS się broni

Ten pomysł nie spodobał się ekspertom, z którymi rozmawiała "DGP". - Wprowadzenie takiego systemu to byłaby niegodziwość. Nie dość, że istnieje niebezpieczeństwo, że z 10 proc. zrobi się 20 czy 30 proc., to jeszcze zostanie osłabiona motywacja do pracy - mówi gazecie Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. Podobnie uważają przedstawiciele związkowców. Rzecznik ZUS z kolei podkreśla, że "to tylko przyczynek do dyskusji", a nie rekomendacja konkretnego rozwiązania.

Pracownicze Plany Kapitałowe Pracownicze Plany Kapitałowe fot. Marta Kondrusik/gazeta.pl

Rząd chce zmusić do oszczędzania

Wiadomo, że bez zmian wielu Polaków czekają głodowe emerytury. By zachęcić do dodatkowego oszczędzania, rząd niedawno ogłosił projekt Pracowniczych Planów Kapitałowych. Choć nie jest to do końca rozwiązanie dobrowolne.

Polegać ma na tym, że od przyszłego roku firmy (najpierw największe, potem stopniowo coraz mniejsze), będą zapisywały swoich pracowników do PPK. Zatrudnieni będą odkładać na emeryturę od 2 proc. do 4 proc. swojej pensji miesięcznie. Pracodawca dołoży od 1,5 do 2 proc. pensji. A państwo dodatkowo z budżetu wpłaci każdemu 250 zł opłaty powitalnej oraz 240 zł dopłaty rocznej. Pieniędzmi mają zarządzać i je pomnażać fundusze inwestycyjne. Rząd ma nadzieję, że na PPK zdecyduje się około 75 proc. zatrudnionych.

Czytaj też: Emerytury po nowemu. Borys ostrzega: Jest za pięć minut dwunasta. Cztery osoby nie będą już pracowały na jednego emeryta

+++

Więcej o: