O czym producenci sprzętu nam nie mówią?

Jest najlepszy, najszybszy, najdoskonalszy i najpiękniejszy. Co takiego? Wszystko! Producenci sprzętu elektronicznego są mistrzami w prawieniu komplementów własnym dzieciom. Jeszcze lepiej radzą sobie jednak z pomijaniem niewygodnych faktów.

Kontrast aż po kosmos!

10 000:1, 100 000:1, 1 000 000:1!!! I tak bez końca. Producenci płaskich telewizorów przerzucają się wysokimi współczynnikami kontrastu od lat. Jeśli zapytacie ich kto zaczął tę wojnę, to każdy z osobna powie, że nie on. W zasadzie to im się ta przepychanka nie podoba, nie popierają jej i z przyjemnością by się od niej odcięli... ale tego nie robią. Dlaczego? Bo duże liczby wyglądają fajnie na specyfikacjach technicznych. Nawet jeśli nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.

Z kontrastem telewizorów jest dzisiaj taka sytuacja jak swego czasu z zoomem cyfrowym w kamerach. Jego wartości dochodziły do setek, tylko nikt nie wspominał, że powyżej kilkudziesięciu obraz robi się tak paskudny, że zbliżenie i tak jest bezużyteczne.

Współczynnik dynamicznego kontrastu, który znajdziemy w specyfikacjach większości producentów, ma zawsze monstrualne wartości i jest dla nas po prostu bezwartościowy.

W PlayStation 3 cisza

It ony does everything - mówi o swojej konsoli stacjonarnej Sony. PS3 może naprawdę dużo. Oferuje fajne gierki, nie najgorsze funkcje multimedialne i napęd Blu-ray, wspierający płyty 2D i 3D. Wszystkiego jednak ten sprzęt nie potrafi. Nie radzi sobie chociażby z chatem audio.

Z PS3 przeniosłem się na Xboxa właśnie z powodu braku tej funkcji. Po prostu miałem dość wydzwaniania do znajomych komórką gdy mieliśmy ochotę pogadać podczas grania

- powiedział mi jeden ze znajomych z Xbox Live.

PlayStation 3 od zawsze miało problemy z komunikacją głosową. Nie pozwala chociażby na łączenie się w voice chat podczas zabawy z różnymi tytułami. I co najgorsze, nigdy nie pozwoli. Problemem jest sposób w jaki PS3 rozdziela pamięć RAM. Cała pamięć systemowa jest przekazywana grze i nie można już jej rozdysponować dla ?rozmówek?.

Gra musi wykorzystywać własną pamięć by to zrobić (voice chat w grze - przyp. red). Zawsze są w niej rozmowy głosowe, ale to część funkcji gry, a nie systemu operacyjnego. Dlatego voice chat między różnymi tytułami nie jest możliwy

- powiedział w sierpniu zeszłego roku Shuhei Yoshida z SCE Worldwide Studios.

Jak nie trudno się domyślić, graczy nie bardzo to pocieszyło. Okazuje się, że tysiące z nich chętnie porozmawiałoby ze znajomymi nawet podczas zabawy w trybie singleplayer. W internecie można znaleźć petycje do Sony w sprawie tej funkcji, a zapoczątkowany w 2010 roku wątek na oficjalnym blogu PlayStation jest nadal aktywny i ma już ponad 3150 komentarzy.

Xbox nie dla celebrytów

Microsoft ma funkcję "rozmówek" w swojej konsoli, ale nie znaczy to, że Xbox 360 jest idealny. W zasadzie bardzo mu daleko do perfekcji.

Gigant z Redmond zachęca do zabawy całe rodziny. Spoty reklamowe tego producenta budują wizję świata, w której gry wideo nie kojarzą się już z pryszczatymi grubasami przyklejonymi do ekranu w piwnicy rodziców. Granie jest już cool! Buduje relacje międzyludzkie i pozwala utrzymać silne więzi z przyjaciółmi... chyba, że macie ich więcej niż 100. Mimo, że do konsoli Xbox 360 można kupić dysk o pojemności kilkuset gigabajtów, to lista znajomych z usługi Live nie może przekroczyć 100 osób. Celebryci chcący budować na Live listę kontaktów rodem z Facebooka, mogą o tym zapomnieć.

Na domiar złego u konkurencji znajdujemy podobne ograniczenia. Producenci konsol chyba nie wierzą, że ktoś zainteresowany ich produktami może mieć naprawdę wielu znajomych.

DOC tylko dla burżujów

Kindle, to rewelacyjne urządzenie. Wygodne, lekkie i małe. Można mieć w kieszeni płaszcza całą bibliotekę. Byle nie w formacie DOC.

Amazon podaje listę obsługiwanych formatów e-książek bez ściemniania, więc nie można mu nic zarzucić. Nie poprawi to jednak zapewne humoru fanom e-booków zapisanych w plikach DOC. Na czytniku Amazona ich nie odczytamy (natywnie Kindle otwiera: AZW, TXT, PDF, MOBI i PRC). Oczywiście możliwa jest w miarę prosta konwersja. Czy to przez usługę Amazona, czy darmowy program Calibre. Niemniej natywnego wsparcia nie ma. I pewnie nigdy nie będzie, bo Amazon nie robi tego charytatywnie. Chce dalej zbijać na książkach kokosy, a skromna lista wspieranych formatów im w tym pomaga.

Jeśli więc chcemy mieć obsługę wszelkich możliwych formatów e-booków bez "zabawy" z konwersją, to musimy kupić inny czytnik. Najczęściej niestety droższy niż Kindle.

Apple anty USB

Podobno zależność jak z Kindle występuje w produktach Apple.

Kojarzycie pewnie jak wygodnie jest podłączyć do komputera komórkę, kamerę czy aparat kablem USB lub przez WiFi i zgrać wszystko czego potrzebujemy za pomocą kilku kliknięć? Szybko i bez problemu, a do tego zaraz po wyjęciu sprzętu z pudełka. Bez dodatkowego oprogramowania, jailbreaka itp. Jednak nie w iPhonie.

Do zarządzania multimediami poprzez aplikację iTunes można się przyzwyczaić, ale kupując telefon za kilka tysięcy złotych miło by było mieć chociażby możliwość podłączenia go do komputera i wykrycia jako pamięci masowej. Ot chociażby po to by szybko zgrać jakiś plik, wrzucić film z prywatnej kolekcji itp. Bez konieczności wcześniejszego instalowania iTunes. Nie o to jednak chodzi, by użytkownik miał pełną możliwość zgrywania i wgrywania wszystkiego co i gdzie mu się podoba. Co to, to nie. On ma kupować multimedia w sklepie Apple i korzystać z jego oprogramowania. Kropka!

Skype i gesty płatne ekstra

Widzieliście te nowe, przepiękne telewizory internetowe z funkcjami takimi jak konferencja wideo przez Skype i sterowanie za pomocą mowy i gestów? Niezłe cacka! Producenci powoli zamieniają swoje płaskie odbiorniki w komputery. Problem w tym, że do komputera czasem trzeba dokupić coś ekstra.

Jeśli planujecie zmianę telewizora i chcecie model Smart z funkcjami wideo, to lepiej sprawdźcie czy ma wbudowaną kamerę. W najpopularniejszych markach coś takiego ma obecnie Samsung i Toshiba. Z tym, że ten drugi producent używa kamerki głównie do rozpoznawania widza i personalizacji. W przypadku innych firm, korzystanie ze Skypa lub sterowania gestami, będzie wiązało się z dodatkowym wydatkiem na podłączaną pod USB kamerę. Często wyłącznie danej marki, bez możliwości wykorzystania komputerowego obiektywu, który wala się w szufladzie.

VHS Fot. na licencji CC _M-j-H_ Flickr VHS Fot. na licencji CC _M-j-H_ Flickr VHS Fot. na licencji CC _M-j-H_ Flickr

Nagraj i obejrzyj. Ale tylko w domu!

Podobne rozczarowanie może czekać osoby, które kupiły nowy telewizor z funkcją nagrywania programów na twardy dysk. Szczególnie jeśli miały ochotę przenosić domową wideotekę do znajomych.

Funkcje PVR, cyfrowej nagrywarki wideo, można już znaleźć w większości telewizorów ze średniej i wyższej półki. Do portu USB podpinamy pendrive lub dysk, formatujemy go i voila! Możemy nagrywać i zatrzymywać program telewizyjny wedle uznania. Sęk w tym, że producenci nie chcą rozwścieczyć organizacjami chroniących prawa autorskie twórców, więc materiał nie jest zapisywany w postaci tradycyjnych plików wideo. Co więcej dane są przypisane do konkretnego odbiornika, więc jeśli chcemy przytulić przestraszoną koleżankę podczas maratonu horrorów, to musimy wyposażyć się w tradycyjne DVD lub Blu-ray.

Fot. na licencji CC Instant Vantage Flickr Fot. na licencji CC Instant Vantage Flickr Fot. na licencji CC Instant Vantage Flickr

Cicho sza!

Tak to się właśnie robi. Podkreśla zalety, uwypukla ciekawe nowinki, a wszelkie mniej imponujące specyfikacje upchać na sam dół listy, mniejszą czcionką, pod trzecią z kolei gwiazdką i za zasłoną techno bełkotu.

By zakończyć tekst pozytywnym akcentem odpowiednim dla majówki, dodam tylko, że na szczęście przed każdym minusem stoi zazwyczaj kilka plusów danego sprzętu. I na nich warto się skupiać nie myśląc o całej reszcie. Inaczej może się okazać, że nasz nowy komputer, czy piękny telewizor, to w zasadzie kupa złomu.

 

Szymon Adamus

Więcej o: