Wieża Eiffla jest dziś najbardziej rozpoznawalnym symbolem Francji, symbolem tryumfu człowieka nad technologią. Gigantyczna stalowa konstrukcja mogła jednak... nigdy nie powstać.
Przeczytaj też: 6 przypadkowych wynalazków, które odmieniły losy ludzkości
Zamówiono ją, by podczas paryskiej wystawy światowej w roku 1889 świat dowiedział się, że Francja opanowała nowatorską sztukę budowania ze stali. Materiał, z którego konstruowano co najwyżej mosty, wydawał się niegodny zastosowania innego niż tworzenie infrastruktury.
Budowlę oprotestowano. Petycję w sprawie rozebrania pnącej się w górę konstrukcji podpisywali zarówno prości robotnicy, jak i intelektualiści, artyści, architekci. Wieszczono, że z pewnością się rozpadnie zabijając mnóstwo ludzi. Ostrzegano, że osoby, które wejdą na wieżę mogą się udusić, gdyż nie są przyzwyczajone do oddychania na takiej wysokości. Wieżę Eiffla nazywano "bezużyteczną i potworną", "niebywale brzydką" i "przynoszącą dyshonor Francji".
Dziś jest symbolem zwycięstwa nowoczesnego myślenia nad dziewiętnastowieczną tradycją. Co ciekawe początkowo nie miała stanąć we Francji, a w Barcelonie, jednak tamtejszym władzom wydawała się zbyt nowatorska.
Śmiertelnie niebezpieczne wydawały się też ówczesnym... pierwsze pociągi. Obawiano się, że podróż z prędkością 50 czy 80 kilometrów na godzinę doprowadzi do... stopienia ludzkiego ciała od prędkości.
Ostrzegane były przede wszystkim kobiety. Jak wyjaśnia antropolog Genevieve Bell w rozmowie z Wall Street Journal TECH obawiano się, że gigantyczna prędkość spowoduje poważne uszkodzenia ciała takie jak... wypadanie macicy.
Pociągi parowe oczywiście tylko na początku były powolne. To prawda, że początkowo, około roku 1850 pozwalały podróżować z prędkością... 14 km/h. Jednak kilkadziesiąt lat później parowozy rozpędzały się do 185 km/h.
Strach przed pociągami przełożył się na strach przed samochodami. I w tym wypadku poszkodowane były głównie kobiety. Zabraniano im jeździć. Powody? Kobiety uznawano za "podatne na omdlenia", "słabe fizycznie", "skłonne do napadów histerii", a tym samym niezdolne do prowadzenia "Diabelskich Wozów", jak nazywano na początku wieku samochody.
Dziś jesteśmy w przededniu kolejnej motoryzacyjnej rewolucji - Google chce, by kierowców zastąpiła sztuczna inteligencja. W nie tak znowu odległej przyszłości człowiek ma być jedynie pasażerem. Dziś wydaje się nam to niezbyt bezpieczne i rozsądne.
Na początku wieku za takie uważano zwykłe samochody. Dziś trudno uwierzyć w to, że jedną z najważniejszych innowacji motoryzacyjnych był... kodeks drogowy, a w szczególności "wynalezienie" znaku STOP. Pierwsze samochody były tak głośne, że straszyły zarówno ludzi jak i "staromodne" konie. Powodowało to zamęt, panikę, strach. Prawnicy zastanawiali się jak usankcjonować ruch nowatorskich pojazdów normami prawa.
- czytamy w jednym z wyroków sądu w stanie Georgia.
Tradycyjne telefony wydają się dziś przestarzałe. Trudno uwierzyć, że uznawano je kiedyś za niebezpieczną innowację.
Ericsson, firma kojarzona dziś z produkcją telefonów komórkowych we współpracą z Sony, była europejskim pionierem telekomunikacji. Warto wspomnieć, że to dzięki niej w roku 1901 w Warszawie uruchomiono pierwszą centralę telefoniczną.
Kilkanaście lat wcześniej szwedzki gigant musiał jednak zmagać się z kompletnym brakiem zaufania, strachem, a nawet agresją. Telefon, który pierwszy raz zaprezentowano w Sztokholmie w roku 1887 wzbudzał skrajne reakcje. W szwedzkich kościołach był nazywany narzędziem diabła. Obawiano się, że przewody telefoniczne będą... bramą, przez którą do naszego świata przedostaną się duchy.
Linie telefoniczne sabotowano, kradziono kable, niszczono konstrukcje. Ostrzegano, że korzystanie z telefonu grozi porażeniem prądem. Nowy wynalazek budził prawdziwy postrach u mężczyzn. Obawiali się, że ich żony będą całymi godzinami plotkować. Ciekawe, czy Tesla też się tego obawiał...
Historia związana z telewizorami dowodzi, że czasami obawy przed złą innowacją okazują się... słuszne. Przeciwnicy wynalazku twierdzili, że doprowadzi do wad wzroku. Dziś wiadomo, że zbyt intensywne oglądanie telewizji, szczególnie z bliskiej odległości, na pewno nie służy wzrokowi.
Telewizory sprawiały też inne problemy. Chodzi o... promieniowanie rentgenowskie. Dawne urządzenia do działania potrzebowały lampy katodowej. Ekran kineskopu był z kolei pokryty warstwą fluorescencyjną. Wyświetlanie obrazu wiązało się więc z emisją niewielkiej dawki promieniowania. Zupełnie nieszkodliwej chociażby dzięki grubemu szkłu kineskopu.
Jednak w roku 1967 General Electric wyprodukował model, który był źródłem zbyt dużej dawki promieniowania. Korzystanie z tego urządzenia z bliskiej odległości mogło powodować problemy ze zdrowiem.
Dopóki w naszych domach królowały telewizory tradycyjne dopóty słyszeliśmy "Odsuń się od telewizora". Intuicja rodziców miała naukowe uzasadnienie.
Podobne problemy związane były z monitorami CRT. Udowodniono, że promieniowanie z wczesnych modeli może szkodzić ciężarnym. Musiano wprowadzić odpowiednie zabezpieczenia i normy.
Bezprzewodowy internet również wzbudzał strach. Pomysł, by pozwolić się otoczyć wszechobecnym falom niektórym zdawał się szalony. Obawiano się, że WiFi będzie powodować różnego rodzaju dolegliwości - od bólu głowy po... raka.
Szybko ukuto nawet nazwę na nową jednostkę chorobową: "nadwrażliwość elektromagnetyczną". Dzisiejsze badania dowodzą jednak, że WiFi nie może zrobić nam krzywdy. Ci, którzy czują się zagrożeni mylą router z kuchenką WiFi.
Energia wykorzystywana w mikrofalówkach i routerach jest zupełnie inna. Kuchenka emituje promieniowanie o mocy przekraczającej 1000 watów. Większość routerów emitujących sygnał wi-fi nie przekracza mocy 500 miliwatów, a więc dwa tysiące razy mniejszej.
Nie można zapomnieć o prawach fizyki, które mówią, że natężenie promieniowania maleje wraz z kwadratem odległości. Dwa metry od routera promieniowanie jest cztery razy słabsze, niż metr od routera.
Przeciwnicy WiFi twierdzą jednak, że jest ono groźne, wręcz zabójcze. Ma powodować raka, być przyczyną bezsenności, bezpłodności, powstawania wad płodów, upośledzenia pracy mózgu, serca. W sieci można znaleźć różnego rodzaju badania naukowe, które szkodliwość WiFi mają potwierdzać.
Telefony komórkowe również uważano na początku za potencjalnie zabójcze. Przeciwnicy wynalazku twierdzili, że przykładanie urządzenia wyposażonego w antenę do ucha będzie skutkowało jednym: rakiem mózgu.
Naukowcy przez całe dekady próbowali udowodnić, że istnieje związek pomiędzy zachorowaniem na ten typ nowotworu, a korzystaniem z telefonu. Podejrzewano, że narażeni są szczególnie ci, którzy urządzenia nadużywają.
Australijscy naukowcy przeanalizowali dane z okresu 1982-2012. Dotyczyły ok. 20 tys. mężczyzn i 15 tys. kobiet. Okazało się, że widać wzrost zachorowań na raka, jednak miał on związek z rozwojem technik diagnostycznych, które pozwalały wykryć częściej przypadki zachorowań. Związku z używaniem telefonów komórkowych nie znaleziono.
W świecie nauki często dochodzi do sytuacji, w których poszczególni naukowcy przedstawiają zupełnie inne wyniki badań. Trzeba więc wyraźnie zaznaczyć, że są naukowcy, którzy widzą związek pomiędzy używaniem komórek, a rakiem.
Międzynarodowa Agencja Badań Nowotworów ogłosiła w 2014 roku, że zbyt intensywne korzystanie z telefonów jest groźne.
Nowoczesne technologie, innowacje, zawsze były uznawane za groźne. Często zupełnie bezpodstawnie. Dziś musimy odpowiedzieć na pytanie czy sztuczna inteligencja, wszechobecna sieć, są dla nas zagrożeniem? W końcu miało nim być zarówno radio, telewizja jak i pociągi...