Najnowsza afera wybuchła w ostatnich dniach. Zaczęło się od reportażu rosyjskiej państwowej telewizji informacyjnej Rossija 24 z Jarosławia, gdzie odbywało się "Forum Projektoria". To impreza dla młodzieży, mająca ją zachęcić do zajmowania się naukami ścisłymi i technologią. Na końcu materiału informacyjnego pokazano występującego na scenie "robota". Narrator ogłosił: - Jest możliwe, że niektórzy uczniowie poświęcą się robotyce. Zwłaszcza, że na forum mają możliwość zobaczyć najnowocześniejsze roboty. Robot Borys nauczył się już tańczyć i nieźle mu to idzie.
W telewizji zapomniano wspomnieć, że jeden z "najnowocześniejszych robotów", robotem w ogóle nie jest. Jak szybko wyśledzili rosyjscy internauci, był to człowiek ubrany w realistyczny kostium robota o nazwie Alosza, sprzedawany za około 10 tysięcy złotych. Organizatorzy imprezy w Jarosławiu nigdy nie twierdzili, że to prawdziwa maszyna. Państwowa telewizja zapomniała jednak o tym wspomnieć, co wywołało falę ironicznych komentarzy w mediach na całym świecie. Najwięcej używania mieli sami rosyjscy internauci, którzy nie zostawili na państwowej telewizji suchej nitki.
??? ??? ??? ????? ??????????? ?????> - ???????????? ???? ?????????? ? ??????????? ?????? ?????? ? ?????????.
- ??? ????? (@MBKhMedia) 12 grudnia 2018
????: ??? ?????> pic.twitter.com/M9BorrYTNS
Rossija 24 nie przeprosiła, ani nie zrobiła kroku wstecz. Wręcz przeciwnie, przystąpiła do ofensywy. Dzień później opublikowała materiał, w którym stwierdza, że przecież było cały czas oczywiste, iż nie chodzi o prawdziwego robota. Liczni krytycy są natomiast czepialscy i ograniczeni, skoro mogli mieć wrażenie, iż telewizja pokazuje prawdziwego robota. W studiu pojawił się nawet człowiek w kostiumie Aloszy a w kolejnej relacji z forum, jego uczestnicy podkreślali, że nikt nigdy nie twierdził, iż na scenie tańczy prawdziwy robot.
Do podobnej fali żartów z najnowszych "osiągnięć" rosyjskiej robotyki doszło latem tego roku za sprawą słynnego producenta broni - fabryki Kałasznikow. Firma znana głównie ze względu na swoje legendarne karabinki AK-47, od dawna próbuje swoich sił też w innych dziedzinach. Próbuje sprzedawać wojsku choćby różne pojazdy. Na tegorocznym forum Armia zaprezentowała "koncept robota kroczącego" o nazwie Igorek. Ma on być przeznaczony do "wypełniania zadań inżynieryjnych i bojowych". Firma zapewniała, że to wstępna koncepcja, ale już za rok będzie gotowa bardziej zaawansowana wersja. Niezależnie od tego Igorek wywołał falę żartów w rosyjskiej sieci, bowiem to co pokazano na forum Armia było raczej czymś w rodzaju makiety na potrzeby scenografii filmowej niż wprawką do stworzenia praktycznego robota.
Choć w dwóch opisanych powyżej przypadkach "roboty" wywołują raczej śmiech, to prawdą jest, iż Rosjanie pracują też nad prawdziwymi robotami. Realnym osiągnięciem jest seria maszyn tworzonych na potrzeby eksploracji kosmosu. Najpierw były dwa roboty SAR-400 i SAR-401 przeznaczone do pracy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Choć ten drugi był teoretycznie gotowy do lotu w kosmos w 2015 roku, to od tego czasu słuch o nim zaginął. Podobnego robota stworzyła NASA. Urządzenie o nazwie Robonaut 2 nawet trafiło na stację w 2011 roku, ale podczas próby ulepszenia w 2014 zepsuł się i musiał wrócić na Ziemię.
Fot. NASA
Na bazie SAR-401 Rosjanie rozwinęli swojego najbardziej zaawansowanego humanoidalnego robota, Fedora. Maszyna potrafi chodzić, orientować się w przestrzeni i wykonywać proste zadania. Może używać narzędzi czy w bardzo ograniczony sposób prowadzić samochód. Największe poruszenie wywołało jednak jego nagranie z 2017 roku, kiedy strzela z dwóch pistoletów. Wiele zagranicznych mediów pisało o "rosyjskim terminatorze". Rosjanie zapewnili, że nie chcą z Fedora robić maszyny bojowej a strzelanie było tylko eksperymentem. Oficjalnie ma służyć do misji kosmicznych, na przykład prac przy zakładaniu bazy na Księżycu. Problem z Fedorem jest taki, że w połowie powstał z części zakupionych na Zachodzie.
Choć Rosjanie zapewniali, że Fedor nie będzie żadnym terminatorem, to faktycznie już posiadają pierwsze roboty bojowe. Wyglądają jednak zupełnie inaczej niż kroczące maszyny śmierci z filmów fantastycznonaukowych. Na potrzeby rosyjskiego wojska stworzono już całą gamę zdalnie sterowanych pojazdów. Najbardziej zaawansowanym jest Uran-9. Dwa egzemplarze trafiły na testy bojowe w Syrii. Tam okazało się jednak, że są bardzo zawodne. Ciągle rwała się łączność, miał problemy z poruszaniem się w terenie a broń zawodziła i była niecelna. Po testach uznano go raczej za ciekawostkę wymagającą dalszego rozwoju, niż realne wzmocnienie dla wojska.