Łaska pańska na pstrym koniu jeździ , mówi stare przysłowie, ale trzeba było dopiero wynaleźć internet, żeby zobaczyć jak bardzo jest prawdziwe. Dziś możesz być sieciowym fenomenem z milionami odsłon na youtube; jutro będą wieszać na tobie psy całe armie hejterów. Ostatnio taki los stał się udziałem piosenkarki Lany Del Rey - jej klimatyczny singiel Video Games z nasyconym nostalgicznymi obrazkami teledyskiem bił rekordy popularności. Po jakimś czasie okazało się, że intrygujący image Lany (łącznie z jej zmysłowymi ustami) został wykreowany przez sztab specjalistów; wielu dotychczasowych fanów poczuło się oszukanych i oburzyło.
Fascynujące, jak silny jest wciąż kult autentyczności. I to w świecie, w którym praktycznie wszyscy noszą maski i udają kogoś innego niż są w rzeczywistości. Zasłuchiwałem się piosenką Video Games już po tym internetowym śledztwie i cóż, poruszyła mnie, bez względu na to, czy jest "prawdziwa" czy "wyprodukowana". Muzyka, podobnie jak fotografia, fałszuje rzeczywistość. To narzędzie do programowania ludzi, wystarczy podłożyć dramatyczne dźwięki pod materiał filmowy i już zmienia się cały przekaz; nasze emocje są podatne na manipulację. Kto ma smyczki, ten ma władzę.
Byle tylko oszustwo się nie wydało.
Philip K. Dick nienawidził androidów, bo "oszukiwały" udając ludzi; nie przeszkadzały mu zaś "uczciwe" roboty. Podobnie musi drażnić "oszustwo" wykreowanej Lany, chociaż od lat znane są idolki wirtualne. To koncept z science-fiction, który szybko został zrealizowany. W animowanym s.f. Macross+ z 1994 roku jedną z bohaterek była wirtualna idolka Sharon Apple, sztuczna inteligencja ukazująca się w czasie koncertów jako hologram. Dwa lata później ukazała się powieść Idoru Williama Gibsona , opowiadająca o podobnej wirtualnej piosenkarce Rei Toei. Życie doścignęło fikcję: w tym samym roku karierę na japońskim rynku muzycznym rozpoczęła DK96, znana też jako Kyoko Date. Na zachodzie w tym czasie popularność zdobywała niestniejąca poza ekranem komputera Lara Croft, bohaterka gry Tomb Raider .
Zwykle za tymi sztucznymi bytami stoją jacyś ludzie. Można sprawdzić w Wikipedii, kto naprawdę śpiewa i gra w wirtualnym zespole Gorillaz . Ale pojawiła się nowa generacja cyfrowych idoli. Gdy śpiewa animowana dziewczyna nazywająca się Hatsune Miku, nikt nie stoi z mikrofonem za kurtyną. Jej głos jest generowany przez oprogramowanie Vocaloid , na podstawie próbek głosu aktorki Saki Fujita. Miku ma tysiące oddanych fanów, choć żaden z nich nie ma najmniejszej szansy się z nią spotkać.
Czy przyszłość należy do cyberidolek? Mają same zalety - ich fikcja jest uczciwa, więc podejmujemy z nimi czystą grę. Co ważne dla wytwórni - są "grzeczne" i nie staną się bohaterkami skandali. I wreszcie - nigdy nie przeminą i nie rozczarują fanów swoimi ludzkimi cechami. Najwyżej się znudzą, jak Kyoko Date, o której dziś mało kto pamięta - nie ma nawet własnego hasła w Wikipedii.
Łaska fanów na pstrym koniu jeździ.
Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.