CC: Imperium się nie rozpadło

Wizje przyszłości zdominowanej przez telewizję mogą okazać się prawdziwsze niż się do tej pory wydawało.

Dla twórców science-fiction z lat 80. wszechwładza telewizora była czymś oczywistym i wiecznym. Długo przed  internetową rewolucją William Gibson ukuł metaforę cyborga obserwując elektryczne społeczeństwo, którego wspólnym systemem nerwowym stała się telewizja.

Potem, w erze internetu, to przekonanie wydawało się śmieszne. Ale dziś mam wrażenie, że telewizyjne imperium wcale się nie rozpadło (i nie dlatego, że przez tydzień cały Facebook jest zawalony postami o śmierci bohatera popularnej telenoweli): chociaż przez lata coraz bardziej przenosiliśmy się w sieć, to nasze mózgi pozostają sformatowane przez "myślenie telewizyjne".

Największą popularność zdobywają serwisy o telewizyjnej mentalności - centra nadawcze docierające do dużej ilości osób, nie wymagające aktywnego uczestnictwa - strumienie treści, które przewija się apatycznie kółkiem myszy, czasem tylko bezrefleksyjnie klikając na "lubię to". Użytkownicy mają kilka ulubionych stron, które odwiedzają codziennie, jak kilka telewizyjnych kanałów. Najwyżej otwartych jednocześnie w kartach przeglądarki, co przypomina satyrę z drugiej części Powrotu do przyszłości : oto nastolatek z roku 2015 ogląda na gigantycznym ekranie kilka kanałów telewizyjnych na raz.

 

Zaginęła pierwotna radość serfowania po sieci, klikania w linki, zagłębiania się w kolejne warstwy - dziś wszystko ma twarz jakiegoś portalu, agregatu, wikipedii. To czego nie ma na pierwszej stronie googla nie istnieje.

Musimy wejść głębiej

Internet, a zwłaszcza hipertekst miał odmienić nasze mózgi i sposób myślenia. Cóż z tego -- nadmiar informacji sprawia, że i tak dominuje myślenie telewizyjne, linearne.  Kto ma czas klikać na odnośniki w odnośnikach, kiedy Facebook czy Twitter pompują wciąż nowe porcje informacji (czy ktoś policzył, ile kilobajtów danych przyjmuje codziennie przeciętny internauta?); chronologiczne strumienie sprawiające, że to co było wczoraj, jest już przestarzałe; to co było przed chwilą, już zniknęło zastąpione nową dostawą.

Hyperlink organizujący wiedzę i informacje w łańcuchy skojarzeń zdaje mi się efemerydą z młodego, znacznie mniejszego internetu; dziś żywy jest tylko w takich nerdowskich piaskownicach jak TV Tropes. I w Wikipedii - ale jak głęboko się w nią wchodzi? Pewnie tyle tylko, żeby skopiować interesujący fragment hasła do wypracowania. Telewizyjne audycje z Żołnierzy kosmosu zachęcały linkiem "chcesz wiedzieć więcej?". Dziś mało który serwis oferuje taką opcję, zamiast tego przygotowując informacyjne piguły (i dokąd odsyłać czytelników, na konkurencyjne strony? Niech lepiej przeczytają nasz następny artykuł!). Najbardziej zdegenerowaną formą takiej piguły jest tzw. demotywator - zdjęcie opatrzone tekstem, często niosące przekaz, którego wiarygodności (chociaż internet oferuje odpowiednie narzędzia) nikomu nie chce się sprawdzać. Zupełnie jak przy oglądaniu telewizji.

Ale wtedy przynajmniej pamiętaliśmy, że telewizja kłamie.

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: