- W zasadzie moglibyśmy sprzedać więcej, ale brakuje nam piwa - śmieje się prezes browaru Namysłów Czesław Wojciech Szczepaniak. Jego browar z 700-letnią tradycją zanotował w 2011 roku dwucyfrowy wzrost sprzedaży. W tym roku zanosi się na kolejny rekord - po dwóch miesiącach popularność piw z Namysłowa (m.in. Zamkowe, Złoty Denar) jest o 30 proc. wyższa, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. - W naszym regionie jesteśmy na czwartym miejscu, ale są hurtownie, gdzie jest jeszcze lepiej - podkreśla Szczepaniak.
Polski rynek piwa zdominowany jest przez trzy duże koncerny: Kompanię Piwowarską (m.in. piwa Tyskie, Lech, Żubr, Wojak), należącą do Heinekena Grupę Żywiec (m.in. Żywiec, Warka, Królewskie, Specjal) oraz Carlsberg Polska (m.in. Carlsberg, Okocim, Kasztelan, Harnaś). Czwartą grupę buduje Van Pur, właściciel browarów w Łomży, Koszalinie (marka Brok) czy Zabrzu (Śląskie). Lata 90. i początek XXI był czasem ich silnej ekspansji, rynek się konsolidował, koncerny zamykały nierentowne browary, z rynku znikały te, które nie miały ich wsparcia, jak np. browar w Lwówku Śląskim z tradycją sięgającą XIII wieku, który upadł w 2007 roku, czy browar w Grudziądzu, który zakończył działalność dwa lata później. Symbolem tamtej ery było zrównanie z ziemią browaru w Warszawie, który trafił w ręce Grupy Żywiec, a ta przeniosła produkcję piwa Królewskie do Warki. W ten sam sposób przestał też istnieć browar w Olsztynie uruchomiony w 1878 r.
Od kilku lat lokalne i regionalne browary przeżywają jednak renesans, głównie za sprawą konsumentów, którym zaczęły się nudzić mało się od siebie różniące lagery rynkowych potentatów. Piwa z regionalnych i lokalnych browarów pojawiły się w modnych lokalach dużych miast, których właściciele nie chcieli być sztampowi. Klienci, którzy zetknęli się z nimi w takich miejscach, zaczęli o nie dopytywać także w sklepach. I sprzedaż zaczęła rosnąć - o 1-1,5 proc. rok do roku. Dziś udział piw lokalnych i regionalnych w polskim rynku piwa może sięgać według szacunków Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich 5-7 proc. Dokładnych danych nie ma, gdyż małe browary nie chcą się chwalić wielkością sprzedaży.
- Dla nas ilość nie ma takiego znaczenia jak jakość. Działamy slow, a nie fast - podkreśla prezes Stowarzyszenia Andrzej Olkowski, jednocześnie członek zarządu browaru Kormoran. Ale nie ukrywa, że cieszy go wzrost sprzedaży piw z jego browaru "powyżej średniej rynkowej", do czego przyczyniła się popularność piw smakowych (Wiśnia w Piwie, Śliwka w Piwie), Orkiszowego z Miodem oraz piw niepasteryzowanych, jak Rześkie czy Świeże.
To zresztą najsilniejsza broń browarów regionalnych w walce o klienta - piwa smakowe, niepasteryzowane, wytwarzane według tradycyjnych receptur, bez przyspieszania procesu produkcji. Takich szukają dziś konsumenci. - Bardzo uważnie czytają etykiety i szukają tzw. craft products, czyli produktów wytwarzanych regionalnie, w małej skali, bez chemii, z większym pietyzmem - tłumaczy prezes Szczepaniak z browaru Namysłów. Dla małych browarów dobra wiadomość jest też taka, że za niemasowe piwa Polacy skorzy są zapłacić więcej.
Wszystko to sprawia, że prezesi małych browarów z nadzieją patrzą w przyszłość. - Niekorzystny trend dla browarów lokalnych odwrócił się ok. 2004-05 roku. Teraz nie przewidujemy już zamknięć, raczej wskrzeszenia - mówi Olkowski.
W 2009 r. Marek Jakubiak, właściciel browaru Ciechan, reaktywował browar w Lwówku Śląskim. Produkcję piwa Fuhrmann wznowił browar w Połczynie-Zdroju, zarządzany od niedawna przez polsko-czeską spółkę. Na giełdę wybiera się uruchomiony w 2010 r. od podstaw browar Gontyniec, do którego należą popularne marki regionalne Gniewosz i Noteckie. Niedługo ma nastąpić reaktywacja browaru w Grodzisku Wielkopolskim, który produkował legendarne Piwo Grodziskie - górnej fermentacji, warzone w regionie od średniowiecza.
Oczywiście zmieniające się preferencje piwoszy nie mogły pozostać bez reakcji "wielkiej czwórki". Duże browary także wypuściły na rynek piwa niepasteryzowane, pszeniczne i smakowe. Na etykietach podkreślają ich wyjątkowość i pieczołowitość procesu produkcji. Właściciele małych zakładów nie obawiają się takiej konkurencji. - Być może przejmą trochę rynku, ale kosztem innych marek dużych browarów. Nasze piwa są naprawdę niepasteryzowane, konsumenci nie dadzą się dziś wodzić za nos - podkreśla Andrzej Olkowski.