Program nosi imię greckiego boga Nereusa - sędziwego mędrca z siwą brodą i wodorostami we włosach, mieszkającego w pałacu na dnie morza, potrafiącego przybierać różne kształty i przede wszystkim obdarzonego umiejętnością jasnowidzenia. Współcześni badacze przy pomocy swojego wirtualnego Nereusa także zamierzają poznawać przyszłość. Niczym w szklanej kuli chcieliby zobaczyć, co się stanie ze środowiskiem i zasobami ziemskich oceanów.
- Niewiele osób ma świadomość tego, pod jak gigantyczną presją są dziś oceany. To się zaczęło jakieś pół wieku temu, gdy tradycyjne rybołówstwo zmieniło się w przemysł połowowy, którego model biznesowy przewiduje wyłowienie z mórz wszystkiego co się da, poczynając od największych ryb, a kończąc na drobnicy. To jednak zabójcza strategia - podkreśla Wilf Swartz z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver w Kanadzie. Od dwóch dekad bada on konsekwencje takiego, jak to określa, rabunkowego traktowania oceanów. - Są dziś pełne rybaków, ale najcenniejszych ryb jest w nich coraz mniej - mówi naukowiec.
Co będzie dalej? Przydałoby się już dziś w miarę precyzyjnie przewidzieć, jak będą się zmieniały oceany w kolejnych dekadach w zależności od tego, czy ich środowisko zacznie być lepiej chronione, czy też wszystko zostanie po staremu? Taki właśnie jest cel projektu Nereus, w którym uczestniczy Swartz: zebrać jak najwięcej istotnych danych, wstawić je do modeli symulujących procesy zachodzące w oceanach, przyjąć mniej lub bardziej optymistyczną wersję przyszłości, a uzyskany wynik przedstawić w trójwymiarowej rzeczywistości wirtualnej, wykorzystując do tego ostatniego programy, przy pomocy których tworzy się gry wideo najnowszej generacji.
- Naukowcy zgłaszają wiele pomysłów uratowania oceanów. Nereus będzie je weryfikował. W pewnym sensie to taka gra strategiczna dla tych, którzy mają podjąć kluczowe decyzje - polityków i ich doradców. Model umożliwi sprawdzenie, czy wybrana droga postępowania przybliża nas do wygranej, czy raczej wiedzie do porażki - wyjaśnia Villy Christensen, kolejny badacz z Vancouver, który jest głównym szefem projektu. Jak podkreśla, zwycięstwo w tej grze nie polega na tym, aby w ogóle zaprzestać połowów ryb i zrezygnować z ich hodowli, lecz aby korzystając z zasobów oceanu, nie pogorszyć jego stanu.
Aby w miarę wiernie odtworzyć kondycję życia oceanicznego, trzeba w scenariuszach uwzględnić również zmiany chemizmu i temperatury wody. Na początku marca grupa naukowców - geologów i oceanografów - opublikowała w "Science" wyniki badań wskazujących, że obecne tempo spadku pH w oceanach jest najszybsze w ciągu ostatnich 300 mln lat, choć przecież w tym długim okresie zdarzały się bardzo dramatyczne momenty. Na przykład podczas maksimum termicznego przed 56 mln lat z powodu zakwaszenia wody oceanicznej zniknęło z oceanów 10 proc. mikroorganizmów zamieszkujących dna morskie. Wiele z nich stanowiło pokarm dla ryb. Wtedy spadek był rozłożony na wiele tysięcy lat. Tymczasem teraz to samo może nastąpić w ciągu kilku wieków. Jak zatem będzie wyglądało życie w oceanach pod koniec XXI w., gdy - wedle niektórych projekcji - wartość pH spadnie z 8,1 do 7,8? - Nereus pomoże nam odbyć taką podróż w czasie - mówi Christensen. Od roku głównym sponsorem badań jest japońska organizacja Nippon Foundation. Do programu przystąpili też naukowcy z USA, Wielkiej Brytanii i Szwecji.
Premiera pierwszego w historii modelu symulującego życie w ziemskim oceanie odbyła się w połowie lutego 2012 r. podczas dorocznego kongresu Amerykańskiego Stowarzyszenia Wspierania Nauki (AAAS). Naukowcy zaczęli od oszacowania biomasy ryb morskich. Wynosi ona około 2 miliardów ton, wypada więc po ok. 300 kg na każdego mieszkańca globu. Niby dużo, ale obfitość jest pozorna - większość stanowią maleństwa żyjące w dużym rozproszeniu. Z symulacji wynika też, że w ostatnich 40 latach biomasa wszystkich ryb zmniejszyła się o 10 proc. Najgorzej było jednak w przypadku dużych gatunków - wyłowiliśmy połowę z nich, a od początku XX w. ich populacja skurczyła się o dwie trzecie.
Jeden z badanych przez naukowców z Vancouver scenariuszy zakłada, że w miarę jak z oceanów będzie ubywało wielkich ryb, rozmnożą się w nich małe rybki, których liczebności nie będą ograniczały główne drapieżniki. Już dziś drobnicy jest dwa razy więcej w morzach niż w latach 60. XX w. - ocenia Christensen . Z symulacji wynika, że radykalne zmiany obejmą także plankton. Coraz mniej będzie takiego, którym żywi się morski narybek i małe skorupiaki, a coraz więcej preferowanego przez meduzowate jamochłony. - To także konsekwencja wzrostu temperatury w oceanach i obniżania się ich pH. Inwazje meduz już obserwujemy - dodaje naukowiec.
Jednak na zbyt daleko idące konkluzje trzeba jeszcze poczekać. Za nami dopiero rok pracy, przed nami - dziewięć lat - mówi Swartz. Ale przyznaje, że jeśli następne półwiecze będzie takie jak minione, już w 2060 r. będziemy mieli inny ocean. - Wytnijmy pierwotny las, a w jego miejscu posadźmy wtórny. Będą w nim drzewa, krzewy i runo, ale dzika puszcza zniknie bezpowrotnie. Mimo wszystko mam nadzieję, że nasze trójwymiarowe scenariusze pozostaną jedynie wirtualnymi projekcjami - zauważa badacz. Na razie bowiem nie punkt krytyczny nie został przekroczony. - Obserwacje z rezerwatów morskich, nielicznych niestety, pokazują, że populacje drapieżników odradzają się, jeśli nikt ich nie niepokoi. Także w niektórych akwenach rybackich, w których wprowadzono daleko idące restrykcje połowowe, wielkich ryb stopniowo przybywa - podkreśla Swartz.
Moduł wizualizacyjny badacze nazwali Oracle, czyli Wyrocznia . Pracuje nad nim grupa informatyków w Kandzie i Japonii specjalizujących się w tworzeniu gier wideo. - Mamy modele, gigantyczne ilości danych i coraz więcej wyników, które podsumowujemy w raportach. Wielu naukowców jest zdania, że na tym ich zadanie się kończy. Dla nas to dopiero początek. Jeśli chcemy po swojej decydentów, powinniśmy im pokazać, jak dziś wygląda taki podwodny świat, jak wyglądał dawniej i jak może wyglądać w przyszłości, w zależności od tego, jakie podejmą decyzje. Nasza Wyrocznia wskaże im właściwą drogę postępowania - mówi Christensen.
Andrzej Hołdys jest dziennikarzem naukowym i popularyzatorem nauki. Publikuje m.in w "Wiedzy i Życiu", "Polityce", "Gazecie Wyborczej".