Kury chowane w klatkach pieją z zachwytu - ich nowe domy są wyższe o 10 cm, wyłożone sztuczną ściółką, w której kury mogą grzebać, mają grzędy i gniazda, a powierzchnia przypadająca na jedną nioskę zwiększyła się z 550 do 750 cm kwadratowych. To oczywiście wciąż nie jest wolny wybieg, ale niewątpliwie komfort kur upychanych dotąd w klatkach jak sardynki znacząco się poprawił. Kury zawdzięczają to dyrektywie unijnej z 1999 roku, na której wprowadzenie państwa członkowskie (także te, które przystąpiły do UE później, jak Polska) miały czas do końca ubiegłego roku. 14 krajów UE włącznie z nami nie zrobiło tego do dziś, dlatego wdrożenie przepisów przesunięto do końca lipca. Po tym terminie jajek od kur ze starych klatek nie wolno będzie sprzedawać.
Na początku roku do unijnych wymogów niedostosowanych było jeszcze 30 proc. polskich kurzych ferm, w marcu ich liczba spadła do jednej piątej. W starych klatkach znajduje się jeszcze 3,7 mln z blisko 30 mln polskich kur. - Część producentów przespała, część - jak to zwykle u nas - myślała, że "jakoś to będzie" - mówi zastępca głównego lekarza weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Dodaje, że w bogatych krajach państwo pomagało rolnikom sfinansować wymianę klatek, w Polsce ten koszt musieli ponieść sami. A w przypadku średniej wielkości fermy (ok. 40 tys. kur) wymiana klatek to koszt rzędu 220-230 tys. euro (według wyliczeń Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz). W dodatku w związku z tym, że nowe klatki mieszczą mniej kur, wielu rolników wybiło część pogłowia. Cała operacja spowodowała dawno niespotykane zawirowania na rynku jaj i uderzyła w konsumentów.
Od początku roku w całej UE gwałtownie zaczęły drożeć jajka - dziś są nawet o połowę droższe niż wiosną 2010 roku. Według wyliczeń analityków BGŻ w Polsce ceny hurtowe jaj były w drugim tygodniu marca wyższe o 116 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku! Ceny detaliczne poszły w górę o 40-50 proc. - Taka skala podwyżki nie ma uzasadnienia. Być może producenci kompensują sobie koszty wymiany klatek - stwierdza Jażdżewski. Komisja Europejska przyznała, że rekordowe ceny jaj w całej Unii to m.in. wpływ nowych przepisów. Według KE produkcja jaj w UE zmniejszy się w tym roku jedynie o 2,5 proc., w związku z tym po Wielkanocy ceny powinny zacząć spadać. Według Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz założenia Komisji są "zbyt optymistyczne". I wcale nie jest pewne, czy będzie taniej.
Być może konsumenci byliby skłonni więcej płacić za jajka (i poprawę dobrostanu kur), gdyby mieli pewność, że uszczęśliwione nowymi przepisami kury będą znosić jajka smaczniejsze. Takich danych jednak nie ma. - Musimy na nie poczekać kilka lat. Ale już dziś są argumenty za nowymi rozwiązaniami: w nowych klatkach lepiej działa podawanie paszy, mniej się jej marnuje, bo kury mają więcej miejsca. A to z kolei sprawia, że skorupki jajek są twardsze, a przez to jest mniej stłuczek - podkreśla Jażdżewski.
Co jednak ze smakiem? Wpływ na smak jajek ma sama pasza, a ta mimo zwiększenia rozmiarów klatek się nie zmienia - to wciąż przemysłowe mieszanki, dalekie od tego, co skubie sobie kura chodząca po wolnym wybiegu. Jednak produkcja jaj od kur z wolnego wybiegu nigdy nie będzie masowa i nie zaspokoi popytu. - Dlatego zwłaszcza w czasach kryzysu myślenie o poprawie dobrostanu zwierząt musi iść w parze z ekonomią - zaznacza Jażdżewski.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz już ostrzega, że rynek UE zaleją za chwilę tanie importowane jajka z Indii czy Ameryki Południowej, gdzie o samopoczucie kur nikt się nie martwi. Pytanie, czy mając do wyboru droższe jajko od szczęśliwszej kury i tańsze spoza Unii, polski konsument wybierze dobrostan kury czy dobry stan swego portfela?