66prezent.pl to istniejący od kilku tygodni serwis twórców 66procent.pl, o którym pisaliśmy już w "Gazecie" w listopadzie. Zarejestrowany przez działającą na Malediwach spółkę Japan Pvt Ltd. serwis oferuje markowe ubrania najbardziej znanych firm odzieżowych z rabatem sięgającym 80 proc. Przedstawiciele sklepu tłumaczyli wtedy, że tak wielkie rabaty są możliwe, bo towary są wysyłane z Azji, bezpośrednio od producentów.
Problemy zaczęły się po kilku tygodniach, gdy klienci zaczęli się skarżyć, że mimo wpłacenia pieniędzy zamówione towary do nich nie dochodzą. Serwis tłumaczył, że na przesyłki z Azji trzeba dłużej czekać i rzeczywiście, po kolejnych tygodniach część klientów otrzymała zamówienia. Już na pierwszy rzut oka nie były to jednak oryginalne towary, tylko tanie chińskie podróbki. Sprawą zainteresował się UOKiK, a także prokuratura, do której zgłosiło się kilkaset oszukanych osób. Z jej szacunków wynika, że oszukanych przez ten sklep mogło być nawet 23 tys. osób. Jednak prokuratura wciąż nie postawiła zarzutów właścicielom i 66procent.pl działa dalej.
Czytaj: Serwis zakupowy 66procent.pl - świetne okazje czy naciągacze?
I właśnie pojawił się "brat bliźniak". 66prezent.pl wygląda prawie identycznie, odróżnia go tylko świąteczna szata graficzna i nazwa spółki prowadzącej sklep. Nie jest to już Japan Pvt z Malediwów, tylko Japan Limited z siedzibą w Hongkongu. Podobnie jak 66procent sklep oferuje teoretycznie markową odzież i obuwie w okazyjnych cenach.
Jednak naprawdę ciekawe rzeczy dzieją się na jego oficjalnym profilu na Facebooku.
Choć serwis działa ledwie od kilku tygodni, to dorobił się już prawie 57 tys. "lajków", czyli użytkowników, którzy otrzymują powiadomienia o nowych wpisach (co najmniej jeden dziennie). Pod wpisem "Polo damskie -80%" 31 osób kliknęło "lubię to", a pod spodem komentarze w samych superlatywach. "Ale promocja, super" - pisze Anna Marek. "Czasem też noszę ubrania tej firmy i wiem, że cena nie jest niska dlatego z tej oferty warto skorzystać" - dodaje Iza Styn. I dalej w tym tonie. W tej idyllicznej atmosferze brakuje tylko negatywnych komentarzy od rozżalonych klientów, których jeszcze jakiś czas temu było pełno (podobnie na profilu 66procent.pl). Dlaczego? - Z całą pewnością negatywne komentarze były kasowane - mówi dr Jan Zając, prezes zarządu firmy Sotrender zajmującej się badaniem mediów społecznościowych. - Sotrender monitoruje działania na profilach na Facebooku i dzięki temu zdołał zapisać część niewygodnych komentarzy, zanim zostały one skasowane. A coś takiego w marketingu internetowym jest bardzo źle oceniane - dodaje. Ale to nie koniec. Z analizy Sotrendera wynika, że lwia część komentujących użytkowników to tzw. martwe dusze, czyli fikcyjne profile nieistniejących ludzi powołane tylko do promowania zawartości sklepu internetowego. - Wiele z tych osób nie jest aktywnych w żaden inny sposób na Facebooku. To bardzo nietypowe - mówi Zuzanna Krysztopik, analityk z Sotrendera.
Ktoś, kto kupował martwe dusze, nie robił tego zbyt sprytnie. Jeszcze tydzień temu największą grupą 66prezent.pl byli mieszkańcy... Stambułu w Turcji, a znaczna część osób "lajkujących" posty pochodziła z Indonezji.
Kupowanie "martwych dusz" na Facebooku to praktyka, którą czasem stosują nowe firmy dopiero wchodzące na rynek. Wystarczy wejść na Allegro, gdzie oferowane są "paczki" 500, 1000, a nawet więcej "fanów". Nie muszą to być zresztą fikcyjne profile - często sprzedaje się całe grupy użytkowników, którzy "polubili" profil z chwytliwą nazwą, np. "Nie lubię poniedziałku". I tak sami możemy stać się częścią transakcji bez naszej wiedzy. Ceny nie są wysokie - oferty zaczynają się od 10 gr za osobę.
Jeszcze kilkanaście dni temu oficjalny profil 66procent.pl był pełen narzekań od klientów, którzy albo nie dostali zamówionych towarów, albo otrzymali podróbki. Dziś tych komentarzy nie ma - zostały skasowane. A więc wszystko w porządku? Wystarczy wejść na profil "66procent Oszukani", by stwierdzić, że to nieprawda, a historii nabitych w zakupy przez internet jest pełno. "Złożyłam zamówienie 6.10 do tej pory nic nie dostałam. Po moich mailach skierowali mnie do działu reklamacji, który też nic nie zrobił. W końcu przestali mi odpisywać, telefonu też nie odbierają" - pisze Ewa Ostrowicz. "Zamówiłam kurtkę A&F. Otrzymałam marną podróbę z zepsutym zamkiem. Reklamacja - śmiech na sali, szkoda słów" - pisze Elżbieta Kropidłowska.
Oba serwisy zakupowe nie odpowiedziały na nasze pytania, czy kupowały "lajki" i kasowały komentarze.
A czy zakupione w sklepach 66procent i 66prezent.pl towary są oryginalne? Przedstawiciele sklepu zarzekają się, że według ich wiedzy tak. Zaprzeczają temu polscy przedstawiciele firm, których produkty są dostępne w sklepie, m.in. Nike czy Lacoste. Niektóre marki zniknęły już zresztą ze sklepu po interwencji producenta - tak było np. z Zarą.
Sprawą sklepu w dalszym ciągu zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Płocku, do której cały czas trafiają nowe zawiadomienia. Dotyczą one już jednak głównie podróbek, a nie nieotrzymania zamówionego towaru. Niektórzy dostali przesyłki i już wycofali zawiadomienia. - To prawie 10 proc. wszystkich zgłoszeń - mówi Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka płockiej prokuratury.
Zawiadomienia zbierane są w sprawie serwisów 66procent.pl i pilkasklep.pl, o którym było głośno przed Euro 2012. Sklep oferował oryginalne piłkarskie koszulki, a większość z kilku tysięcy osób nie otrzymała zamówionych towarów. Przedstawiciele 66procent.pl utrzymują, że za tym drugim sklepem stoją inne osoby - jest on zarejestrowany przez spółkę z Hongkongu - jednak prokuratura utrzymuje, że jest inaczej. - We władzach jednej i drugiej spółki jest ta sama osoba - mówi rzeczniczka prokuratury. W dalszym ciągu w sprawie nie postawiono jeszcze oficjalnych zarzutów.