Energa w środę na giełdzie była rekordzistką. Jej akcje przez większą część dnia najbardziej taniały wśród poważnych spółek giełdowych, a więc takich którymi się zwykle handluje i których cena jest wyższa od 21 groszy. Co wywołało tak silną wyprzedaż akcji koncernu energetycznego z Pomorza? Komunikat trzech spółek z sektora energetycznego - Energii, PGE i PGNiG – w którym ogłosiły, że łącznie mogą zainwestować w Polską Grupę Górniczą 1,5 mld zł. Z tej kwoty najwięcej, bo aż 600 mln zł, ma wyłożyć gdańska Energia.
To wielka kwota. Zwłaszcza, jeżeli zestawimy ją z wartością rynkową Energii, która oscyluje teraz dookoła 5,5 mld zł oraz z jej zyskiem rocznym, który sięga nieco ponad 700 mln zł.
Skala inwestycji spółki Energa w nowy koncern górniczy jest tak duża, że zmieni się również w znacznym stopniu jej profil. Firma zajmującą się dotąd głównie dystrybucją energii elektrycznej i rozwijająca budowę farm wiatrowych stanie się znaczącym udziałowcem grupy wydobywającej węgiel Węgiel, który raczej trudno sobie wyobrazić, by stał się w przewidywalnej przyszłości lub kiedykolwiek pożądanym i drogim paliwem przyszłości.
Gwałtowne załamanie notowań Energii spowodowane informacją o planowanym przez firmę dofinansowaniu górników nie jest niestety w pejzażu naszej giełdy czymś wyjątkowym. Ponad tydzień temu tąpnęły np. akcje PGNiG, kiedy koncern poinformował o zakupie od Jastrzębskiej Spółki Węglowej przez jej firmę zależną Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. I raczej należy się spodziewać, że na tym się nie skończy.
Kwoty, które są potrzebne na uratowanie polskiego górnictwa są znaczne – rząd nie może z powodu przepisów unijnych dosypać ich bezpośrednio z budżetu. Próbuje więc wypłacić je w różnej formie z rachunków dużych, kontrolowanych przez niego spółek giełdowych. Spadną więc przez to oczywiście ich zyski, wycena giełdowa i kwoty wypłaconych dywidend, na czym stracą mniejszościowi akcjonariusze częściowo państwowych kolosów, ale to, zdaniem nowych władz, nie problem. Ważniejsze jest ratowanie górnictwa, niż przejmowanie się losem Kowalskiego, który ma jakieś tam grosze w akcjach np. Energii lub tym bardziej funduszu inwestycyjnego, który – co już wiemy – lekkomyślnie kupił w przeszłości akcje firm kontrolowanych przez nasze państwo.
Na ołtarzu ratowania polskiego górnictwa można naprawdę złożyć wiele.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce".