Według opublikowanych dziś danych w lutym w obiegu w strefie euro było ponad bilion euro w gotówce, a kolejne 5,67 bln EUR leżało na kontach ROR w bankach. To o ponad 10 procent więcej niż rok temu. Takie tempo przyrostu gotówki w obiegu utrzymuje się już kolejny miesiąc z rzędu.
Nie miałoby to żadnego praktycznego znaczenia, gdyby nie to, że taki przyrost w przeszłości zawsze wiązał się z przyspieszeniem tempa wzrostu PKB:
Na tym wykresie wzrost gotówki jest przesunięty względem wzrostu PKB o 3 kwartały. Jeśli więc gotówki przybywa od kilku miesięcy, to efekt w postaci wzrostu gospodarczego powinien się uwidocznić w najbliższym czasie.
Jeśli tak się stanie, to Europejski Bank Centralny w końcu będzie mógł odtrąbić sukces. ECB od paru lat robi wszystko aby wyciągnąć gospodarkę strefy euro ze stagnacji. Od pewnego czasu mamy tam nawet ujemne stopy procentowe. Wszystko po to, aby zmotywować firmy do tego, aby znów zachciało im się ryzykować, inwestować i zatrudniać nowe osoby. Gdyby to się udało, potem gospodarka mogłaby się kręcić już sama, ale najpierw coś ją musi wybić z letargu. W przypadku ECB ma to być łatwo dostępny i bardzo tani kredyt.
Pod koniec lutego wartość kredytów hipotecznych udzielonych mieszkańcom strefy euro była o 2,3 procent większa niż rok temu. Kredyty konsumpcyjne urosły o 5,2 procent. Kredyt dla firm urósł w tym czasie o 0,9 procent. To mało, ale i tak znacznie lepiej niż w ostatnich latach. Najlepiej od ponad czterech lat. Bardzo powoli coś się w gospodarce strefy euro zaczyna dziać.
Gospodarka strefy euro jest w stagnacji praktycznie od 2007 roku. W 2008 i 2009 była recesja związana z Lehman Brothers, w 2010 i 2011 było krótkie ożywienie, kiedy PKB rosło o ponad 2 procent. Ale już pod koniec 2011 promowane przez Niemców zaciskanie pasa, związane z bankructwem Grecji sprowadziło na całą strefę kolejną recesję. Od 2013 gospodarka strefy euro wprawdzie rośnie, ale tempo tego wzrostu w najlepszym wypadku jest w okolicach 1,5 procent.