Mitsubishi jak Volkswagen. Koncern oszukiwał w testach spalania

Mitsubishi oficjalnie przyznało się do manipulowania danymi dotyczącymi zużycia paliwa w ponad 600 tys. aut. Być może chodzi także o pojazdy jeżdżące w Europie.

Mowa o sprzedawanych od marca 2013 r. w Japonii autach typu eK Wagon i eK, a także produkowanego przez Mitsubishi Nissana Dayza. I właśnie od Nissana się zaczęło. Producent stwierdził nieprawidłowości, analizując dane dotyczące zużycia paliwa. Zastrzeżenia potwierdziła wewnętrzna kontrola w Mitsubishi. Okazało się, że grupa pracowników, by obniżyć kilometrową stawkę zużycia paliwa, sfałszowała testy ciśnienia powietrza w oponach.

Prezes czuje się odpowiedzialny

- Te szkodliwe działania były intencjonalne. Jest jasne, że dopuszczono się fałszerstwa, aby dane o zużyciu paliwa wyglądały lepiej. Ale ciągle nie jest jasne, dlaczego posunięto się w tym celu do oszustwa - powiedział prezes Mitsubishi Motors Tetsuro Aikawa.

Jak podał Aikawa, nie wiedział o nieprawidłowościach, ale przyznał, że czuje się za nie odpowiedzialny.

Na wiadomość o fałszowaniu danych natychmiast zareagowała giełda, akcje japońskiego koncernu motoryzacyjnego spadły o 16 proc., co obniżyło rynkową wartość spółki o 1,2 mld dol.

Oszukane auta mogą być też w Europie

Nieprawidłowości wykryto w przypadku 157 tys. aut marki Mitsubishi i 468 tys. pojazdów wyprodukowanych dla Nissana. To samochody mini-car z silnikiem spalinowym o mocy 660 koni mechanicznych. Popularne w Japonii, nie podbiły rynków poza nią.

Nie oznacza to jednak, że afera nie dotyczy samochodów sprzedanych w Europie. Lance Bradley, dyrektor zarządzający Mitsubishi Motors w Wielkiej powiedział jedynie, że nie ma dowodów, by nieprawidłowości dotyczyły jakiekolwiek modeli sprzedawanych w Wielkiej Brytanii i Europie. Koncern Mitsubishi zadeklarował, że dokładnie to zbada.

Sprawę mają przeanalizować niezależni eksperci pracujący na zlecenie firmy.

Sprawdzimy, dlaczego do tego doszło, podejmiemy działania, by to się nie powtórzyło. Czuję się strasznie, że podaliśmy nieprawdziwe dane - powiedział Tetsuro Aikawa.

Obie marki wstrzymały sprzedaż feralnych modeli, rozpoczęto też rozmowy na temat ewentualnych odszkodowań.

Volkswagen i inni

Mitsubishi już wcześniej walczyło o odzyskanie zaufania klientów. Na początku 2000 roku cieniem na markę położyły się liczne usterki, m.in. niesprawne hamulce, wadliwe sprzęgła czy zbiorniki paliwa, które wypadały z pojazdów.

W 2014 roku południowokoreański Hyundai zapłacił USA 350 mln dol. kary za przeszacowanie zużycia paliw w pojazdach.

Ale w ostatnim czasie największe poruszenie wywołał ubiegłoroczny skandal związany z Volkswagenem. Inżynierowie koncernu doszli do wniosku, że z użyciem dostępnych technologii nie zbudują silnika, który spełniałby amerykańskie normy emisji i zaprojektowali specjalne oprogramowanie fałszujące testy emisji spalin z aut napędzanych silnikami Diesla o pojemności 1,2-2 litra.

W efekcie, podczas użytkowania, w spalinach było nawet 40 razy więcej toksycznych związków, niż dopuszczają amerykańskie normy. Skandal dotyczył 11 mln sprzedawanych na całym świecie samochodów marek Audi, Seat, Skoda i Volkswagen.

Nie szkodzi jej afera w Volkswagenie. Skoda jest wciąż liderem na polskim rynku

Więcej o: