Ekstremalna rekrutacja. Sposoby kandydatów: spóźnienia, niechęć do spotkań, hejtowanie, przepadanie bez śladu. Bo mogą.

Pytania i sytuacje na rozmowie rekrutacyjnej wykraczają poza utarte schematy. Wszystko dlatego, że kandydaci z branży IT na co dzień otrzymują setki ofert i są rozpieszczeni. W tej grze wszystkie chwyty są dozwolone, więc warto być przygotowanym.

Artykuł jest odpowiedzią na satyryczny opis ekstremalnych rekrutacji w branży IT.

Wśród strategii selekcji na co dzień stosowanych przez programistów opiszę te najczęściej spotykane. Dzięki temu wielu kandydatów dowie się, jak zbudować wokół siebie otoczkę godną najbardziej rozchwytywanego kandydata i zostać przez rekrutera zapamiętanym. A wielu aspirujących rekruterów pogłębi refleksję na temat własnych wyborów zawodowych.

Zaserwuj rekruterowi „ciche dni”

Rekruter wysłał ci niedopasowaną ofertę? Możesz zareagować dwojako. Po pierwsze - napisz mu o tym po tygodniu. Każdy programista może odpowiedzieć, że nie jest zainteresowany. Każdy też może się zirytować, gdy dostaje ofertę dla junior testera w momencie gdy od 8 lat programuje w JEE i ma już stanowisko architekta.
Drugi sposób? Hejtuj rekrutera. Napisz mu bardzo kąśliwą wiadomość lub jeszcze lepiej – opisz pomyłkę w niewybrednych słowach na dowolnej platformie społecznościowej. Podważ kompetencje tej osoby lub (jak szaleć to szaleć) całej branży.

Zabawa w kotka i myszkę

Przetestuj rekrutera i zobacz, czy masz do czynienia z przypadkową osobą, czy autentycznym profesjonalistą specjalizującym się w rekrutacjach dla twojej branży. Spróbuj oświadczyć, że masz 10 lat doświadczenia w programowaniu w iOSie, zobacz, jaką ofertę otrzymasz wtedy.

Bitwa na suchary

Sprawdź poczucie humoru rekrutera na jego profilu na LinkedIn, a nawet lepiej - na Facebooku (wówczas jednocześnie sprawdzisz jego znajomość ustawień prywatności). Czy pojawiają się tam nerdowskie dowcipy w stylu „java & javascript vs ham & hamster” albo „why do java developers wear glasses? Because they do not c#”? To dobry znak.
Rekruter z większym doświadczeniem na swoim profilu na Facebooku posunie się kilka kroków dalej. Jego poczucie humoru będzie dalece bardziej wypaczone, w końcu już sam zaczął tworzyć branżowe suchary. Przyznam się do jednego własnego autorstwa, który był autentycznym dialogiem u mnie w domu: „On: Kohana? Ja: Słucham, mój Zendzie”. Mam nadzieję, że czyta to jakiś PHPowiec, który doceni rzutkość suchara.

Umów się na spotkanie po godzinach pracy

Sprawdź, czy rekruter naprawdę chce z tobą rozmawiać i to właśnie ciebie zatrudnić. Umów się na rozmowę o 13. O 13 powiedz, że nie możesz rozmawiać i umów się na 17.15. Nie odbieraj. Napisz sms z prośbą o telefon o 18. A o 18 powiedz, że i tak nie planujesz zmian zawodowych. To nauczy rekrutera szacunku do twojego czasu. Następnym razem zadzwoni z lepszą ofertą i to od razu o 18.

Powtarzaj te same pytania

W ten sposób sprawdzisz, czy rekruter mówi prawdę. Kluczowe pytania, które masz do przedstawionej oferty zadaj już w pierwszym kontakcie mailowym. Ponów je przy okazji rozmowy telefonicznej – sprawdźmy, czy rekruter wie, o czym mówi. Jeśli masz okazję się z rekruterem spotkać, warto podsumować warunki i dopytać o zakres zadań, oczywiście powtarzając pytania, na które odpowiedź padła już dwukrotnie. Przecież rekruter może żonglować ofertami, warto mieć pewność, że na pewno wciąż rozmawiacie o tym samym.

Podczas rozmowy przejęzyczaj się, myl imiona

Dlaczego? Aby wykluczyć rekruterów nie mających cierpliwości. Kasia czy Ania, Kowalska czy Nowak, Maciej czy Marcin, przecież rekruter powinien przede wszystkim docenić, że w ogóle jakoś się do niego zwracasz.
Znam osobiście rekrutera z naprawdę dużym dystansem do siebie. Stwierdził on, że pod warunkiem, że kandydaci zwracają się do niego imieniem zaczynającym się na literę M, on czuje się zaszczycony. I nie stresujcie się, że być może ktoś się poczuje nieswojo. Aby nabrać wprawy, rekruterzy robią to samo zwracając się do siebie nawzajem. Kolega deklarujący, że zgodzi się na każde imię na M, obecnie przez wszystkich w biurze nazywany jest Magdą.

Jestem taki niezdecydowany

Odrzuć ofertę, a trzy miesiące później zadzwoń do rekrutera i powiedz, że jednak chcesz tę pracę. Dlaczego? Aby znaleźć firmę, która tak bardzo cię chce, że na ciebie poczeka. To świetny sposób na przećwiczenie umiejętności negocjacyjnych w bezpiecznym środowisku i na obecnym pracodawcy. Następnie wykorzystaj umiejętności w nowym już miejscu, które jest tak bardzo zdeterminowane, by cię mieć, że ponownie otworzy dla ciebie wakat.

Jest tylko jeden minus – stres, jaki może ci towarzyszyć, gdy i (jeszcze) obecny pracodawca, i (jednak) nowy, jednocześnie stracą do ciebie zaufanie. Ale cóż, to zaledwie drobny skutek uboczny, a rozwiązanie jest w zasięgu ręki. Przecież zawsze możesz zacząć kolejny proces rekrutacyjny.

Głuchy telefon, mail, kandydat

Idź na spotkanie do potencjalnego pracodawcy, a potem nie odbieraj telefonu i nie odpisuj na maile. Dlaczego? No właśnie, dlaczego? Nie potrafię powiedzieć, więc może jednak nie. Nie rób tego. NIGDY. To jest moment, gdy rekruter naprawdę może się załamać. Boimy się, że coś ci się stało. Maniakalnie czytamy informacje o wypadkach. Dzwonimy po szpitalach. Stresujemy się. Martwimy się. Nie śpimy po nocach. Daj znak życia. Odpisz, oddzwoń.

Chciałabym napisać, że wszystkie powyższe sytuacje to obraz pracy z kandydatami pokazany w krzywym zwierciadle. Niestety, sytuacje te to nie wytwory mojej fantazji, a zdarzenia z kilkuletniej praktyki rekruterskiej. Czy to ma świadczyć źle o kandydatach? Ależ skąd! Zwykle są to fantastyczni, pełni pasji ludzie, z którymi pracuje mi się świetnie. Jednak w pamięć zapadają najmocniej takie sytuacje, jak te powyżej. Ekstremalne. Tak samo rodzą się legendy i mity o krwiożerczych rekruterach stosujących wobec kandydatów podstępne socjotechniki.

* Ewa Paprocka, ekspert w rekrutacjach dla sektora IT w firmie rekrutacyjnej Antal