Mieszkanie Plus. Piękny pomysł i niewiele więcej. Dramatyczny brak konkretów

Marcin Kaczmarczyk
Przedstawiony w piątek nowy program budowy mieszkań nie wygląda najlepiej nawet na przedstawionych przez rząd slajdach. Dramatycznie brakuje konkretów.

Zacznijmy od uwagi ogólnej. Pomysł rozwoju taniego budownictwa czynszowego, który jest głównym elementem programu Mieszkanie Plus jest jak najbardziej słuszny – tu nie ma co krytykować. Problem tkwi gdzie indziej – z przedstawionych na razie materiałów absolutnie nie wynika, że jest to program masowy, który rozwiąże problem braku mieszkań w Polsce, a tak w wielkich słowach mówi o nim premier. Poważnych wątpliwości jest kilka.

1. Nie wiadomo, jaką dokładnie będzie dysponował kwotą nowy Narodowy Fundusz Mieszkaniowy (NFM). Mówi się początkowo o kwocie około 4 mld zł. Nie wiemy też dokładnie skąd te pieniądze trafią do funduszu. Z kredytów wziętych np. pod zastaw państwowych gruntów? I kto ich udzieli? Bank Gospodarstwa Krajowego, może banki komercyjne, w tym PKO BP? Teraz to zagadka.

2. Te 4 mld zł na początek to niewiele. Gdy startował w 2015 roku fundusz mieszkań na wynajem Banku Gospodarstwa Krajowego zamierzał wydać 5 mld zł na zakup 20 tys. mieszkań. Nowy fundusz załóżmy, że zbuduje mieszkania taniej – w końcu grunty ma za darmo. Niech je zbuduje w cenie np. 2,3 tys. zł za metr kwadratowy (to byłby cud, gdyby tak udało) i niech takie mieszkanie będzie miało 50 metrów kwadratowych. To starczy na budowę niecałych 35 tys. mieszkań. O masowości tego projektu nie możemy więc mówić, jeżeli fundusz miały tylko te 4 mld zł i do tego chciał je wydać wyłącznie na bezpośrednią budowę mieszkań – tylko w 2015 roku nad Wisłą oddano do użytku ponad 147 tys. nowych mieszkań.

3. Jednym z trzech filarów nowego programu ma być wsparcie budownictwa komunalnego. Rząd pokryje nawet 35 – 55 proc. kosztów budowy mieszkań komunalnych. Dwa pytania. Skąd na to pieniądze? Jeżeli z NFM, to będzie mniej na budowę samodzielnie mieszkań przez niego. No i pytanie, czy gminy znajdą pieniądze na masowe budowanie mieszkań czynszowych. Przy obecnych ich obciążeniach to nierealne, by w ten projekt zaangażowały kolejne miliardy złotych. Nie mają ich.

4. Nic nie wiemy o przyszłych kosztach działania programu. W końcu ktoś musi nadzorować inwestycje, ktoś musi organizować przetargi dla deweloperów, ktoś tymi mieszkaniami musi później zarządzać. To kosztuje.

5. Nic też nie wiemy o lokalizacjach państwowych gruntów, na których mają powstać tanie czynszówki, które potem będzie można jakoś (nie wiemy również jak i na jakich warunkach) przejąć, wykupić Czy to są atrakcyjne lokalizacje? Czy da się na nich budować? Czy część z nich to np. nie wymagające kosztownych przygotowań tereny poprzemysłowe?

W sumie na obecnym etapie o tym programie wiemy bardzo, bardzo mało. Powyższe wątpliwości otwierają tylko worek z pytaniami. Na pewno o Mieszkaniu Plus wiemy za mało, by można go już teraz nazywać przełomem w podejściu do problemu mieszkalnictwa w Polsce.

Tekst pochodzi z blogu „Subiektywnie o giełdzie i gospodarce”