Na podstawie informacji o aktywnych rachunkach kredytowych oraz demograficznych danych o Polakach Biuro Informacji Kredytowej wyliczyło, że aż 23,9% Polaków w wieku od 35 do 44 lat ma na głowie aktywny kredyt hipoteczny. To rekordowo dużo; ani w starszych, ani w młodszych grupach wiekowych kredytobiorców z kredytem hipotecznym nie ma aż tak wielu.
Drugi najwyższy wskaźnik popularności kredytów hipotecznych odnotowano w grupie wiekowej 25-34 lata. Jednak raty za dom lub mieszkanie co miesiąc spłaca bankowi już tylko 15,1% osób w tym wieku. Dlaczego jest ich tak wyraźnie mniej niż czterdziestolatków? Prawdopodobnie nakłada się tu kilka powodów. Wiele osób z tej grupy wiekowej wyjechało za granicę, część pracuje na podstawie umów innych niż o pracę, co powoduje problemy ze zdolnością kredytową, wreszcie są w tej grupie osoby na tyle młode, że wciąż jeszcze mogą mieszkać z rodzicami.
Spłaty rat kredytu hipotecznego obciążają budżety 12,9% osób z grupy wiekowej 45-54 lata. Udział osób zadłużonych na dom czy mieszkanie jest też zauważalny (7,6%) jeszcze w grupie wiekowej 55-64, znikomy (2,2%) wśród najstarszych i zupełnie symboliczny (0,7%) wśród osób w wieku 19-25 lat.
Gdyby spojrzeć na te same dane pod innym kątem, to okaże się, że 39% kredytobiorców hipotecznych ma od 35 do 44 lat, 27% jest w wieku od 25 do 34 lat, natomiast 17% - od 45 do 54 lat.
Grupa czterdziestolatków nie tylko zadłużała się najczęściej, ale także na najwyższe kwoty. Kredytobiorcy z tej grupy mają średnio do spłaty prawie 134 tys. zł, gdy tymczasem nieco młodsi - 112 tys. zł, a nieco starsi - 107 tys. zł. I znów można wskazać dwie prawdopodobne przyczyny tego zjawiska. Być może osoby z tej grupy wiekowej statystycznie częściej kupowały nieruchomości na górce cenowej. Inne możliwe wytłumaczenie jest takie, że dzisiejsi czterdziestolatkowie weszli na rynek pracy w najkorzystniejszym momencie i dzięki temu mogli sobie pozwolić na zakup większych i lepiej zlokalizowanych, a więc także droższych nieruchomości.
BIK sprawdził też, jak lokalizacja kredytowanej nieruchomości przekłada się na średnią wartość kredytu pozostającego to spłaty. Tu niespodzianki nie było - na najwyższe kwoty zadłużeni są kredytobiorcy z tych województw, w których stolicach ceny są szczególnie wysokie. Zdecydowanym numerem jeden jest więc województwo mazowieckie. Na jeden kredyt hipoteczny przypada tu aż 173 tys. zł do spłaty. Dalsze miejsca, już z niewielkimi różnicami kwot, zajmują województwa pomorskie (124 tys. zł), dolnośląskie (119 tys. zł) i małopolskie (118 tys. zł).
A jak z perspektywy BIK wygląda cały rynek kredytów hipotecznych w Polsce? Pod koniec marca aktywnych było łącznie 3,6 mln umów hipotecznych. 2,5 mln z nich to kredyty w złotych, zaś pozostałe 1,1 mln - walutowe. Łączne zadłużenie kredytobiorców wobec banków wynosiło 426 mld zł (246 mld zł przypada na złote, zaś 180 mld zł na waluty). Widoczna też była wyraźna różnica jakości obu portfeli. Opóźnienia w spłacie przekraczające 90 dni pojawiły się na 1,2% rachunków hipotek w złotych i 2,0% rachunków hipotek walutowych. W ujęciu wartościowym różnica na korzyść kredytów w złotych nie jest aż tak wyraźna, ale też da się ją zauważyć. Czym można wytłumaczyć to zjawisko?
Swoje zrobił tu na pewno wzrost wartości franka szwajcarskiego, przez który raty kredytów walutowych poszły w górę i stały się trudniejsze do udźwignięcia. Ale jest też drugi powód, nie tak oczywisty, za to równie ważny. W portfelu złotowym starsze kredyty, spłacane w kolejnych latach coraz gorzej, mieszają się z nowo udzielanymi, które jeszcze nie zdążyły się popsuć. W efekcie w całej grupie udział kredytów z opóźnieniami w spłacie jest stosunkowo niski. Natomiast w portfelu walutowym tego efektu nie ma, bo banki praktycznie zaprzestały udzielania kredytów walutowych.