Sezon na pracę tymczasową zazwyczaj zaczyna się w marcu. Już wtedy firmy zaczynają wzmożone rekrutacje, po to, by w lipcu i sierpniu pracować na pełnych obrotach. Zazwyczaj środek lata nie jest momentem, w którym szuka się dodatkowych rąk do pracy. To raczej początek końca sezonu na pracę.
Ale w tym roku rynki, na których Polacy dorabiają stygną jakby wolniej. We Francji, Niemczech, czy Belgii ofert jest mnóstwo. A na dodatek o polskiego pracownika zaczęły się starać firmy z Islandii.
- Tegoroczne wakacje są wyjątkowe. Ciągle łatwo o pracę za granicą, a stawki mogą być nawet trzykrotnie lub czterokrotnie wyższe niż w Polsce. Doświadczeni pracownicy mogą liczyć na pensję w wysokości nawet 2,5 tys. euro na rękę, miesięcznie - mówi Marek Truskolaski, Prezes Zarządu Work Service Express. A my bierzemy kalkulatory w dłoń. Przy obecnym kursie unijnej waluty (4,36 zł) to niemal 11 tys. zł na rękę.
Truskolaski zapewnia, że dobra pensja to nie wszystko, bo pracownik może liczyć na premię po zakończeniu zlecenia, czy dodatkowe wynagrodzenie za znajomość języka. A niektóre firmy pokrywają koszty zakwaterowania i zwracają koszty dojazdu.
Skąd taka hojność? Odpowiedź jest prosta. W całej Unii, podobnie jak w Polsce (stopa bezrobocia wynosi 8,8 proc.), rynki pracy mają się najlepiej od lat, a pracodawcom zaczyna brakować ludzi.
Bezrobocie zaczęło rosnąć we wspólnocie na początku 2008 roku. I rosło niemal nieprzerwanie przez pięć kolejnych lat (z krótką przerwą w 2011 r.) - w sumie stopa bezrobocia podskoczyła z niespełna 7 do ponad 12 proc. Wreszcie, od drugiego kwartału 2013 r. wykresy zaczęły pikować. Obecnie pracy nie ma co dziesiąty mieszkaniec eurozony. A w całej Unii wskaźnik wynosi 8,6 proc. Tylko w ciągu roku spadł o jeden punkt procentowy. Zamieniając procenty na ludzi widać, że grono bezrobotnych skurczyło się o ponad 2 mln osób.
Oczywiście ta poprawa, choć wymagająca odnotowania, nie oznacza, że wszystkie kłopoty znikły. Ciągle są kraje, gdzie słowo „kryzys” jest odmieniane przez wszystkie przypadki, a bezrobocie utrzymuje się na poziomie 20 proc. albo wyższym. Tak jest w Hiszpanii i Grecji. Francje w czerwcu sparaliżowały masowe protesty przeciwko radykalnej reformie prawa pracy, a Wielka Brytania postanowiła wziąć rozwód z Unią. I nie wiadomo, czy nie przypłaci tego turbulencjami na rynku pracy.
Kolejne kraje Unii zastanawiają sięnad obniżeniem lub wycofaniem zasiłków na "eurosieroty" - dzieci emigrantów zarobkowych 123RF
Analitycy z Work Service co prawda nie przyjrzeli się brytyjskiemu rynkowi, ale sprawdzili inne popularne kierunki polskich emigracji zarobkowych - Niemcy, Francję i Belgię. Nad Odrą najwięcej jest ofert dla opiekunek osób starszych, bagażowych, osób składających i montujących meble (np. kuchenne), czy szefów brygad budowlanych. Najwięcej zarobią monterzy mebli - około 15 euro za godzinę pracy (wszystkie kwoty brutto). Pozostali otrzymają około 10 euro.
W Belgii 15 euro „wyciągną” fachowcy układający kafelki i tynkarze. Trzy euro mniej pakowacze. Najgorzej płacą francuscy pracodawcy - na około 10 euro mogą liczyć malarze, cieśle szalunkowi, spawacze, czy kładący gładź gipsową. O jedno euro więcej zarobią operatorzy obrabiarek CNC.
W Republice Islandii, która do niedawna była raczej kierunkiem turystycznym niż zarobkowym, najwięcej ofert jest przy rozbiórce konstrukcji betonowych, układaniu kostki brukowej, zalewaniu fundamentów czy przy pracach ziemnych. Co ciekawe, popracują tam także osoby bez doświadczenia zawodowego. Stawki na dostępnych stanowiskach zaczynają wynoszą około 11 euro.