Twórcą hamburgera był dr Mark Post z uniwersytetu w Maastricht. Wyhodował go z komórek macierzystych, które zostały pobrane z odpadów z rzeźni. Rozwijały się dzięki dodawaniu im substancji spożywczych, następnie zostały umieszczone w specjalnych pojemnikach wypełnionych rozpuszczalnymi cukrami.
330 tys. dolarów za hamburgera to cena astronomiczna, ale musimy wziąć pod uwagę, że do 2050 roku spożycie mięsa na świecie może się podwoić. Produkcja tak dużych jego ilości tradycyjnymi metodami może być niemożliwa. W opinii Posta, w ciągu najbliższych 10 lat koszt sztucznego mięsa będzie stopniowo spadał, a jego smak coraz bardziej zbliży się do naturalnego.
Wydajność sztucznego mięsa jest imponująca. Jak wyliczył Mark Post, z jednej komórki macierzystej znajdującej się w mięśniach możemy wyprodukować nawet 10 tys. kg wołowiny. Jego zdaniem, w sprzyjających okolicznościach, mięso in vitro może być powszechne już za 10-15 lat.
Wśród zagadnień, z którymi muszą zmierzyć się hodowcy sztucznego mięsa, jest kwestia jego karmienia. Komórki, by się rozwijały, muszą być karmione węglowodanami, proteinami czy tłuszczami, a to kosztuje. Zdaniem naukowca największy potencjał mają algi.
Ekologia i ekonomia
Upowszechnienie sztucznego mięsa pozwoliłoby na znaczne ograniczenie rzezi zwierząt, miałoby też swoje walory ekologiczne i ekonomiczne. Dzisiaj 30 proc. powierzchni Ziemi zajmują pastwiska, ale tylko 4 proc. terytoriów służy bezpośrednio dla wykarmienia ludzi. Chów zwierząt hodowlanych to 5 proc. emisji dwutlenku węgla i aż 40 proc. emisji metanu.
By uzyskać jeden kilogram mięsa z tradycyjnej hodowli, potrzeba 10 kilogramów paszy. Mięso z hodowli laboratoryjnej wymaga tylko dwóch kilogramów - dla krów-dawczyń komórek macierzystych. Dzięki produkcji sztucznego mięsa zużywalibyśmy o 45 proc. mniej energii i 99 proc. mniej terenów hodowlanych, emisja gazów cieplarnianych spadłaby o 78-95 proc.